„Troje” Sarah Lotz

Bombla_Troje

 

And I heard, as it were, the noise of thunder:
One of the four beasts saying: „Come and see.” And I saw.
And behold, a white horse.

(…)Hear the trumpets, hear the pipers.
One hundred million angels singin’.
Multitudes are marching to the big kettle drum.
Voices callin’, voices cryin’.
Some are born an’ some are dyin’.
It’s Alpha’s and Omega’s Kingdom come.

(…) And I heard a voice in the midst of the four beasts,
And I looked and behold: a pale horse.
And his name, that sat on him, was Death.
And Hell followed with him.

„The Man Comes Around” Johnny Cash

Teorie o końcu świata, wymarciu życia i rozpadzie cywilizacji fascynują od początków ludzkości. Wydawać by się mogło, że każda epoka, każda poszczególna era, tak kilka tysięcy lat temu, jak i dzisiaj, miała swoich proroków apokalipsy zwiastujących koniec dziejów. Różnica jest jednak znacząca, bo przecież millenia temu nie było mediów, nie było Internetu, a wieści, plotki i wiadomości przenosiły się w o tyle mniejszym tempie, że ostatecznie nie wzbudzały ogólnoświatowej paniki, czy w ogóle większego zainteresowania. Każdy wierzył w swoją własną, odrębną wersję, ograniczoną do danej społeczności. Wszystko zaczęło się zmieniać wraz z popularyzacją druku i rozpowszechnieniem jednej z najbardziej wpływowych książek na świecie, czyli Biblii, której Księga Objawienia Św. Jana wznieciła masową wyobraźnię, a znaczenie tego proroczego tekstu możemy obserwować nawet dzisiaj, w XXI wieku. Szalone interpretacje, nadinterpretacje odłamów poszczególnych kościołów, sekt i ugrupowań religijnych prześcigają się w wywoływaniu chaosu na masową skalę, w różnych odstępach czasowych i udowadniają tym samym, że prawie nic nie zmieniło się w mentalności współczesnego człowieka.

A gdyby proroctwa Apokalipsy okazały się prawdziwe? Gdyby wszystkie „znaki na niebie i ziemi” zwiastowały koniec dziejów i nadejście Sądu Ostatecznego? Gdyby wydarzyło się coś, co zapowiada przybycie czterech jeźdźców, co więcej, gdyby zaistniała możliwość, że oni naprawdę zeszli na ziemię i właśnie już teraz zbierają swoje żniwo? O zbiorowej panice, religijnych obsesjach i medialnych rozgrywkach tuż po katastrofie opowiada niezwykła powieść Sary Lotz zatytułowana „Troje”. To książka w książce. Opowieść w opowieści, a w zasadzie reportaż w powieści. Oczywiście reportaż jak najbardziej fikcyjny, ale taki, w który w jakiś mroczny sposób czytelnik jest w stanie uwierzyć. Bo pisarce, czyli Sarze Lotz, która stworzyła autorkę swojego reportażu, czyli Elspeth Martins, udało się w tych często owładniętych zbiorową paranoją czasach przedstawić historię jak najbardziej prawdopodobną. I przez to właśnie przerażającą i porażającą wyobraźnię. Czy jest tu kontrowersja? Z pewnością. Czy wywołuje dreszcze? Oj, zdecydowanie. O „Trojgu” trudno zapomnieć, bo doskonale odpowiada na pytanie „dokąd zmierzamy?”, w epoce wielkich przedsięwzięć, religijnych wojen i niewypowiedzianych konspiracji, które każdy chce zdemaskować.

A wszystko zaczyna się w pewien czwartek, nazwany Czarnym Czwartkiem, gdy w różnych miejscach na ziemi, w minimalnych odstępach czasu, mają miejsca cztery katastrofy samolotowe. Makabryczności wydarzeniu dodaje fakt, że wypadki przeżyły cztery osoby – troje dzieci i jedna kobieta, która wkrótce umiera, gdy na miejsce przybywają już ekipy ratunkowe. No właśnie – troje dzieci. Chłopiec z Japonii, chłopiec ze Stanów i dziewczynka z Wielkiej Brytanii. Przypadek? Cud? Szczęśliwe zrządzenie losu? Giną setki osób, ale oczy całego świata zwracają się właśnie ku tej niezwykłej trójce, która wkrótce staje się symbolem, a nawet fenomenem na globalną skalę. Powstają coraz bardziej nieprawdopodobne teorie – nieśmiertelne ufo, ataki terrorystyczne, polityczne konspiracje i wreszcie, najważniejsza wizja, która z czasem zyskuje największe poparcie, czyli rychłe nadejście Sądu Ostatecznego i tym samym koniec cywilizacji. Wszystkie wiadomości z tego przejściowego, ale jakże intensywnego w zmiany okresu, zebrała bohaterka powieści Lotz i to dzięki niej my czytelnicy mamy szansę je poznać.

Szalona teoria czterech jeźdźców zostaje wyniesiona przez skrajne ugrupowania religijne z jednym z kaznodziei Ruchu Dni Ostatnich na czele, by poprzez płomienne kazania, propagandę i obłąkane transmisje przekazywać coraz to nowe teorie udowadniające, że trójka ocalałych to wcielenia Wojny, Zarazy i Głodu, które wkrótce rozprzestrzenią się na całą kulę ziemską, przejmą dowodzenie (tak metaforycznie, jak i dosłownie), by sprowadzić ostatniego, niewidzialnego jeźdźca (którym miał być podobno chłopiec, który niby przeżył katastrofę czwartego samolotu w Afryce), czyli Śmierć. Co jest prawdą? Kim i czym jest Troje? Czy to zwyczajne dzieciaki, które faktycznie „cudem” ocalały, czy może ich życie niesie za sobą jakąś głębszą tajemnicę? Czy świat faktycznie stoi u progu zagłady i powinien szykować się na koniec dziejów? Najbardziej intrygujące jest to, że odpowiedzi na te pytania, a przynajmniej ich większą część, autorka daje nam już w pierwszym, promującym „Troje” rozdziale, zanim opowieść przejmie reportaż Elspeth Martins. Czytelnik ma wgląd w jedną z katastrof Czarnego Czwartku i obserwuje ją z oczu kobiety, której niby udaje się przetrwać sam upadek, ale obrażenia są zbyt wielkie i umiera wkrótce po zderzeniu z ziemią. Niemniej coś się jej wydaje. Coś widzi i o czymś próbuje powiedzieć w swoim przedśmiertnym nagraniu. A reportaż o fenomenie Trojga to już podsumowanie całości. Analiza i synteza najważniejszych faktów, jej prywatnych domysłów, zeznań świadków i innych dowodów zebranych przez bohaterkę, która sama chce dociec się prawdy. Za wszelką cenę.

„Troje” Sary Lotz jednocześnie straszy, zasmuca i zmusza mocno do myślenia. Przedstawia opowieść o świecie już po katastrofie, a tak naprawdę katastrofach, które tylko rozniecają płomień i podburzają sytuację polityczno-społeczną tak intensywnie, że czujemy nieuchronność pewnych zdarzeń. Taki efekt kuli śniegowej, która rozpędza się i zbiera największe absurdy, wyolbrzymiając je, nadmuchując do niebotycznych rozmiarów, aż same staną się prawdami objawionymi. To smutna perspektywa dla ludzkości. Smutna perspektywa dla wiary. Mroczna i niepokojąca.

O.

*Za egzemplarz recenzencki „Trojga” ślicznie dziękuję wydawnictwu Akurat.

 

Komentarze do: “„Troje” Sarah Lotz

  1. tanayah napisał(a):

    Lubię te Twoje recenzje – masz swój styl pisania. Dopiero po przeczytaniu trzeciego akapitu zorientowałam się o jakiej książce piszesz – a czytałam chyba już z pięć jej ocen 😀

  2. takitutaki napisał(a):

    książkę mam na oku już od zapowiedzi.. Twe zdania tylko utwierdzają w przekonaniu, że warto poznać się z panią Lotz i jej wizją.. teraz tylko będę wypatrywał jakichś promocji ebookowych 🙂

  3. Małgośka napisał(a):

    Uuu, brzmi super strasznie, aż chciałabym się trochę bać;) Baaardzo lubię wszelkie post- i apokaliptyczne wizje, ale tu jest coś nietypowego, więc biorę! A dziewczyny tam wyżej mają rację, świetnie piszesz – dlatego się łapię na większość książek, które polecasz i potem beczę, że nie nadążam;) – i ta recenzja jest wyjątkowa w gąszczu tych, które ostatnio wykwitły w szeroko rozumianej okolicy 🙂

    • Bombeletta napisał(a):

      Dziękuję za takie miłe słowa :* Jest wielka radość 😀 „Troje” bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie i formą i samą historią, więc nie mogę nie polecać 😀

  4. M. napisał(a):

    Książka zwróciła moją uwagę już za sprawą akcji promocyjnej. Opinie póki co pozytywne, więc chyba warto sięgnąć. Pozdrawiam 🙂

  5. palanee napisał(a):

    Jestem w trakcie lektury 🙂 I strasznie się cieszę, że tak Ci się podobała, bo i to dobry znak, że i ja się nie zawiodę 🙂

  6. Miłośniczka Książek napisał(a):

    Świetna recenzja, gratuluję. Przeczytałam, jak to mówią, „od deski do deski”, a wierz mi, nie zawsze mi się to zdarza. Blogerzy mają różny styl i niektóre recenzje… no wiadomo 🙂 U Ciebie aż miło było przeczytać o tej książce. Prędzej nie czytałam Twoich wrażeń, bo książka stała na mej półce w kolejce do przeczytania. Nie lubię sugerować się opiniami innych na temat powieści, które już mam w swych zbiorach. Wolę podejść na świeżo, a dopiero potem konfrontować moje odczucia z innymi. Jeśli chodzi o Twoje, to zgadzamy się w 100%. Książka świetna, dobrze napisana, niepokojąca. Zwłaszcza końcówka nie uważasz? 🙂

    • Bombeletta napisał(a):

      Dziękuję Kochana :*
      A właśnie końcówki obawiałam się najbardziej, wiesz, że autorka nie dociągnie jej, że będzie sztuczna itp., a tutaj takie pozytywne i mroczne zaskoczenie – świetne i bardzo intrygujące zakończenie fabuły 🙂 Nic nie można tej powieści zarzucić, bo jest dopracowana idealnie, od początku do końca. I okropnie trzyma w napięciu 🙂

Dodaj komentarz: