Bezsenne Środy: „Christine” Stephen King – Recenzja

Bombla_Christine

Pierwszy, własny samochód. Niezapomniane chwile. Ten widok, ten zapach, to uczucie powalającej dumy – karoseria, tapicerka, felgi… Pierwsze zerknięcie w lusterko. Dotyk skóry pod palcami kierownicy. Detale, które tylko to debiutanckie oko może uchwycić. I poczucie, że wystarczy tylko przekręcić kluczyk i zniknąć. Raz, dwa, pełny bak, cztery koła w locie, przemierzają drogi. Wolność w najczystszym wydaniu, bo właśnie otwarta, pusta szosa idealnie sprawdza się tutaj jako symbol. Nic dziwnego, że w Stanach Zjednoczonych pierwszy samochód pojawia się jako jeden z najpopularniejszych prezentów na szesnaste urodziny. To takie wejście w dorosłość. Pierwsza prawdziwa własność i od razu gigantyczna odpowiedzialność. Jedno jest pewne – pierwszy samochód zapamiętuje się na zawsze i żaden kolejny nie zrobi już takiego wrażenia.

Tak jak wrażenie zrobił wspaniały plymouth fury z 1958 roku na Arniem Cunninghamie w doskonale strasznym motoryzacyjnym horrorze Stephena Kinga zatytułowanym „Christine”.

“Well I’m not braggin’ babe so don’t put me down
But I’ve got the fastest set of wheels in town
When something comes up to me he don’t even try
Cause if I had a set of wings man I know she could fly
She’s my little deuce coupe
You don’t know what I got”

My Little Deuce Coupe Beach Boys

Christine to imię samochodu. To potężna maszyna, która opętała umysł siedemnastoletniego Arniego dosłownie w chwili, gdy tylko ją ujrzał wystawioną na sprzedaż. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Cios prosto w serce. Christine wiedziała kogo uwieść – zakompleksiony, nielubiany i wyszydzany chłopak o złotych rękach doskonałego mechanika i samochodowej pasji był idealnym materiałem na nowego właściciela. I rzuciła na niego urok. Od momentu spotkania Christine, pierwszej wspólnej jazdy i chwil spędzonych w garażu, Arnie nie myśli już o niczym, o nikim innym, tylko o niej. O tej czerwieni, o chromowanych wykończeniach, o uczuciu, jakie przepełnia go, gdy jest blisko. Z czasem Arnie zmienia się. Zaczyna się przekształcać, mutować, tak, że czasami już sam nie wie kim jest. Ale z pewnością nie jest już tym samym siedemnastoletnim niewinnym chłopakiem co na początku. Christine nie pozwoliłaby mu na to. Ona szuka zemsty. Wścieka się i zaczyna polowanie.

Okładkowy46

„Christine” Stephena Kinga to niesamowita opowieść o pierwszej miłości, o obsesji i o manii, ale przede wszystkim to historia samochodu, który potrafi opętać swojego właściciela tak, że myśli wyłącznie o niej, a jej priorytety stają się jego priorytetami. Kradnie duszę, zatruwa ją, formuje na własne potrzeby. Ona bywa zazdrosna, całkiem często. Potrafi się mścić nie tylko za swoją krzywdę, ale także za krzywdy Arniego. Wie, jak pokonać rywalkę, gdy taka pojawi się na horyzoncie. W końcu ona może być w jego życiu tylko jedna. Samochód jak demon, samochód jak drapieżna kobieta, a ten samochód to Christine.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo w snach dwa reflektory świecą niczym złowieszcze oczy.

O.

*Za powieść dziękuję wspaniałej Beatce – to był cudowny prezent!

**Po więcej Christine, po więcej rock’n’roll’a i po więcej chromu i stali koniecznie zajrzyjcie na VLOGA!

Komentarze do: “Bezsenne Środy: „Christine” Stephen King – Recenzja

  1. Beata napisał(a):

    Kochana Olu bardzo ładnie piszesz będę cię męczyć żebyś napisała książkę będę to powtarzała milion razy do póki nie napiszesz książki

  2. Ewa Książkówka napisał(a):

    Aj, cuuudnie opowiedziałaś o „Christine”. I tak się cieszę, że podzielasz moją miłość do tej powieści. 😀 Krysia – jedyna, niepowtarzalna, wspaniała i urzekająca. 😀

  3. takitutaki napisał(a):

    o! dawno Kinga nie czytałem, to może być coś.. bo tą książkę chyba nawet mam gdzieś na pułce.. albo nawet ebooka mam.. tak więc przyszykuje na urlop 😀

  4. ekruda napisał(a):

    Jak się cieszę, że sprzedałam już swój pierwszy samochód 😉 Akurat tej książki Kinga nie czytałam, ale muszę przyznać, że horror motoryzacyjny brzmi super egzotycznie.

  5. Książocholiczka napisał(a):

    Ale mi narobiłaś smaka <3 Lista wciąż rośnie a czasu brak..
    Od dłuższego czasu, chcę przeczytać coś Kinga. Jak myślisz- co byłoby na mój debiut z Kingiem? ( najmniej straszne, żeby dawkować emocje 🙂 )
    Pozdrawiam cieplutko <3

  6. Agata napisał(a):

    Opętany samochód – taki pomysł może przejść tylko u Kinga 🙂 „Christine” jeszcze nie czytałam, ale mam w planach 🙂

  7. Luka Rhei napisał(a):

    Jak świetnie było znowu poczytać o „Christine” <3 Może to dziwne, ale to jedna z moich ulubionych książek Kinga. Może dlatego, że lubię stare samochody 😉 Pamiętam, że miałam wielką frajdę przy czytaniu i chyba sobie niedługo ją odświeżę. Super, że pojawiła się w Bezsennych Środach 🙂

    • Bombeletta napisał(a):

      Kochana, to wcale nie jest dziwne, bo ja się autentycznie zakochałam 😀 Aż żałowałam przez moment, że dopiero teraz poznałam „Christine” <3

Dodaj komentarz: