„Dwie sekundy przed cudem” Agnès Ledig – recenzja

Nie poddawaj się. Ryzykujesz, że opuścisz ręce dwie sekundy przed cudem tak mówi arabskie przysłowie, które potrafi prowadzić przez życie w chwili największej rozpaczy. Kiedy już nadchodzi poczucie ostatecznej klęski, kiedy żal wydaje się obezwładniający, a ból tak wielki, że niemal nie do wytrzymania, potrzebny jest jeszcze jeden wysiłek. Jeden wysiłek na ostatniej prostej, a możliwe, że uda się człowiekowi przejść przez piekło, prosto do światła, zupełnie niezauważonym. W chwilach największego zwątpienia trudno uwierzyć, że będzie lepiej. Jednak czasami bywa tak, że to, co wydawało się być najgorszym doświadczeniem, najsmutniejszym wspomnieniem, ostatecznie doprowadziło do czegoś dobrego. Innego, może nie lepszego, ale wciąż dobrego.

Życie w okrutny sposób zaskoczyło francuską położną Agnès Ledig kilka lat temu, kiedy jej mały synek zachorował na białaczkę. Nic nie było takie jak przedtem. Jednak, aby w jakiś sposób oswoić chorobę, okiełznać myśli o niej, Ledig zaczęła prowadzić dziennik, w którym opisała swoje doświadczenia. I tak z przypadku została pisarką. Smutek i poczucie straty naznaczyło jej twórczość, także bestsellerową powieść sprzedaną w setkach tysięcy egzemplarzy, nagrodzoną prestiżową Prix des Maisons de la Presse Dwie sekundy przed cudem.

Szukamy pociechy, w czym się da.

Julie jest młodą, samotną matką małego Lulu, kasjerką w supermarkecie, która nie wierzy, że życie odwróci kiedykolwiek swój bieg. Paul, dojrzały mężczyzna po przejściach, na nowo smakuje codzienność, odkąd po trzydziestu latach małżeństwa porzuciła go żona. Jérôme, dorosły syn Paula, próbuje pozbierać się po śmierci żony. Tych troje i małego chłopca połączy przewrotny los i razem wylądują w domku nad morzem w Bretanii, by tam na nowo odzyskać radość istnienia. Jednak to dopiero początek, tuż przed największą próbą.

Cierpienie i tęsknota są wpisane w fabułę powieści Agnès Ledig. W odróżnieniu od typowych książek pisanych na poprawę nastroju, czy ku pokrzepieniu czytelniczych serc, Dwie sekundy przed cudem wydają się być zbyt prawdziwe w emocjach, zbyt rzeczywiste w odbiorze. Całość, pomimo nadziei, jaką ostatecznie niesie i budującemu przesłaniu jakoby czasami mały koniec świata to dopiero początek czegoś lepszego, skrywa w sobie niezwykłą melancholię, już od pierwszego zdania. Poczucie straty, która już się dokonała, naznaczyła życie i teraz już nawet chwile wielkiego szczęścia będą nosić skazę przeszłej rozpaczy. Jest w tym niesamowita, niemal niespotykana w takich powieściach szczerość i to właśnie dzięki niej czytelnik potrafi odnaleźć ukojenie, bo wie, że te emocje francuska pisarka przeżyła kiedyś naprawdę.

Dwie sekundy przed cudem to opowieść o trudnych doświadczeniach, o stracie i rozpaczy, ale także o tym, że czasami druga szansa pojawia się znikąd, wtedy, kiedy najmniej się jej spodziewamy. Agnès Ledig ma lekkie, miejscami dowcipne pióro, dzięki któremu czytelnik zostaje wciągnięty w tę poruszającą, przejmującą historię. Udało się jej uniknąć trywialności, bo w opowieści Julie nie ma nic banalnego, chociaż wydawałoby się, że przecież to takie zwyczajne, typowe życie szarego człowieka. Raz na wozie, raz pod wozem A tu Dwie sekundy przed cudem potrafią nie lada zaskoczyć.

O.

FABUŁA:

  • Przypadek połączył losy Julie, jej małego synka Lulu, dojrzałego Paula i jego syna Jérômea. Razem przyjdzie im spędzić kilka tygodni nad morzem w Bretanii i tam na nowo poznać, czym jest szczęście. Nie spodziewają się, że to dopiero początek ich trudnej, wspólnej drogi.

TEMATYKA:

  • Śmierć, strata, żałoba, choroba, tęsknota, macierzyństwo.

DLA KOGO?

  • Dla wszystkich czytelników spragnionych szczerych, przejmujących opowieści, w których zawsze czeka na nich światełko w tunelu.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Andromeda. <3

**Zapraszam na filmik!

Dodaj komentarz: