„Ślady” Jakub Małecki – recenzja

bombla_slady

Koniec świata nadchodzi każdego dnia i zawsze wygląda inaczej. Gdzieś. Dla kogoś. Czasami dla nas. Gdyby zebrać te codzienne ponure doświadczenia odchodzenia, nadciągającej pustki i permanentnego zdziwienia, że to już, to wcale nie jest powiedziane, że jakiś element życiodajnej energii wszechświata nie zostałby zaburzony i faktycznie mogłaby nastąpić anihilacja, całkowite i pełne zniszczenie wszystkiego i wszystkich. Śmierć, bo ona wyznacza ten symboliczny koniec, siedzi sobie cicho w cieniu i zbiera swoje żniwo, gdy tylko nadejdzie pora, a ta pora trwa nieprzerwanie, bo zawsze coś się kończy i dopiero wtedy coś zaczyna. Cykl narodzin i umierania to przecież samo życie, to zamknięte w dwóch słowach lata każdej istoty na ziemi. To zrywy i upadki, to chwile szczęścia i wielkich rozpaczy, to tylko moment, uchwycony jak w wielkiej kropli bursztynu.

O tych chwilach zaklętych piszą wszyscy, ale niewielu potrafi robić to w tak przejmujący i wrażliwy sposób jak Jakub Małecki, który zdążył podbić serca czytelników i krytyki niezrównanym „Dygotem” (recenzja TUTAJ), a który powraca ze zbiorem opowiadań, niewielkich etiud, połączonych jedną niespokojną myślą. „Ślady” budzą do życia niby jedną rodzinę, a tak jakby obudziły wszystkich wokół. Snują, opowiadają, czarują i nie pozwalają zapomnieć.

Życie z powieścią nie ma nic wspólnego – stwierdza ponuro Graboletta. – Ono się nie układa w jedną całość. Byłaś kiedyś inną Bożenką i będziesz innymi Bożenkami. Historie, które opowiadamy sobie przy winie, tak jak teraz, nie łączą się ze sobą ani nic z nich nie wynika. Życie jest bardziej jak zbiór opowiadań. Poszarpane, nieprzewidywalne. Uwierz mi, mojego czy twojego życia nikomu by się nie chciało czytać.

Tadeusz ginie na wojnie, ale nie umiera do końca. Jego część, ta najważniejsza, która zostaje, a która tworzy wspomnienia, kontynuuje wędrówkę i trwa w życiu osób, które znał za życia. Wyłania się pozornie chaotyczny kalejdoskop postaci z wczoraj, dziś i jutro, które wcale tak przypadkowe nie są. Narzeczona, której przyjdzie umrzeć, ale może powrócić na nowo. Bożenka, która robi zawrotną karierę, ale chyba nie o to w tym wszystkim chodziło. Jej syn, Klaudiusz po drodze gubi rozum i wraca do rodzimej ziemi. Pawełek, który Pawełkiem wcale nie jest poznaje sekret szalonego dziadka. A Bolek? On nie idzie, chociaż mama woła go kilka razy.

okladkowy236

Gdyby prozę Jakuba Małeckiego próbować filmować i oddać na srebrnym ekranie, to chyba tylko jeden reżyser, również pisarz, sprostałby temu zadaniu. Byłby to Jan Jakub Kolski, który jeszcze przed Jakubem Małeckim opowiadał o Jańciach Wodnikach, grających z talerza, Chrystusach wcielonych i dzieciach ze świńskim ogonkiem. Małecki kontynuuje tę myśl – wiejsko-miejski, pospolity, rodzinny realizm i polskość zaczarowuje słowem, dodaje mu szczypty magii, tajemnicy. Czasami ma się wrażenie, że burzy siły natury, gdzieś nadweręża porządek rzeczy. Tutaj ktoś umiera, ale nie do końca i nie naprawdę, ktoś się rodziny niepełny, nieco uszkodzony, ktoś inny żyje tylko po to, by umrzeć tragicznie i pozostać wspomnieniem. Są tu nawet smoki, bo ktoś potrafi w nie wierzyć, są mali chłopcy, którzy z ziemi czytają przeszłość, są kobiety o wielu imionach i twarzach, a czasami tylko zwykła rzeczywistość, czyjś dramat i ból kości na starość.

„Ślady” kontynuują myśli zamknięte w „Dygocie”, sposoby wprowadzania do narracji tego „niepojętego”, by w gruncie rzeczy dotrzeć do sedna egzystencji. Bohaterowie tych etiud bliscy ostatecznej klęski szukają sensu w tym wszystkim, co mieli szansę przeżyć. Co prawda pamięć jest ulotna i chybotliwa, ale to nic nie szkodzi – wspomnienia tworzą się same, zawracają w postaci niezatartych obrazów, sensorycznych uniesień, ulotnych uczuć. Im dalej w opowieści Małeckiego, tym zagęszcza się atmosfera, w powietrzu narasta oczekiwanie jak w u Roberta Altmana w „Na skróty”, gdzie wyzwoleniem napięcia może być tylko trzęsienie ziemi.

Jakub Małecki nie musi już niczego udowadniać – podniósł wysoko literacką poprzeczkę i niezmiennie, wytrwale dąży do tego, by utrzymać ją tak jak jest, a nawet jeszcze wyżej.

O.

NaSKróty

Nie ma skrótów – czytajcie „Ślady” i czytajcie „Dygot” Jakuba Małeckiego.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Sine Qua Non. <3

PaseczekSQN

**Zapraszam na filmik! 

Komentarze do: “„Ślady” Jakub Małecki – recenzja

  1. tanayah napisał(a):

    Łaaa, widzę, że to będzie dokładnie tak smakowita lektura jak się spodziewałam 😀 Biorę się do czytania już na dniach <3

  2. Zosia napisał(a):

    Kusisz. Och, Olga, gdybyś wiedziała jak ty sama potrafisz czarować słowami… Twoje recenzje książek, szczególnie takich ocierających się o realizm magiczny, same w sobie są magią, i to w najczystszej postaci.

    • Charlotte Cz. napisał(a):

      To samo przyszło mi do głowy podczas czytania recenzji, że nie bez powodu właśnie Wielki Buk został Literackim Blogiem Roku. 🙂

  3. Mirya napisał(a):

    Lekturę „Śladów” mam już za sobą i również jestem zachwycona prozą Małeckiego! „Dygot” też czytałam niedawno i nawet pisałam o tym, że idealnie nadałby się na ekranizację, w takim bardzo polskim klimacie. I nie pomyślałam o Kolskim, ale faktycznie on byłby najlepszym reżyserem – „Jańcio Wodnik” to jeden z moich ulubionych polskich filmów!

    • Bombeletta napisał(a):

      Akurat ostatnio czytałam „Jańcia Wodnika” i wtedy od razu przeleciał mi „Dygot” przed oczami – również uwielbiam Kolskiego i idealnie jego wizje pasowałyby do tej ekranizacji. 🙂

  4. Mateusz napisał(a):

    Świetna książka. Niedługo zabieram się za „Dygot”.

    P.s.
    Przeczytaj i zrecenzuj „Duchy Jeremiego”, podobna wrażliwość do Małeckiego, również świetna książka.

      • Mateusz napisał(a):

        To tak samo jak ja zazdroszczę Tobie, że historię Jeremiego masz dopiero przed sobą 🙂

        Świetny blog, bardzo dobrze prowadzony, ciekawa bezpretensjonalna grafika, fajne wpisy. Ekstra. Ostatni raz byłem u Ciebie jak recenzowałaś Nos4a2 Hilla. Dzisiaj dodałem do ulubionych i będę wpadał często ;]

Dodaj komentarz: