„Grzech” Max Czornyj – recenzja

Jesienne długie wieczory mają w sobie coś, co aż się prosi o szczyptę wyimaginowanej zbrodni. O krwawy trop, o tajemnicę, o sekret, który tylko czeka na rozwiązanie. W wyobraźni ciemne zaułki nabierają jeszcze mroczniejszych tonów, uliczne lampy migają niepokojąco, noc nie daje już ukojenia. Czytelnik, który szuka niebezpiecznych doznań sięga po kryminał, sięga po thriller, by ukoić czający się w sercu lęk. Nic w tym dziwnego trzeba oswoić strach, nie dać się pokonać wewnętrznym siłom ciemności. Wynaturzone morderstwa, rytuały siejące grozę, śledztwo, które musi znaleźć swoje rozwiązanie

Max Czornyj przychodzi z opowieścią, która zaspokoi ten kryminalny głód, która przywoła ulubione dreszcze i ukoi zew krwi nadchodzi sadystyczny Grzech.

W Lublinie znikają kobiety. Wychodzą z domu i nie wracają, a ich rodziny otrzymują tajemnicze, zagadkowe listy. Kiedy pojawiają się zwłoki okaleczone, zbezczeszczone, naruszające duchowy spokój policja staje przed trudnym potwierdzeniem faktu. To dopiero pierwsze morderstwo i wszystko wskazuje na to, że wkrótce wydarzą się kolejne. A zwyrodnialec nie śpi, poluje i torturuje swoje ofiary w imieniu czegoś, czego sam nie do końca potrafi pojąć.

Grzech Maxa Czornyja to klasyczny, trzymający w napięciu thriller z elementami kryminału, w którym na pierwszy plan wychodzi śledztwo i zwyrodniałe zbrodnie z zagadką, którą trzeba rozwiązać. Nic nowego pod słońcem. Podążamy zarówno śladami policji z komisarzem i profilerem na czele, ale także za tropem szaleńca i jego ofiar, którym towarzyszymy także w tych ostatnich chwilach, czując ich pełen wysiłku oddech, smród śmierci i strachu, a także odór czającego się w cieniu potwora. Max Czornyj nie unika brutalnych opisów, nie oszczędza tak swoich bohaterów, jak i czytelników. W opisach wymykają się wewnętrzne lęki, przemycają codzienne strachy, wyobraźnia poddaje się zwyrodnieniu tego, który tak umiejętnie potrafi nią pokierować.

W Grzechu co prawda nie ma nic nowatorskiego, nic wyjątkowego dla thrillera jako takiego, niemniej trzyma w napięciu, potrafi przerazić, a Max Czornyj nie odpuszcza do samego końca. Końca, który nie za bardzo przynosi ukojenie, który mnoży pytania, zastanawia, aż chciałoby się podrążyć. Tak to pewnie jest, kiedy pojawia się wątek religijny, kiedy pisarz wchodzi w sfery sacrum i profanum, obraca je na swoją korzyść i budzi uśpione demony.

Grzech to dobry kawał literatury gatunkowej, który z pewnością ucieszy miłośników porywających opowieści na jeden chaps, na ten pogrążony w mroku jesienny wieczór.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Filia Mroczna Strona. <3

**Zapraszam na filmik!

Komentarze do: “„Grzech” Max Czornyj – recenzja

Dodaj komentarz: