„Mindhunter” John E. Douglas – recenzja

Czarne samochody z przyciemnionymi szybami. Nieskazitelnie czyste, odprasowane garnitury, okulary przeciwsłoneczne i broń za pasem. Nonszalanccy, bezlitośni, zawsze tam, gdzie są potrzebni. W strugach deszczu nad kolejnym zmasakrowanym ciałem, w charakterystycznych pelerynach przeczesujący las. Podczas miejskiego pościgu, w rozchełstanych marynarkach, szybcy, niedościgli i diabelnie skuteczni. W biurze po godzinach, nad wielkimi tablicami pełnymi zdjęć, map i wskazówek. Hektolitry kawy, naręcza teczek i satysfakcja na koniec skomplikowanego śledztwa. Agenci FBI. Tak przynajmniej możemy ich sobie wyobrazić na poczekaniu. Tak popkultura kreuje ich wizerunek. Tak po części może wyglądać ich praca, tak może wyglądać ich życie. Fascynujące, niebezpieczne, pełne wrażeń, prawda?

O tym, co oznacza bycie agentem w jednej z najbardziej prestiżowych jednostek Federalnego Biura Śledczego opowiada człowiek-legenda, największy specjalista w swoim fachu, profiler i behawiorysta, prawdziwy „Mindhunter”, czyli John Edward Douglas.

BYĆ JAK SHERLOCK HOLMES

Wejść w skórę myśliwego. Na tym polega moja rola.

Kim jest John Edward Douglas? To legendarny w swoim fachu profiler i agent Jednostki Nauk Behawioralnych, która z czasem przekształciła się w Jednostkę Wsparcia Dochodzeń w Quantico, a która powstawała i rozwijała się na przełomie lat 70. i 80. XX wieku.

Jego zadaniem i jednocześnie powołaniem jest tworzenie profili psychologicznych oraz analiz miejsc zbrodni, które próbują odpowiedzieć na najbardziej nurtujące pytania w śledztwie: kim jest człowiek zdolny do popełnienia takiego przestępstwa? Dzięki stworzeniu owego profilu określeniu płci, wieku, zawodu, cech charakterystycznych przestępcy na postawie tropów i poszlak policja może zawęzić grupę podejrzanych i łatwiej im trafić na ślad sprawcy.

Największy komplement jaki można złożyć agentom jednostki Douglasa? Przyrównać ich do współczesnych Sherlocków Holmesów, którzy dzięki dedukcji i umiejętności wchodzenia w skórę mordercy potrafią wyłonić ich z całego kręgu podejrzanych. Douglas niejednokrotnie przekonał się, że najlepsi i najbardziej nieuchwytni przestępcy są też najlepszymi profilerami, dlatego poświęcił całą swoją karierę na udoskonalanie Jednostki Nauk Behawioralnych FBI, na szkolenia i rozwijanie swoich umiejętności, by zawsze być o krok przed zwyrodnialcem. By odnaleźć drapieżnika w tłumie niewinnych.

GALERIA MORDERCÓW

Manipulacja. Dominacja. Kontrola. Oto trzy motywy rządzące mentalnością seryjnych przestępców uciekających się do przemocy. Każdy czyn i każda myśl mają im pomóc w zapełnieniu treścią ich niedoskonałego życia.

Powszechnie uważa się, że pierwszym seryjnym mordercą ery nowożytnej był Kuba Rozpruwacz. Jako seryjnego mordercę uważa się ten typ przestępcy, który nigdy nie przestaje zabijać, który ulepsza swój morderczy fach i ewoluuje ze zbrodni na zbrodnię. Zatrzymać może go jedynie schwytanie, bo sam nie jest w stanie powstrzymać swoich instynktów.

John Douglas miał szansę spotkać na swojej drodze i ujarzmić niejednego z nich, jako że na jego biurko trafiało ponad sto pięćdziesiąt spraw każdego roku. To dzięki swojemu doświadczeniu niejednokrotnie powtarza, że zaburzenia umysłowe nie usprawiedliwiają przestępcy, bo jak się okazuje, nawet najbardziej zdegenerowana jednostka w chwili popełniania czynu potrafi odróżnić dobro od zła.

W „Mindhunterze” przewijają się najsłynniejsze sprawy i najgłośniejsze nazwiska. Wspomina Eda Gaina, Johna Normana Collinsa, Syna Sama, Eda Kempera, czy Charlesa Mansona, a to jedynie czubek morderczej góry lodowowej, jedynie maleńki ułamek spraw, które Douglas analizował, w których brał czynny udział, czy miał szanse rozwiązać.

ŻYCIE AGENTA FBI

Czasami smok wygrywa.

Agentem specjalnym FBI zostają wyłącznie najlepsi z najlepszych. Nie ma wyjątków, bo nie ma tu miejsca na błędy. A nie jest to łatwa praca i chociaż może być satysfakcjonująca, to z pewnością nie bywa przyjemna. To także olbrzymie obciążenie dla rodzin agentów, którym nieobce są nadgodziny w niemoralnych ilościach, problemy zdrowotne, czy rozterki natury psychologicznej.

John Douglas nie ukrywa, jak wielkim cieniem na jego życiu rodzinnym i na zdrowiu położyła się służba w FBI. Nie ukrywa poświęceń, na które musiał się zdecydować, nie chowa też swoich porażek. Opowiada swoją historię od samego początku, aż do końca, kiedy jego niezrównane sukcesy i wkład, jaki włożył w tworzenie Jednostki Wsparcia Dochodzeń, pozwoliły mu odejść na emeryturę jako najlepszemu i najbardziej rozpoznawalnemu agentowi behawioralnemu swoich czasów. Teraz pozostaje konsultantem i nauczycielem, bo jak sam powtarza: nigdy nie zdołam całkowicie zrezygnować z tej pracy.

„Mindhunter” to jego historia, to jego osobista opowieść. Niepozbawiona dłużyzn, jak to w życiu, pełna sukcesów, ale też prywatnych rozpaczy, a jednocześnie niezwykle pasjonująca, bo dająca wgląd w ten mroczny, niedostępny dla zwykłego śmiertelnika świat, ukryty wiele stóp pod ziemią w korytarzach bazy Quantico.

Idealna pozycja dla pasjonatów tematyki kryminalnej, dla wielbicieli takich lektur, jak chociażby kultowa „Trupia Farma” Billa Bassa, oraz wszystkich tych, którzy pragną poznac kulisy prawdziwych zbrodni.

O.

P.S. Na podstawie „Mindhuntera” Johna Douglasa powstał serial w reżyserii Davida Finchera, który można obejrzeć na platformie Netflix.

*Tekst powstał we współpracy z Księgarnią Internetową WOBLINK.

podziekowanienewwoblink

**Zapraszam na filmik!

Komentarze do: “„Mindhunter” John E. Douglas – recenzja

      • rodzynkiewicz napisał(a):

        Podobieństwo profesji nie dawało miejsca do pomyłki – to skojarzenie jest oczywiste! 🙂 A ja właśnie niedawno przeczytałam „Milczenie…”
        Kolejna mroczna lektura. Ciekawe, dlaczego takie czyta się z największymi wypiekami na twarzy. Mamy tak szare życia, że trzeba nam kontrastów i kolorów kryminalnej literatury: czerwieni i czerni?

  1. Ciacho napisał(a):

    Serial jest kapitalny i jestem przekonany, że podbije listy popularności. Oglądałaś już? Wiele więcej nowego dostanę w książce jak po nią sięgnę po serialu, czy raczej już na ekranie większość pokazano?

Dodaj komentarz: