Bezsenne Środy: „Beczka Amontillada” Edgar Allan Poe

Bombla_BezsenneAmontillado

Amontillado, jak pewnie wiedzą wszyscy znawcy dobrych trunków i wyrafinowanych alkoholi, to bardzo cenny rodzaj hiszpańskiej sherry. Natomiast sherry to inaczej wzmocnione wino, pochodzące oryginalnie z Andaluzji, uwielbiane przez Brytyjczyków i sprowadzone przez Krzysztofa Kolumba do Nowego Świata. Co jednak jest tak wyjątkowe jeśli chodzi właśnie o Amontillado, to fakt, że mogli o nim słyszeć nie tylko koneserzy win, smakosze, czy degustatorzy, ale także czytelnicy i wielbiciele horroru, klasycznej, dobrej grozy. W kontekście nie lada mrocznym, w zasadzie to naprawdę nieprzyjemnym i śmiertelnie tajemniczym, bo Amontillado to trunek, który należy cenić, trzeba o niego dbać, przechowywać w chłodnym, suchym miejscu, na przykład w podziemiach…

O tym wyjątkowym gatunku sherry, o umiłowaniu do rzadkich alkoholi, ale przede wszystkim o strasznej zemście opowiada historia Edgara Allana Poe zatytułowana… „Beczka Amontillada”.

„— Bracie Fortunato, dobrze, że cię spotykam. Jakże wspaniale dziś wyglądasz! — Ale właśnie otrzymałem beczkę Amontillada, a w każdym razie — wina, którego mi pod tą nazwą dostarczono, i jestem pełen wątpliwości.

— Jak to? — zawołał — Amontillada? Beczkę? Nie wierzę! I na domiar w środku karnawału!

— Jestem pełen wątpliwości — odrzekłem — a byłem tyle głupi, że opłaciłem całą wartość Amontillada bez porozumienia się z tobą. Nie mogłem cię znaleźć, a bałem się, że stracę tymczasem sposobność.

— Amontillado!

— Jestem pełen wątpliwości.

— Amontillado!

— I chcę je wyjaśnić.

— Amontillado!”

Czas karnawału to zwodniczy czas o czym przekonał się niejaki Fortunato, pewien szlachcic włoski, na którym dokonano przeokrutnej zemsty. W błazeńskim stroju, rozpity i szczęśliwy nie zdaje sobie sprawy, że już niebawem przyjdzie mu słono zapłacić za krzywdy wyrządzone swojemu współziomkowi, dawnemu przyjacielowi – Montresorowi, który wspomina tę historię. Fortunato, nieświadomy grożącego mu niebezpieczeństwa, zostaje skuszony do piwnic domostwa Montresora, opuszczonego pośród szaleństwa karnawału. A przyobiecano mu dokonać degustacji i sprawdzić, czy zakupiona beczka tak cenionego Amontillada jest dokładnie tym, co obiecywali sprzedawcy. I tak dwoje dawnych przyjaciół, dziś mściciel i jego ofiara, schodzą coraz niżej do katakumb, w ciemności, pośród zawilgotniałych murów podziemi…

CaskofAmontillado-Clarke

„Beczka Amontillada” Edgara Allana Poe to jedno z jego najsłynniejszych opowiadań, wykorzystujące jakże znamienny dla jego twórczości motyw podziemi, starych murów i zemsty dokonanej w bardzo tradycyjnej formie. To opis koszmaru, nieostrożności, tępiej wiary, że o nikczemnościach nikt nigdy się nie dowie, jeśli przywdzieje się błazeński strój i maskę wiecznego kuglarza. To tradycyjna narracja Poe – opowieść jak wspomnienie, dawny sen, pół-prawda, która zaginęła gdzieś w podziemiach. Oczywiście czytelnik z łatwością może także zwątpić w zdrowie psychiczne narratora, bo typowy w tej narracji jest element lekko histeryczny, obsesyjny, słychać w tle szaleńca i niepewność wkrada się do naszego umysłu, niezrozumienie dla jego pobudek. Jedno pozostaje pewne – zemsta najlepiej smakuje na zimno, z kieliszkiem Amontillada w dłoni.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo wydaje mi się, że słyszę krzyk dobywający się spod ziemi.

O.

*Opowiadanie Edgara Allana Poe „Beczka Amontillada” w przekładzie Bolesława Leśmiana możecie przeczytać po polsku, za darmo na stronie Wolnych Lektur TUTAJ.

Komentarze do: “Bezsenne Środy: „Beczka Amontillada” Edgar Allan Poe

  1. Pyza Wędrowniczka napisał(a):

    Bardzo mało już z tego opowiadania pamiętam oprócz ogólnego nastroju — on faktycznie zapada w pamięć. Tego dialogu, który przytaczasz, nie pamiętałam, a przecież on cudownie wprowadza w klimat utworu i doskonale realizuje to, o czym się często mówi: żeby przez samo to, jak prowadzony jest dialog, zarysować charaktery postaci. Ale ja właściwie nie o tym chciałam, tylko o tym, że we właśnie czytanym przeze mnie „Fiasku” Lema znajduje się aluzja do tego opowiadania, więc jak zobaczyłam, że o nim piszesz, to od razu przywędrowałam zobaczyć, co :).

  2. ekruda napisał(a):

    Ha, czytało się, czytało 🙂 A kilka dni temu skończyłam Opowieści niesamowite w wersji audio i jestem na świeżo z tą mroczną atmosferą. Hop-Frog i Król Dżumiec nie dają o sobie zapomnieć, a to znaczy, że ja też dzisiaj nie śpię 😀

  3. secrus16 napisał(a):

    Już wspominałem, że mam tendencję do zapominania fabuł Poego, a pamiętania ich klimatu, atmosfery… To chyba wskazuje, co jednak stoi u Mistrza na pierwszym miejscu 🙂 Kiedyś, gdy czytałem wszystkie „Opowieści niesamowite”, spisywałem sobie na świeżo krótkie wrażenia po każdym opowiadaniu. Tak pisałem o „Beczce Amontillada”:

    „Znów tematyka zemsty, teraz: skrzętnie przemyślanej i zbudowanej na bezlitosnym dążeniu do celu. Czyta się bardzo lekko (może ze względu na dość dynamiczne dialogi), a zakończenie jak zwykle nie pozostawia niedosytu. To chyba jedno z niewielu opowiadań, gdzie narrator-morderca nie doznaje na końcu utworu jakiejś klęski”.

    I siódemeczkę dałem 🙂 Te świetne dialogi przypomniałaś mi właśnie przytoczonym cytatem, dobrą fabułę pierwszym akapitem, a gęsty klimat całą resztą 😀

    I co jak co, ale kreację szaleństwa to Poe powinien mieć na wyłączność, w papierach!

    • Bombeletta napisał(a):

      AMONTILLADO! 😀 Faktycznie atmosfera to pierwsze miejsce u Edgara 🙂 I to opowiadanie oddaje idealnie dwufazowość narratora – z jednej strony chcemy mu wierzyć, że musiał się zemścić, ale z drugiej – te obsesje, ta histeria… 😀

  4. Joanna Malita napisał(a):

    Pamiętam, że zbiór opowiadań Poego przyjęłam w formie audiobookowej i do dziś mam w uszach głęboki głos lektora, który wołał: „Amontillado!” 😀

  5. Ciacho napisał(a):

    Bardzo dobre opowiadanie i recenzja. Dla mnie jednak stale, niezmiennie i nieodwołalnie najlepszym opowiadaniem jest „Studnia i wahadło”. Żadne inne opowiadanie, czy to Poego, czy Lovecrafta, czy każdego innego pisarza klasycznego, czy współczesnego, grozy nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Jak znasz Poego to te opowiadanie też z pewnością znasz. 🙂
    Trafiłem tu przypadkiem przez ranking Pressa i widzę fankę Kinga, Ketchuma, Lovecratfa i McCarthy’ego, która jeszcze czyta Poego, Blackwooda i wiele innych, interesujących mnie na co dzień pisarzy, i która jeszcze do tego bardzo dobrze i „przebojowo” pisze na ich temat. Od dzisiaj zaglądam tu systematycznie. 🙂 Pozdrawiam serdecznie, Kamil

    • Bombeletta napisał(a):

      Ooo! Na mnie „Studnia i wahadło” nie zrobiło aż takiego wrażenia, ale musze przyznać, że czytałam tylko raz i dawno temu, więc zainspirowałeś mnie do przypomnienia sobie, tym bardziej, że pamiętam jego osobliwy klimat 🙂
      Jest przeogromnie miło – groza to (nie ma co ukrywać) mój ukochany gatunek literacki. Moc tytułów wciąż do nadrobienia, ale to właśnie jest wspaniałe 🙂 Jak będziesz miał coś świetnego do polecenia, to pisz i polecaj – będe testować!

  6. Ciacho napisał(a):

    Jeśli nie znasz naszego polskiego klasyka grozy to Stefan Grabiński i jego przykładowy zbiór – „Demon ruchu”.
    Ze współczesnych np. „terror” Simmonsa (to w zasadzie powieść historyczna z elementami grozy + trochę mitologii eskimoskiej, świetna rzecz) „Najciemniejsza część lasu” Campbella (horror psychologiczny) ; „Sukkub” Lee (mega ostry, coś w stylu ketchumowego „Poza sezonem”) ; „Opiekunowie” Koontz. To tak kiedyś, jak nie czytałaś. Szczególnie tego Simmonsa polecam, bo jest kapitalny, a niedawno był wznowiony. 🙂

    • Bombeletta napisał(a):

      Grabińskiego znam, ale muszę w końcu wykorzystać na Besennych 🙂
      Co do „Terroru” to już czytałam i jest nawet recenzja – uwielbiam tę powieść! Jest niesamowicie klimatyczna i po prostu rewelacyjna 🙂
      „Sukkub” wciąż czeka, ale za to „Incubi” Edwarda Lee już za mną (też jest recenzja), podobnie jak „Opiekunowie” – to nawet jakoś niedawno czytałam i przeżywałam strasznie na vlogu 🙂
      Zapisuję „Naciemniejszą część lasu” – sprawdzę co i jak i na pewno nadrobię 🙂

      • Ciacho napisał(a):

        Ach, aby z jedną mi się udało zaskoczyć. 😛 Nie przeglądałem całego bloga, bo zajęłoby mi to pewnie kilkanaście godzin. 🙂
        Czytałaś coś jeszcze od Simmonsa, czy poprzestałaś na tej książce? To jest generalnie pisarz sf, ale jeszcze „Trupią otuchę” napisał całkiem nieźle.
        To pewnie Sukkub będzie taki sam, bo to ten sam motyw, tyle że z kobietami. 🙂
        Sprawdź, sprawdź. Campbell ma bardzo specyficzny styl, bardziej momentami straszy klimatem i nieznanym, niż czymś namacalnym, widocznym. Bardzo mało jest takich książek, które potrafią wystraszyć, chociaż te zło, czy ten negatywny pierwiastek nie jest dostrzegalny gołym okiem. 🙂

        • Bombeletta napisał(a):

          Na razie to mój pierwszy Simmons, ale „Trupia Otucha” i „Drood” czekają w kolejce 😀
          A Cambella sprawdzę na pewno – poszukam w okolicach 🙂

          • Ciacho napisał(a):

            Hehe, i obie to cegły, ale u Simmonsa to normalne. Świetnie prezentuje się 10 książek, jakie mam. Ja czekam na „Olimp”, bo niedawno czytałem „Ilion”, którym się zachwycałem. Ale to chyba nie dla Ciebie, bo to sf. Czekam jednak na opinię „Drooda”, którego pewnie przeczytasz szybciej ode mnie. 🙂
            Bardzo niedoceniona książka, ale może ją gdzieś dostaniesz w bibliotece albo na allegro.
            A już niedługo kolejna dawka grozy w postaci opowiadań Króla. Oby jak najlepsza! 🙂

            • Bombeletta napisał(a):

              Haha, no tak, pewnie pomyślałeś, że nie lubię sci-fi, bo mało na blogu? 😉 Faktycznie sci-fi muszę nadrobić jeśli chodzi o literaturę, ale to mój ukochany gatunek jeśli chodzi o seriale i filmy, więc będzie więcej na blogu też 😀
              „Drooda” mam w oryginale na czytniku – teraz tylko czas na pożarcie tej cegły 😀

              • Ciacho napisał(a):

                Niekoniecznie, że nie lubisz, tylko że rzadko sięgasz. Ja uwielbiam całą fantastykę i w zasadzie jej czytam najwięcej, ale ciężko byłoby mi wskazać dokładnie, który z tych podgatunków jest dla mnie najlepszy, bo tak: na horrorze się „literacko wychowałem” czytając mnóstwo Kinga, Mastertona, Koontza i innych, fantasy to obok powieści historycznej najlepszy gatunek potęgujący eskapizm (takie WP, Hobbita, Mroczną Wieżę Kinga uwielbiam), a z kolei sf to bardzo rozciągające umysł, wyobraźnię lektury, które oprócz rozrywki przedstawiają mnóstwo wizji.
                Filmy sf to najlepsza partia, jeszcze jak są połączone z akcją lub horrorem to w ogóle. 🙂
                Podobno warto zapoznać się wcześniej z „Tajemnicą Edwida Drood” Dickensa. Czytałaś?

                • Bombeletta napisał(a):

                  No własnie nie czytałam – nie wiem jaką kolejność wybrać – jak będę zabierać się za „Drooda”, to zadecyduję 🙂
                  A ja mam chyba jakiś problem z fantasy, bo poza Tolkienem i Martinem, to nic mi ostatnio nie podeszło, ale może złe lektury dobiera 🙂
                  Cykl Mroczna Wieża zostawiam na emeryturę 😀
                  Ale sci-fi uwielbiam i ogromnie żałuję, że tak zaniedbałam lekturę! Czeka na mnie „Blade Runner”, czeka „Necromancer” i inne cuda i nie mogę się doczekać 🙂

                  • Ciacho napisał(a):

                    Ja tam myślę, że to nie ma różnicy i można czytać w byle jakiej kolejności, bo w końcu Drood od Simmonsa to jest osobna historia, a nie ciąg dalszy przygód od Dickensa.
                    To bardziej epickie fantasy w takim razie przyswajasz. Wiesz co? Zaufaj mi i sprawdź naszego, świetnego fantastę Roberta M. Wegnera i jego Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Cudownie epickie, mięsiste, ciekawe, wciągające i potęgujące eskapizm fantasy. 🙂
                    Serio? MW tak odłożone w czasie? Ech, chyba muszę tu jednak dłużej posiedzieć, abyś nabrała wiary w moją osobę i zaczęła ufać, to może przyczyni się do sięgnięcia wcześniej. 😛
                    Dick jest świetny i będę go polecał każdemu, bez względu na gusta literackie. Niesamowity wizjoner, czarodziej myśli i kreator zakręconych fabuł. Właśnie kończę jego zbiór opowiadań – perła w morzu fantastyki A ja tak bardzo mało opowiadań czytam, a już o zachwycie to w ogóle rzadko. 🙂

                    • Bombeletta napisał(a):

                      Aaa! Meekhańskie pogranicze! Jestem ogromnie ciekawa tego cyklu – mój G. mi polecał, a potem Anita się przy tym wynudziła, więc podwójnie zostałam zaintrygowana. A jak teraz polecasz, to kiedyś na pewno przetestuję. 🙂

Dodaj komentarz: