„Wróżka mimo woli” Ewa Zdunek – recenzja

Chyba niemal każdy, kogo zapytać, chciałby poznać przyszłość. Być może nic zbyt drastycznego, więc zostawmy datę i przyczynę śmierci, zostawmy skrajne choroby, ale dla przykładu numery totolotka, czy imię przyszłego ukochanego, to już jak najbardziej, czemu nie? Nie pozostaje nic innego, jak w takim wypadku skierować swoje kroki ku wróżce, specjalistce od przepowiadania tego, co dopiero ma się wydarzyć. Tylko wróżka wróżce nierówna, bo czasami ta twoja ulubiona, która była twoja podporą i wsparciem nagle postanawia zamknąć biznes i wycofać się z rynku. No jak tak można, proszę państwa? Nie można, bo czasami na wróżbiarstwo jest się zwyczajnie skazanym.

Tak jak skazana jest bohaterka czarnej komedii spod pióra Ewy Zdunek Wróżka mimo woli.

Emilia rzuciła w diabły wróżbiarski biznes. Teraz czas na nową firmę, portal randkowo-matrymonialny, ale zanim wszystko jej się rozkręci jak trzeba, to pracuje w rodzinnej pralni połączonej z zakładem pogrzebowym, takim salonie pogrzebowo-pralniczym. Tutaj zmarli przysparzają wciąż kłopotów żyjącym, bo nigdy nie wiadomo, czy rodzina skremowanego nieboszczyka nie będzie nagle chciała odebrać jego ciała i to nie w spopielonej formie, czy jakieś ciało nie zniknie przypadkiem, nie wiadomo nic. Do tego spotkania chóru, pies z butem, widmo satanistów i moc niezwykłych zdarzeń, przed którymi nie sposób biednej Emilce uciec. W końcu kto raz został wróżką, ten wróżką pozostanie.

– Dlaczego więc korzysta pan z usług wróżek?

– Bo jestem dzieckiem swoich czasów. Pan Przemek powiedział to takim tonem, jakby mówił o pogodzeniu się z tym, że cierpi na nieuleczalną chorobę. Świat równoległy jest mi potrzebny, żeby od czasu do czasu odnaleźć punkt odniesienia.

Współczesność to bańka ludzkich frustracji. Osamotnienie, bolączki, psychiczne dołki, emocjonalne zakręty, absolutne zagubienie Człowiek szuka punktu odniesienia, szuka swojej drogi, ale świat wokół jest tak bardzo zagmatwany, tak bardzo pozbawiony konkretnego, stabilnego status quo, tak bardzo wyzuty z constans, że jedyne co pozostaje pewne to śmierć. Reszty trzeba się doszukiwać, dogrzebywać do prawdy, babrać w tym kotle pełnym tak dobra, jak i zła. Jednym w takim zagubieniu pomaga wiara, pomaga religia, stałe rytuały i pielęgnowanie duchowych wartości. Inni natomiast poszukują czegoś odmiennego, co pozwoli im uzyskać utraconą równowagę, odnajdując odpowiedzi tu i teraz. To dla nich są właśnie wróżki, popularna ezoteryka, karty tarota, czasami okultyzm i magia Zawsze lepiej wiedzieć coś na pięćdziesiąt procent niż nie wiedzieć wcale. Ot, znak naszych pogubionych czasów, jak pokazuje Ewa Zdunek.

Wróżka mimo woli to urocza, miejscami absurdalna, zupełnie oderwana od rzeczywistości lektura, która rozbawi, powzrusza, czasami da do myślenia. Ezoteryka to taki temat, który idealnie nadaje się na komedię, a połączony z tematyką zmarłych od razu przybiera postać czarnej komedii, w której miodny humor zawsze odrobinę podszyty jest łyżką dziegciu. To taka komedia pomyłek z odrobiną mroku i melancholii, gdzie absolutnie zwariowane perypetie opisane są delikatnym, nienarzucającym się językiem, który nie zbija z tropu, nie wali dosadnie czytelnika w głowę, ale nadaje całości kobiecego, przyjemnego tonu. Historia lekka, dająca wytchnienie, która gdzieś tam, między słowami, przypomina, że w natłoku spraw bezsensownych warto wziąć oddech i skupić się na tym, co naprawdę ważne.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem W.A.B. <3

**Zapraszam na filmik!

Komentarz do: “„Wróżka mimo woli” Ewa Zdunek – recenzja

Dodaj komentarz: