„Lśnienie” Stephen King – recenzja [Bezsenne Dni]

Symptomy potrafią nieznacznie różnić się od siebie. Niektórzy mają jedynie przeczucia, odczuwalne jako delikatny stan poddenerwowania, swoisty impuls, instynkt. Jak trzecie oko, jak szósty zmysł, wiedza głęboko w środku, która pojawia się niemal znikąd. Inni mogą słyszeć głosy, czasami szepty, czasami krzyki, czasami tak wyraźnie, niczym rozkazy, konkretne polecenia, jak z innego świata. Jeszcze inni widzą poświaty, aury, kolorowe obwódki wokół ciała. Inni czują wibracje, wrażenia dotykowe i smakowe. A jeszcze inni widzą i czują to wszystko naraz. I jeszcze więcej.

Lśnienie. Tak Stephen King nazwał tę niezwykłą umiejętność, przypadłość, która może dopaść każdego, która może obudzić się zarówno w małym chłopcu, jak trafić dojrzałego mężczyznę w kwiecie wieku.

To miała być piękna i pracowita zima dla Jacka Torrence’a i jego rodziny. Ten wyrzucony z poprzedniej pracy, wychodzący z nałogu alkoholik pełen wyrzutów sumienia, szukał jedynie cichego kąta, by móc na spokojnie popisać i złapać od nowa wiatr w żagle. Posada stróża zimowego sezonu w zamkniętym Hotelu Panorama wydawała się być stworzona właśnie dla niego. Niebiańskie widoki Gór Skalistych, moc przestrzeni dla pięcioletniego synka Danny’ego i rezolutnej żony Wendy. Żyć nie umierać. Szkoda tylko, że niespokojne duchy przeszłości krążą po hotelowych korytarzach, dawne tragedie rozgrywają się od nowa, budzą się potwory… A mały Danny, który posiada niezwykłą zdolność nienia przeczuwa nadchodzące zło, przeczuwa czające się zagrożenie…

„Lśnienie” to jedna z najsłynniejszych i najgłośniejszych powieści Króla Horroru, trzecia w kolejności w jego dorobku, a jednocześnie jedna z najbardziej znaczących, bo poruszająca najważniejsze tematy dla samego pisarza. Pod płaszczykiem opowieści o nawiedzonym hotelu, kryje się historia choroby, od której nie można uciec, dręczącego nałogu i duchów przeszłości, które ciągle powracają, wciąż na nowo dają o sobie znać i budzą uśpione w człowieku demony. Jack Torrence jest człowiekiem zniszczonym, słabym i tym samym podatnym na opętanie. Opętanie przez myśl, przez ideę, przez naglącą potrzebę sięgnięcia po alkohol, wzburzenia krwi, pozornego pobudzenia umysłu. Przemoc rodzi się w nim samoistnie, szaleństwo wykluwa z uśpienia, a nienawiść do najbliższych jest już tylko przykrym skutkiem wewnętrznej niemocy. A przecież nie ma ucieczki przed sobą samym.

H.P. Lovecraft wierzył, że niektóre miejsca mają duszę. Złą duszę, przeklętą, która przyciąga równe sobie zło, która karmi się nieszczęściem, niedolą, ludzką słabością. Taki jest Hotel Panorama w „Lśnieniu”. Podobnie jak w powieści grozy „Nawiedzony’ Shirley Jackson, do której King odnosi się w swojej pracy „Danse Macabre”, tak i w swojej powieści stworzył w ścianach i korytarzach hotelu swoisty mikrokosmos, krainę, która w zamknięciu i ciszy rządzi się swoimi prawami, która pobudza podświadomość i doprowadza do obłędu najsłabszych, na najsilniejszych pozostawiając stały ślad. Jednak w odróżnieniu od Domu na Wzgórzu, Panorama nie daje nikomu nadziei na to, że sam dokonuje wyboru, ale wręcz przeciwnie – sadystycznie odbiera wolną wolę, wysysając z człowieka duszę, kreując kolejne marionetki, które zalegną w jego przeklętych murach.

„Lśnienie” nie pozostawia wątpliwości to horror w najczystszej postaci. Tutaj strach jest niemal namacalny, atmosfera Hotelu Panorama boleśnie klaustrofobiczna, pomimo ogromu przestrzeni, a poczucie osaczenia narasta z każdym kolejnym rozdziałem. A jednocześnie to jedna z pierwszych prób Kinga w opisaniu słowami walki z nałogiem, przelaniem na papier opisu własnych demonów. Jak wierni miłośnicy twórczości Króla Horroru zdążyli pewnie zauważyć, te demony powróciły na stare pisarskie lata kontynuacja „Lśnienia”, czyli „Doktor Sen” to jedna z wielu ostatnich powieści Mistrza Grozy, w których horror ujawnia się w przemijaniu, w rozliczaniu się z przeszłością, w tym, co zostało bezpowrotnie utracone. „Lśnienie” czytane z takiej perspektywy, po latach, z wizją tego co nadchodzi i przyszłością pełną smutku i goryczy, to jedynie wstęp do koszmaru:

„Bo teraz jest inaczej niż kiedyś. Bo przeszłość przeminęła, nawet jeśli określa teraźniejszość.”

O.

Zajrzyjcie też na portal Okiem Na Horror!

*Po tekst o „Nawiedzonym” Shirley Jackson zajrzyjcie: TUTAJ

**Po tekst o „Doktorze Sen” Stephena Kinga zajrzyjcie: TUTAJ

***Zapraszam na filmik!

Komentarze do: “„Lśnienie” Stephen King – recenzja [Bezsenne Dni]

Dodaj komentarz: