„Służące” Kathryn Stockett

Bombla_Sluzace

 

Początek lat sześćdziesiątych zarówno w Europie, jak i Stanach Zjednoczonych zwiastował nadchodzącą wielkimi krokami falę konfliktów, a co za tym idzie brutalnych zmian społeczno-kulturowych. Nowe pokolenie, które wyrosło na odgórnie narzuconych zasadach swoich rodziców, na bliźniaczych domkach w klonach podmiejskich osiedli, na towarzyskich spotkaniach i balach dobroczynnych, powoli zaczęło dostrzegać hipokryzję, skrywany pod płaszczykiem ideałów strach. Strach przed zmianą, przed podjęciem tego ostatniego wysiłku, który pozwoliłby ruszyć naprzód i przystosować się do nowego świata, który nadchodził, czy tego chcieli, czy też nie. Marsze, protesty, demonstracje… Rozpoczęła się epoka pamiętnych czynów, symbolicznych gestów i historycznych wydarzeń.

„Przez całe życie mówiono mi, co mam myśleć o polityce, kolorowych, byciu dziewczynką, jednak w tamtej chwili z kciukiem Constantine wciśniętym w moją dłoń, uświadomiłam sobie, że sama mogę wybierać, w co chcę wierzyć.”

„Czy nie taki był sens książki? Czy nie chodziło o to, żeby kobiety zrozumiały: ‘Jesteśmy tylko dwiema istotami ludzkimi, nie tak znowu wiele nas dzieli. Znacznie mniej, niż sądziłam.’”

Jedną ze zmian powstrzymywanych najdłużej było zniesienie segregacji rasowej. Uderzyło to w  dumę amerykańskiego Południa, w ich wiarę w nieśmiertelną legendę o bawełnianych polach, o panach i niewolnikach, o rozkapryszonych belle wychowywanych przez wierne niańki. Ten sztucznie wykreowany perfekcyjny świat w końcu miał upaść wraz ze swoją niesprawiedliwością i wyzyskiem. Jednak próbowano za wszelką cenę powstrzymać progres. A jednym z miejsc najdłużej opierających się przemianom był stan Mississippi, który do dzisiaj pozostaje na pierwszym miejscu w rankingu najbardziej rasistowskich stanów Ameryki Północnej.

O nieubłaganych zmianach, o walce o sprawiedliwość, wolność i zwykłe prawo do bycia człowiekiem opowiada niezwykła i niezmiernie poruszająca powieść, światowy bestseller pióra Kathryn Stockett zatytułowany „Służące” (oryg. „The Help„). To bardzo osobista historia, którą autorka nie bez przyczyna umiejscowiła w Jackson w stanie Mississippi. To jej rodzinne miasto, które od zawsze nosiło dla niej podwójną twarz, pielęgnujące obraz perfekcyjnego Południa rodem z „Przeminęło z wiatrem”, ale jednocześnie obrazujące wyzysk, zacofanie i niemożność dostosowania się do światowych przemian. Lata sześćdziesiąte to moment przełomowy, który najlepiej ukazuje jak bardzo Południe odstawało od reszty kraju. Przez dziesiątki lat narosły stereotypy, które hamowały rozwój i utwierdzały społeczność w ich błędnych założeniach. Kathryn Stockett wykorzystała swoje własne wspomnienia, doświadczenie swojego pokolenia, aby opowiedzieć piękną i mądrą historię o obalaniu barier, przebijaniu murów i zaufaniu bez względu na kolor skóry, czy pozycję społeczną. Historię o sile opowieści, o mocy słowa i o prawdzie, przed którą nie można uciec.

Okładkowy14

Kiedy Skeeter, córka plantatora bawełny, powraca na farmę rodziców po kilku latach studiów, szybko zdaje sobie sprawę, że jej własny mały świat zmienił się nie do poznania. Przyjaciółki założyły rodziny, wszystkie należą do elitarnych klubów, do Ligi Pań, a ich życie idealnie nakierowało się na tory ich matek i babć. Co więcej, jej ukochana niania Constantine odeszła ni stąd ni zowąd i nikt nie chce zdradzić, co zmusiło ją do odejścia bez pożegnania. Skeeter szuka nowego celu, szuka punktu zaczepienia i znajduje go w jednej z pomocy domowych swojej przyjaciółki – Aibileen. Panie z towarzystwa postanawiają hurtem wybudować osobne toalety dla służących, wymyślając kolejne absurdalne, niczym niepoparte tezy na temat chorób roznoszonych przez „kolorowych”. Skeeter wstydzi się. Oburza, ale nic nie mówi. W oczach Aibileen widzi gniew i ta iskra motywuje ją do działania. Postanawia zebrać historie niań, służących, pomocy domowych, spisać je i wydać w formie książki. Wbrew prawu, wbrew ustalonym normom – odważnie powiedzieć prawdę i dodać od siebie cegiełkę buntu przeciw niesprawiedliwości.

Skeeter to czarna owca towarzystwa w Jackson. Studia „namieszały” jej w głowie, wtłoczyły idee, które nie przystoją białej dziewczynie z Południa. Jej celem powinno być kontynuowanie tradycji rodzinnych, wzorowaniu się na dawnych belle – silnych, południowych pięknościach, paniach domu, matkach i żonach, otoczonych dziećmi, czarnoskórą służbą, zawieszonych w ideach sprzed wieków. Ona nie powinna zmieniać świata. Co więcej, ona nie powinna w jakikolwiek sposób myśleć, że ma do tego jakiekolwiek prawo. Jest kobietą. Jest słaba z założenia, a jej jedyną podporą powinna być tradycja – ziemia, plantacja i mąż. Powinna dbać o wygląd, mieć zawsze perfekcyjnie ułożone włosy, pruderyjne sukienki o klasycznym kroju, a przede wszystkim powinna mieć konserwatywne poglądy. Czuć się lepsza od białej hołoty, od ciemnoskórej służby, od wszystkich o niższej pozycji społecznej i dążyć przy każdej okazji do okazania swojej wyższości. A Skeeter jest inna.

Od obrazu idealnej niani, tej ciepłej, olbrzymiej mammy, wiernej aż po grób jednej rodzinie odstaje natomiast Aibileen. Po śmierci syna jej świat legł w gruzach. Z dystansu służby obserwuje swoją białą panią, jej przyjaciółki, męża, białą śmietankę z Jackson i jest bardziej niż świadoma, że coś jest nie tak. Aibi ma potrzebę, aby coś zmienić. Boi się swoich pragnień, ale jest to silniejsze od niej. Opiekuje się dwuletnią Mae Mo i już widzi, że dziewuszka pewnego dnia stanie się swoją mamą, powielając nieświadomie wpajane jej od dzieciństwa wzorce. Dlatego też Aibileen uczy Malutką tolerancji. Codziennie powtarza jej, że jest dobra, mądra, jest ważna, a kolor skóry i w ogóle powierzchowność nie mają znaczenia. Liczy się wnętrze, liczy serce i otwartość na innych. Mae Mo chłonie słowa ukochanej niani jak gąbka, powtarza po cichu historyjki, z braciszkiem odgrywa scenki z udziałem Martina Luthera Kinga… Aibileen nie robi tego dla swojej białej pani, ale dla samej siebie, jako cichy rewanż, żeby pokazać, jaką moc mają odpowiednio nakierowane słowa.

Zarówno Aibileen, jak i Skeeter obalają stereotypy. Obalają utrwalone w świadomości południowców obrazy. Służąca i biała pani. Dojrzała kobieta i młoda dziewczyna. A tak naprawdę, po prostu dwoje ludzi. I to wystarczy w zupełności. Obie są jak latarnie morskie dla pozostałych kobiet, tak czarnych, jak i białych, które poszukują wyzwolenia w świecie obwarowanym absurdalnymi zakazami. W krainie, w której nawet założenie zbyt obcisłej sukienki może zesłać na wieczną towarzyską banicję, gdzie wypożyczenie „nieodpowiedniej” książki z biblioteki może grozić reperkusjami prawnymi. Ich przyjaźń, którą z czasem nawiązują przy tworzeniu wspólnej książki staje się dowodem na to, że ludzi łączy pasja, wspólne cele, pragnienie realizowania większych idei, a nie kolor skóry, przynależność do określonej grupy społecznej, czy kółka towarzyskiego. Jakim zaskoczeniem okazuje się, gdy Skeeter zdaje sobie sprawę, że jej przyjaciółki nigdy nie były jej tak naprawdę bliskie!

„Służące” Kathryn Stockett to wyjątkowa powieść, której pozytywne przesłanie, subtelność przekazu i wzruszający wydźwięk, zmuszają czytelnika do refleksji niemal po każdym rozdziale. Dramatyczne wydarzenia historyczne, przełomowe momenty, które w końcu popchnęły naprzód zmiany są niby tłem dla fabuły powieści, ale tak naprawdę ta opowieść nie mogłaby zaistnieć, gdyby nie bardzo konkretny kontekst społeczno-kulturowy. Amerykańskie Południe już dawno nie było tak dwuznaczne, tak rozedrgane, tak pełne wewnętrznej walki. Bohaterki obalają mury, przebijają się przez granice – są nowym głosem. Kobiecym, ludzkim, kolejnym, który zmienił świat na lepsze.

KomiksWielkobukowy14

O.

P.S. A po więcej „Służących” w trochę innym stylu i w innej odsłonie zapraszam na vloga:

Komentarze do: “„Służące” Kathryn Stockett

  1. takitutaki napisał(a):

    ekranizację widziałem i bardzo udana jest.. chciałem wcześniej przeczytać.. ale jakoś nie umiałem trafić na nią.. ale myślę, że kiedyś sięgnę, bo porusza ciekawe tematy niewolnictwa..

  2. zabaa napisał(a):

    Zgadzam się w pełni. „Służące” to piękna i mądra opowieść, a autorka ujęła mnie przede wszystkim kreacją bohaterów. Zwłaszcza kapryśnych pań domu. Książka przypomina mi też „Zabić drozda”, tematyka podobna i taka inna zarazem 🙂 ale uderza w tę samą strunę wrażliwości u mnie 🙂 Czytałaś może?

  3. tanayah napisał(a):

    Jak wiesz, oglądałam film (nie wiedziałam wtedy, że jest na podstawie książki). Książka do nadrobienia koniecznie! Uwielbiam takie mądre i wzruszające lektury <3

  4. Lina napisał(a):

    Oj, tak! Zdecydowanie to piękna i mądra książka, którą czytałam zachłannie i było mi bardzo smutno kiedy się skończyła. Przede mną jeszcze film 🙂

  5. Lolanta napisał(a):

    Wspaniała książka, którą wszystkim ciągle polecam 🙂 Kawal historii, świetne postacie. Nic tylko czytać 🙂

    Bardzo mi się podoba okładka w czerni i dzisiejszy komiks 😀

  6. Agata napisał(a):

    Uwielbiam powieści amerykańskiego Południa, a „Służące” to jedna z moich ulubionych. Niedawno widziałam, po raz kolejny, film. Też świetny zresztą 🙂

  7. Lunafly napisał(a):

    Ciekawe kiedy ja to wszystko przeczytam , kolejna książkę dzięki Tobie wynotowalam do listy ” Koniecznie” , życia nie starczy…a dzisiaj znowu buszowałam po księgarni i skończyło się na 3 kolejnych…

  8. Gosia Oczko napisał(a):

    Absolutnie rewelacyjna! Jedna z moich topowych książek w podsumowaniu 2014 r. Świetna narracja, dobrze nakreślony problem (który zmotywował mnie do zagłębienia się historii USA), ciekawa historia. Swoją drogą – dla mnie ta książka o wykluczeniu dwojakiego rodzaju – nie tylko ze względu na rasę, ale też na środowisko, w jakim się obracasz.

  9. Fuyumori napisał(a):

    Od „Służących” zaczęła się moja fascynacja tematem rasizmu, szczególnie wobec czarnych. Najpierw przypadkiem trafiłam na film, który zachwycił mnie niesamowicie. Z kolei na książkę skusiłam się też z pomocą tego szczęśliwego zrządzenia losu, kiedy to będąc Lublinie (obowiązkowo) trafiłam do księgarni. Po przeczytaniu utonęłam całkowicie, i jak film mnie zachwycił tak książka zagnieździła się po wieki wieków w moim sercu. Absolutnie cudowna i poruszająca, zawierająca pełnowymiarowe postacie, a niektóre chciałabym nawet poznać w realu 🙂
    Pozdrawiam! ^^

    • Bombeletta napisał(a):

      To w takim razie ogromnie polecam Ci jeszcze dwa tytuły: „Sekretne życie pszcżół” Sue Monk Kidd oraz „Umiłowaną” Toni Morrison – zachwycisz się 🙂 Pozdrowienia! :*

      • Fuyumori napisał(a):

        Po „Służących” sięgnęłam właśnie po „Sekretne życie pszczół” 🙂 Bardzo przyjemna, lekka i mądra pozycja. Potem padło na „Zabić drozda, a na półce czekają już na mnie „Czarne skrzydła” 😀 O „Umiłowanej” nie słyszałam, ale myślę, że chętnie sięgnę po tą historię.
        Dziękuję i pozdrawiam! ^^

  10. J. napisał(a):

    Tyle się pozytywnych recenzji o tej książce naczytałam, że ją w końcu kupiłam i zamierzam przeczytać w wakacje. Brzmi naprawdę niesamowicie wciągająco :).

Dodaj komentarz: