„Pochłaniacz” Katarzyna Bonda

Bombla_Pochłaniacz

 

„Dziewczyna o północy, dziewczyna z północy
Na twarzy martwy uśmiech i przerażone oczy
Wiem, że powróci znów i znów ich będę gościł
Potem rozpłyną się i wrócą stąd do wieczności…”

Profiler kryminalny zazwyczaj kojarzy się z często przerysowaną postacią, żywcem wyciągniętą z jednej z serii CSI, która używając technologii rodem z „Raportu Mniejszości” w ułamku sekundy potrafi określić nie tylko charakter, motyw, czy cel sprawcy, ale nawet jego wygląd, rozrysowując od razu pełny obraz wśród fruwających powietrznych pikseli. Zawód profilera kusi twórców i wykorzystywany jest on nagminnie w amerykańskim kinie, w telewizji, czy w ogóle w popkulturze. O profilerach mówi się tak często, powiela tyle mitów, przypisuje tyle nieprawdziwych ról, że łatwo zapomnieć o realiach, szczególnie polskich, kiedy przychodzi czas na przedstawienie konkretów dotyczących ich zawodu. Profiler nie jest jasnowidzem, nie rozwiązuje śledztw, on pomaga jedynie w ich rozwikłaniu na takiej samej zasadzie, jak technicy policyjni, czy zwyczajni psychologowie. Jego zadania są bardzo konkretne i nie wychodzą poza ustalone ramy działań policji. Trochę obala to legendy, odziera z kolorowej otoczki, niemniej wciąż tak samo fascynuje.

Nietypowo, bo o polskiej profilerce, która pomaga w rozwiązaniu śledztwa, opowiada „Pochłaniacz” Katarzyny Bondy, pierwszy tom z serii Cztery Żywioły Saszy Załuskiej. Umiejętnie łącząc prawdę z fikcją literacką autorka stworzyła pełnokrwistą postać silnej kobiety, samotnej matki i doskonałej profesjonalistki, która jest po prostu dobra w tym co robi i nawet lubi to robić, pomimo chwil zwątpienia. Sasza ma swoje słabości, nałóg, który powraca jak w koszmarze oraz przeszłość, a w tej przeszłości mężczyznę, który zmienił jej życie na zawsze. Jest surowa tak dla siebie, jak i dla innych. Przyjazd do Polski otworzył jej nowe możliwości współpracy, ale jednocześnie na powrót wrzucił w otoczenie i ludzi, o których wolała zapomnieć. Jednak Sasza wchodzi w to, a swoje umiejętności wykorzystuje w rozwiązaniu sprawy o morderstwo w pewnym sopockim klubie.

Okładkowy02

A wszystko zaczeło się dwadzieścia lat wcześniej, w 1993 roku, gdy kilku nastolatków zadarło z bossem trójmiejskiej mafii. Giną ludzie, ale ślady zostają zatarte. Nikt nie chce rozjuszać bestii, która i tak zaczyna już wierzgać. Mijają lata, ci sami ludzie zmieniają ksywki, w szeregach przestępców zachodzi roszada. Biznesy również mają już inne nazwy, a głowa rodziny czai się za radami nadzorczymi swoim firm-widm. Kiedy w znanym klubie dochodzi do strzelaniny i są ofiary policja dopiero z czasem uświadamia sobie ciąg powiązań, łączy wątki, by rozwiązać sprawę. Jednak wraz z wyciąganiem brudów sprzed lat, pojawiają się niewygodne pytania tak dla policjantów, jak dla prokuratury i rodzin ofiar. Wkrótce atmosfera zaczyna się zagęszczać i tylko znalezienie sprawcy umożliwi zamknięcie pewnego rozdziału.

„Pochłaniacz” Katarzyny Bondy to jeden z tych kryminałów, które skradają się po cichu do czytelnika, by ni stąd, ni zowąd huknąć i popędzić ku porządnemu zakończeniu. Będąc pierwszym tomem zapowiadanej na cztery części serii, tom pierwszy rządzi się poniekąd swoimi prawami. Sporo jest tutaj wprowadzenia, zarówno w życie samej Saszy Załuskiej, jak w policyjne struktury i zależności między bohaterami. Aby w pełni pojąć co i jak będzie się rozgrywać, najpierw trzeba poznać wszystkich uczestników dramatu. Autorka skrupulatnie wprowadza czytelnika w świat reguł panujących w polskiej policji. Nie pomija opisów procedur, zasad systemowych, czy metod działania poszczególnych jednostek tak, by wszystko dało się z łatwością wyobrazić. Każda z postaci ma w powieści swój moment. Znamy ich motywacje, przeszłość i powoli rozpracowujemy tajemnicę. Dopiero wtedy następuje rozwiązanie akcji.

Mocną stroną „Pochłaniacza” jest odmalowanie polskiej rzeczywistości i zmian, jakie nastąpiły w trakcie ostatnich dwudziestu, dwudziestu pięciu lat w naszym kraju. Początek lat dziewięćdziesiątych to wciąż był czas zachłyśnięcia się wolnością. Z nor powychodzili ci, którzy pokątnie kręcili interesy na zachodzie w czasie komuny. Nowe zasady i nowe prawa pozwoliły im założyć biznesy, które jedynie pozornie były legalne, a tak naprawdę służyły za pralnie brudnych pieniędzy czerpanych z prostytucji, handlem kobietami, sprzedażą narkotyków, czy przemytem kradzionych samochodów. „Biznesmeni” po uszy zamieszani w interesy mafii, skorumpowani policjanci, czy wymiar sprawiedliwości. Dwadzieścia lat później świat obrócił się prawie o te sto osiemdziesiąt stopni i także przestępczość ewoluowała. Niby ta sama gwardia, ale zmiany widać już gołym okiem. Nie jest już tak łatwo przewalać kasą, gdy każdy może sprawdzić jej pochodzenie. I te zmiany pokazała Katarzyna Bonda umiejętnie łącząc przeszłość i teraźniejszość, gdzie niby wszystko jest inne, tylko gęby, które za tym stoją, wciąż takie same.

„Pochłaniacz” to doskonała intryga, brutalna proza i solidnie wykonana kryminalna robota. Pomimo pomniejszych niedociągnięć językowo-technicznych świat, jak i styl powieści pozostają wiarygodne. Nie znajdziecie tutaj poetyckich fraz niczym u Sir Conan Doyle’a, bo polskim służbom mundurowym, prostytutkom, barmankom, czy żołnierzykom mafii trudno byłoby wtłoczyć w usta eleganckie zdania. W zamian dostajemy żywy język i bohaterów, dla których ten sposób wypowiedzi jest jak najbardziej naturalny. Na dokładkę mamy tajemnicę z przeszłości, rodzinne i osobiste dramaty, a przede wszystkim Saszę Załuską, która swoją osobowością przyciąga czytelnika jak magnes. Przez fabułę przebija się także charyzma samej Katarzyny Bondy. Czuć pasję i fascynację tym, czym się zajmuje, bez ściemy, bez nadużyć. Nawet jeśli można się sprzeczać, czy nie za wcześnie przyznano autorce miano „królowej polskiego kryminału”, to jednak „Pochłaniacz” po prostu pochłania i nie pozostaje nic innego, jak wyczekiwać kolejnych tomów.

O.

KomiksWielkobukowy02-poprawka

*Za pierwsze spotkanie z autorką dziękuję Wydawnictwu Muza.

Komentarze do: “„Pochłaniacz” Katarzyna Bonda

  1. monweg napisał(a):

    Bardzo dobra opinia, podobno niezłej książki. Choć ostatnio się załamałam, bo spotkałam się z opinią tak krzywdzącą, robiącą z Bondy prawie półanalfabetkę, która nie wie do czego służy pióro. Dziękuję Ci za taką opinię. Właśnie czekam na egzemplarz w bibliotece (byłam 9 w kolejce).

    • Bombeletta napisał(a):

      Nie ma za co dziękować 🙂 Również czytałam tę negatywną recenzję, jednak jak dla mnie używanie tego rodzaju języka w mocnym kryminale nie jest dla mnie powodem do zjechania autorki. 🙂 Czyta się świetnie, opowieść jest godna, fajne zakończenie i oryginalna bohaterka – podobało się 😀

  2. Ja subiektywnie napisał(a):

    Ciekawie, ciekawie… Co prawda sama nie zaczytuję się często w kryminałach, ale tą właśnie książkę całkiem niedawno dorwała na wyprzedaży moja mama, więc chętnie się z nią zapoznam. 🙂

  3. lacunerhei napisał(a):

    Chyba nigdy nie przekonam się do polskich kryminałów…Chociaż… dużo czytałam o polskich mordercach z czasów PRLu – historiach prawdziwych i godnych niejednego amerykańskiego bestsellera tego gatunku. I to mi wystarczy. Prawda jest czasem o wiele brutalniejsza od fikcji. Na Bondę nie mam po prostu ochoty. Czytam recenzję, wierzę w pochlebstwa i mimo wszystko nie. Na razie ;>

    – Luka Rhei

    • Bombeletta napisał(a):

      Nie będę Cię namawiać, bo może sama zajrzysz sobie kiedyś z ciekawości chociaż 🙂
      Ja w ogóle miałam taki dość obły stosunek do współczesnej literatury polskiej i dopiero ostatnio odkrywam naszych rodzimych autorów. Powiem Ci, że dawno nie byłam tak pozytywnie zaskoczona. Aż żałuję, że dopiero teraz 😀

  4. joly_fh napisał(a):

    Zdecydowanie za wcześnie. Mnie Pochłaniacz w ogóle nie „pochłonął”, czytając go miałam wrażenie ogólnego chaosu – za dużo zdarzeń, nazwisk, bohaterów, nijak się ze sobą nie klejących – i wrażenie, jakby autorka chciała napisać 'polskie Millenium” (Sasha Załuska jest postacią mega schematyczną, jakich pełno zwłaszcza w kryminałach skandynawskich)

    • Bombeletta napisał(a):

      Jeśli skonfrontować Saszę z bohaterkami skandynawskich, czy amerykańskich kryminałów, to faktycznie jest schematyczna, ale z tego co się orientuję, jeśli chodzi o polskie książki tego typu, to jest chyba jedną z pierwszych, jak nie pierwszą, profilerką.
      Mi czytało się naprawdę dobrze. Nie wnikam, czy Katarzynie Bondzie zależało na czerpaniu inspiracji od Larssona, bo jak dla mnie całkiem nieźle sobie poradziła i stworzyła kryminał w polskim klimacie 🙂
      No ale to zawsze jest kwestia subiektywna i nie każdego może przypasować 🙂

  5. Bulehithien napisał(a):

    Lubię kryminały i chętnie się skuszę, ale może poczekam najpierw na recenzję kolejnej części, jak już się ukaże. Nie chciałabym zaczynać serii, która po dobrze zapowiadającej się pierwszej części okazuje się mało dopracowana w kolejnych odsłonach 🙂 Ale ciekawi mnie to, co dobre i polskie (i oczywiście kryminalne!).

    PS chyba zjadła Ci się jedna literka „r” w mini-komiksie. Czy nie powinno być „meurtrier”?

    • Bombeletta napisał(a):

      O rety! Dobrze, że zauważyłaś! Dziękuję :* Już poprawione 😀
      Spokojnie wyczekaj do kontynuacji, ale tak naprawdę to można traktować „Pochłaniacza” jako osobną powieść bez szwanku dla odbioru całości 🙂

  6. Małgośka napisał(a):

    A jakie to dobre w wersji audio czytane przez Kuleszę! Słuchało się świetnie 😀 Gdyby ktoś rozważał, polecam audiobook 🙂
    I o wiele lepiej mi podeszło niż poprzednie książki Bondy (jeszcze dwie czytałam)

  7. Agata napisał(a):

    Mimo kilku wad i drobnych niedociągnięć książka podobała mi się na tyle żeby czekać na najnowszą książkę o Załuskiej. Mam też na półce jedną ze starszych książek Bondy i jestem ciekawa jak to spotkanie wypadnie 🙂

  8. tanayah napisał(a):

    Jako że ostatnio się przeprosiłam z kryminałami, chętnie sięgnę po tę książkę i zapoznam się z Saszą Załuską 😀

  9. Jacek napisał(a):

    Poczytuję sobie po cichu Twojego bloga, ale ta recenzja zdumiała mnie na tyle, że aż się odezwę. Jak zwykle zgadzam się z Tobą czy bez obaw sięgam po recenzowane przez Ciebie książki, tak tutaj opinię mam kompletnie odwrotną.
    Dla mnie „Pochłaniacz” jest absolutnie bez polotu. Klisza na kliszy, a do tego z narracją zupełnie nudną. (Pierwsza rzecz z brzegu – dobre przedstawienie postaci to zdecydowanie nie jest opisywanie jej przez ileś stron ciurkiem – od wyglądu, po historie życiowe. Dużo lepiej rzucić kilka informacji i resztę ujawniać stopniowo – w dialogach, w zachowaniu postaci itp., pozostawiając jeszcze pole na wyobraźnię czytelnika.)
    O Bondzie słyszałem, że słynie z researchu i w sumie głównie dlatego po nią sięgnąłem – bardzo lubię taką „rzeczową/rzetelną fikcję”, a i często ciekawi mnie jak dane informacje zostaną rozegrane właśnie w fikcyjnej fabule. I cóż, jako mieszkaniec Trójmiasta z przykrością musiałem stwierdzić, że geograficznie panuje w książce anarchia. A nie musiała, naprawdę znajdujące się tam głupotki nie są potrzebne fabule…
    „Pochłaniacza” czytałem już jakiś czas temu, ale skrótowa recenzja została mi w głowie taka: absolutnie schematyczny kryminał, który chyba bardzo stara się taki nie być.

    • Bombeletta napisał(a):

      Wiesz co, może akurat to dlatego tak otwarcie podeszłam do tej powieści, bo już dawno nie czytałam kryminału/sensacji w tym stylu i po prostu dobrze się bawiłam przy lekturze 🙂 szału nie było jakiegoś, nie obyło się bez schematów, to fakt, ale całość przekonała mnie – dobry średni poziom kryminalny bez doszukiwania się ani sztucznych zalet ani wad 🙂 Tak po prostu dobra rozrywka, nic dodać, nic ująć.

Dodaj komentarz: