„Czarne Skrzydła” Sue Monk Kidd – recenzja

Bombla_CzarneSkrzydła

Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych zrodziła się w wielkich bólach – sytuacja polityczna była tak niepewna, zagrożenie ze strony Korony Brytyjskiej z Królem Jerzym na czele wciąż tak realne, że połączenie trzynastu kolonii w jedną, niepodległą i wolną wydawało się jeszcze nie do końca rzeczywistym konceptem. Thomas Jefferson, jeden z ojców założycieli i sygnatariuszy dokumentu, zgodnie z własnymi przekonaniami, zgodnie z pragnieniem stworzenia nowego państwa, wolnego od ucisku i niesprawiedliwości napisał w oryginalnej wersji:

„Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie stworzeni są równymi, że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że w skład tych praw wchodzi życie, wolność i swoboda ubiegania się o szczęście (…)”

W swojej naiwnej wierze w człowieka i dobro poruszył również temat niewolnictwa, które nazwał

„okrutną wojną przeciw samej naturze ludzkiej”.

Jeśli nie jest Wam znamy ten ustęp Deklaracji Niepodległości, to musicie wiedzieć, iż po burzliwej debacie jaka nastała podczas kongresu, fragment ten został wykreślony na rzecz reprezentantów dwóch stanów Południa: Georgii i… Karoliny Południowej.

To właśnie w Karolinie Południowej, niecałe trzydzieści lat po ustanowieniu Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych, rozpoczyna się fabuła przejmującej powieści Sue Monk Kidd zatytułowanej „Czarne Skrzydła”. Karolina Południowa, podobnie jak Georgia, należały do tych stanów i kolonii jeszcze za czasów panowania Anglików, których podstawowa gospodarka, ekonomia i polityka opierały się właśnie na niewolnictwie. Rozległe plantacje bawełny, ryżu, owoców były najważniejszym filarem, ostoją stabilności, a jednocześnie miejscem kaźni i więzieniem dla setek tysięcy niewolników sprowadzanych najpierw bezpośrednio z Afryki, potem z Barbadosu i kolonii kubańskich. Niewolnictwo i plantacje określano nawet łagodnie „południowym stylem życia” – oczywistym porządkiem rzeczy, który ustanowił sam Bóg, nakazując katorżniczą pracę i terror mężczyzn, kobiet i dzieci. Wolne Stany Zjednoczone w obawie przed wojną domową oficjalnie zrezygnowały z walki o zniesienie niewolnictwa. Ale ruchy abolicjonistyczne ruszyły z impetem, a dwóch ojców założycieli, wyżej wspomniany Thomas Jefferson i Benjamin Franklin, całe swoje życie walczyli z niesprawiedliwością.

Okładkowy76

Sara Grimké jest szóstym dzieckiem jednego z sędziów sądu najwyższego Karoliny Południowej i jednocześnie dumnego plantatora, który w swojej posiadłości w Charlestonie, jak i na plantacji na prowincji, utrzymuje całą grupę niewolników. Jedną z nich jest mała Hetty, zwana Szelmą, córka Charlotte – najlepszej szwaczki w mieście. Charlotte uczy córkę buntu przeciw białym, pokazuje, jak realizować się w pracy, jak tworzyć siebie i nigdy nie zapominać o swoich korzeniach. Natomiast Sara, wychowana w tradycyjnych wartościach Południa, sama, instynktownie rozumie, że drugiego człowieka nie można posiadać, bez względu na pochodzenie, czy kolor skóry, i gdy matka na jedenaste urodziny symbolicznie prezentuje jej Hetty, dla Sary jest to znak, że musi rozpocząć walkę z na własną rękę. Od tej chwili więź między dziewczynkami zacieśnia się, stają się przyjaciółkami na przekór wszystkiemu i wszystkim, a Sara przekonuje się szybko, że bycie kobietą to również jest forma zniewolenia. Celem jej życia staje się już nie tylko wyzwolenie Hetty, ale wyzwolenie siebie i odzyskanie prawa głosu (w powieści symboliczne ukazane poprzez jąkanie) – to jej inspiracja, która prowadzić będzie ją przez wszystkie kolejne lata i całe dorosłe życie.

„W okamgnieniu uświadomiłam sobie, jakie jest moje przeznaczenie. Zostanę prawnikiem.
Oczywiście wiedziałam, że nie ma kobiet prawników. Kobiety spełniały się wyłącznie w sferze zajęć domowych i kwiatuszków, którymi ozdabiały kartki w swoich szkicownikach. Kobieta, która chciałaby zostać prawnikiem – cóż, to prawdopodobnie oznaczałoby koniec świata. Ale z małego żołędzia wyrasta wielki dąb, prawda?”

Sue Monk Kidd w „Czarnych skrzydłach” opisała fikcyjne losy prawdziwej postaci historycznej, jaką była właśnie Sara Grimké, czyli jednej z pierwszych w historii działaczek myśli abolicjonistycznej i prekursorek feminizmu. Należy tutaj nadmienić, iż ruchy wyzwoleńcze składały się przede wszystkim z męskich członków społeczności, a obecność kobiet w tym również zamkniętym środowisku stała się nie lada wydarzeniem. Siostry Grimké (do Sary dołączyła młodsza siostra Angelina) razem rozpoczęły zaciętą walkę, której punktem wyjścia był los niewolników, niemniej im manifesty nakierowane były na zrzucenie wszelkich kajdan, w tym, przede wszystkim, na wyzwolenie kobiet spod jarzma patriarchatu. Jednak zanim udało się Sarze i Ninie otwarcie wystąpić ze swoimi poglądami, stawić czoła konwenansom i w końcu przemówić w imieniu nie tylko swojej płci, ale wszystkich uciskanych istnień, musiały przejść długą drogę do wyzwolenia spod władzy własnych przekonań i wewnętrznych słabości.

Sue Monk Kidd stworzyła tym samym opowieść o dwóch rodzajach niewolnictwa – o niewoli duszy i niewoli ciała. Sara przez lata była uwikłana w sposób rozumowania południowców. Zakorzeniona w strukturach, którymi szczerze gardziła, którymi się brzydziła, a które trzymały ją krótko na smyczy. Rola południowej kobiety, plantacyjnej belle, miała polegać na cichym, uprzejmym godzeniu się z własnym losem – dziewczyna nie miała czytać, nie miała się uczyć, tylko siedzieć, pachnieć i w odpowiednim czasie wyjść za mąż, by wkrótce otoczyć się wianuszkiem własnych dzieci i niewolników. Zaklęty krąg, bez szansy na przerwanie. Sara potrzebowała lat wyrzeczenia, żeby zrozumieć słowa „Zachowanie milczenia w obliczu zła również jest złem samym w sobie”. Natomiast Hetty zwana Szelmą urodziła się zniewolona, jednak wewnątrz wolna. Gdy jej umysł snuł fantazje o wolności, tej minimalnej – do spokoju, do czytania, do nauki – na każdym kroku odbierano jej i jej bliskim godność, okazywano wzgardę i traktowano jak rozleniwione dziecko, które nie rozumie zasad panujących wokół. Bunt wymaga niezwykłej odwagi, a Hetty, podobnie jak jej matka, potrafiła buntować się aż do krwi, do ostatecznego poświęcenia. I nigdy nie zapomniała kim jest i skąd przybyła jej rodzina.

„Czarne Skrzydła” Sue Monk Kidd to wielowymiarowa opowieść o odwadze, o nieustannej walce oraz o sile, jaka płynie ze świadomości swojej wartości i wyjątkowości. To historia bitwy o godność, o bycie człowiekiem i niezbywalne prawa do istnienia oraz wolności, bez względu na kolor skóry, na płeć, na pochodzenie. To opowieść zakotwiczona w jednym z najtrudniejszych etapów historii Stanów Zjednoczonych, ważna właśnie dla czytelników, którzy mają świadomość przemian i skutków, jakie te zmiany przyniosły, iskry, jaką wznieciły, a która wybuchła z impetem czterdzieści lat później.  Sue Monk Kidd stworzyła piękną i wyjątkową powieść – „Czarne Skrzydła” są świadectwem kobiecego uporu, siostrzanej miłości jednomyślności, gdy chodzi o sprawy najważniejsze – o prawdę i wolność wyboru, wolność osobistą, wolność do życia na własnych warunkach.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Księgarnią Internetową Bonito.

PodziękowanieBONITO02

**Po więcej „Czarnych Skrzydeł” koniecznie zajrzyjcie na VLOGA 🙂 

Komentarze do: “„Czarne Skrzydła” Sue Monk Kidd – recenzja

  1. Kamila napisał(a):

    Już po samej recenzji baardzo mi się podoba. Po przeczytaniu „Sekretnego życia pszczół” mam ochotę na więcej powieści Sue Monk Kidd.

    • Bombeletta napisał(a):

      Ogromnie się cieszę 😀 To powieśc o większym rozmachu, ale równie wspaniała, a dla niektórych nawet lepsza od „Sekretnego…” 🙂

  2. zajeckicajec napisał(a):

    Czeka już na mojej półce i mam nadzieję, że spodoba mi się jeszcze bardziej niż „Sekretne życie pszczół”. Tematy ciężkie, ale takie zawsze pochłaniają w całości.

  3. Glonek napisał(a):

    Jestem zachwycona i przejęta tym opisem :O Mam nadzieję, że przekonam się na własnej skórze jak autorka wykreowała tak silne kobiece postacie 🙂 Czekam na filmik i dziękuję za recenzję 🙂

  4. tanayah napisał(a):

    Ooo, świetna recenzja 😀 Cieszę się, że i Tobie spodobała się książka – to, póki co, moja najukochańsza powieść Sue Monk Kidd <3

  5. Fiolka K napisał(a):

    Czytałam. Pojawiają się opinie, że to lepsza książka niż „Sekretne życie pszczół”, ale mnie tak się nie wydaje. Po prostu obydwie pokazały problem niewolnictwa w różny sposób – jedna wszyła przyjemna, druga jest bardzo poważna. Relacja z Szelmą wypaliła się i było to dla mnie bardzo smutne. Książka zainspirowała mnie do poszukiwania informacji o siostrach Grimke i mam nadzieję, że dowiem się o nich więcej. W każdym razie „Czarne skrzydła” warto przeczytać 🙂

  6. Justyna W. (Owca z Książką) napisał(a):

    „Czarnych skrzydeł” jeszcze nie czytałam. Znam jedynie „Sekretne życie pszczół”, ale widzę, że autorka porusza się na swój sposób w jednorodnej tematyce. Zawsze chodzi o jakąś wolność (: Niezwykle przyjemnie wspominam lekturę Pszczółek, bo pani Sue ma dar do snucia opowieści i człowiek nawet nie czuje, że już połowa lektury za nim. „Czarne skrzydła” też tak dobrze się czyta? Z resztą, sama się przekonam (:

    • Bombeletta napisał(a):

      Tematyka podobna, problem podobny, ale od zupełnie innej strony 🙂 Tym razem jest mniej magicznie, mniej tajemniczo i z większym rozmachem – to powieść bardzo realistyczna i w kontekście historycznym, ale czyta się cudownie 🙂 Narracja jest dwuosobowa, bo raz opowiada Hetty, raz Sara, na zmianę, więc połyka się migiem 🙂

  7. Nieortodoksyjny. napisał(a):

    Już od jakiegoś czasu próbuję się zabrać za książki Sue Monk Kidd, ale zawsze coś staje na przeszkodzie (czyli inna książka).

    Chociaż czytając trochę recenzji wychodzi na to, że „Sekretne życie pszczół” ponoć lepsze od „Czarnych Skrzydeł”, chociaż tematyka raczej podobna?

Dodaj komentarz: