„Gdzie niebo mieni się czerwienią” Lisa Lueddecke – recenzja

Blog_THUMBNAIL Recenzja GDZIE NIEBO 3

Na mroźnej, groźnej, spowitej bielą północy wszystko jest możliwe. Być może istnieją tam światy, o których nie mamy pojęcia. Krainy tajemnicze, nieodgadnione, wokół których jedynie śnieg narasta, buduje, osacza z każdej strony. Skute wiecznym lodem wyspy, pełne podstępnych skał, huczących fal, przenikającej morskiej wilgoci. Gdzieś w ich sercu góry sięgające gwiazd, jaskinie, podziemne przejścia, w których śnią pradawne stwory, spowite obłokami pary. A na niebie światła migoczące, pulsujące, sunące jedynie sobie znanym rytmem, mamiące kolorami, spływające błogosławieństwem lub grozą

Tak bezlitosny, surowy świat rysuje przed młodym czytelnikiem Lisa Lueddecke w opowieści fantasy Gdzie niebo mieni się czerwienią.

„Gdzie niebo mieni się czerwienią” Lisa Lueddecke, przeł. Patryk Gołębiowski

Mieszkańcy odizolowanej na odległej północy wyspy Skane wierzą w przesądy, wierzą w Boginię i wierzą kolory nieba. Zielona zorza to błogosławieństwo. Błękit świateł to śnieżna zawierucha i kierunkowskaz dla rybaków. A czerwony kolor to ostrzeżenie. Ostatnim razem, gdy niebo spowiła czerwień, na Skane przyszła zaraza, która odebrała życie setkom jej mieszkańców. Nastoletnia dziś Ósa jest jedną z tych nielicznych, które wtedy przeżyły i teraz, gdy na Skane spada terror i strach, a mieszkańcy z przerażeniem czekają na to, co się wydarzy, ona okazuje się być jedyną nadzieją swojego ludu.

Mówią, że Bogini wie wszystko. Że nas widzi ze swojej siedziby na górze. Że jej wzrok zawsze nas dosięga. Mówią, że osiedliliśmy się na wyspie, która nigdy nie była nasza, że zaczęło się nam zbyt dobrze powodzić i to Ją rozgniewało. Że za pomocą łuny zmusza wyspę do posłuszeństwa.

Lisa Lueddecke zadbała o przeszywającą chłodem atmosferę swojej powieści. Zimno, które kształtuje charaktery, które daje i które odbiera, przenika czytelnika do szpiku kości. Z łatwością można wyobrazić sobie ten świat tak odizolowany od południowych cywilizacji, skazany na łaskę i niełaskę nieba, kaprysów podniebnych świateł. W tej krainie nie dziwią potwory, nie dziwią smoki, nie dziwi pradawna magia ukryta w skalnych zakamarkach. Skane to miejsce przeklęte, zaklęte, naznaczone, którego twarde, surowe prawa mają całkowicie podporządkować sobie swoich mieszkańców. W takich miejscach trudno o narodziny wybrańca, buntownika, który gotowy jest podjąć odpowiednie kroki, by wziąć odpowiedzialność i stanąć w obronie swoich społeczności. Jednak w powieści Lisy Lueddecke wszystko jest możliwe, jak to w krainie czarów fantasy.

Przeszył mnie dreszcze podszyty mocą i iskrą: zrodzony ze śniegu, nieba i wszystkiego, czemu Skane zawdzięcza swoje piękno i swoją surowość. Wszystko wokół mnie śnieg, lód, morze napełniało mnie potęgą, siłą wyspy, że zatętniła we mnie energia tak przemożna, że pobudzała każde włókno mojego ciała.

W Gdzie niebo mieni się czerwienią zabrakło uniwersalności, chociaż najpewniej taki był właśnie autorski zamysł klasyczna historia fantasy gatunku young adult, którą mają docenić młodsi czytelnicy. W tej kwestii Lisie Lueddecke udało się osiągnąć zamierzony cel. Jej powieść jest spójna, zachwycająca aurą wiecznej, północnej zimy, a przede wszystkim dopracowana, bo trzymająca się młodzieżowego, tradycyjnego schematu. Odnajdziemy tu tak dobrze znane motywy dojrzewania, narodzin wybrańca, wreszcie buntu i rewolty przeciw najeźdźcy. W tym wszystkim szczypta miłości, sporo tajemnicy i magia, która ożywa i napełnia siłą.

Przy nieco zmarnowanym potencjale opowieści, która mogła przemówić także do dorosłych czytelników, Gdzie niebo mieni się czerwienią Lisy Lueddecke oczaruje swoich młodzieżowych odbiorców, którym niestraszne gatunkowe schematy.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Zielona Sowa. <3

**Zapraszam na film!

Komentarze do: “„Gdzie niebo mieni się czerwienią” Lisa Lueddecke – recenzja

  1. BETTY THE YETI napisał(a):

    O, to w sumie coś dla mnie, miałam ochotę na trochę nowej, lekkiej fantastyki. 😀

  2. Krzycho napisał(a):

    Chętnie przeczyta tę książkę – tego typu powieści są fajną odskocznią od całych sag i styl skandynawski bardzo do siebie przekonuje.

  3. Emilia E. napisał(a):

    Jak ty o czymś opowiesz, kochana, to nie sposób nie sięgnąć. 🙂 Już dodana do listy zakupowej na nowy miesiąc. 🙂

  4. Ola napisał(a):

    Ja dopiero zaczelam czytac, ale juz od poczatku urzekl mnie skandynawski klimat ksiazki. Przyjemnie sie czyta. W sam raz na zimowy wieczor:)

  5. Lady of the Tempest napisał(a):

    Przreczytałam recenzję, obejrzałam filmik… I przyznaję, podbiłaś mnie tym info o Skyrimie. :))) Padło SKYRIM, od razu zaświeciły mi oczka, osadziłam tą zimę książkową w odpowiednim kontekście i jestem zainteresowana. :))))

    • Bombeletta napisał(a):

      Ha! Wiedziałam, że ten Skyrimowy haczyk zadziała na serducha graczy, ale fakt jest faktem, że ten klimat czuć bardzo – podobno autorka pisała tę powieść słuchając ścieżki ze Skyrima właśnie! :DDD

  6. Kajtek napisał(a):

    Bardzo dobra jakość wydania – lubię takie książki gdzie szanuje się czytelnika również poprzez użyte materiały, okładkę itp.

  7. Filip napisał(a):

    Fabuła pomimo, że klasyczna, nie daje powodów do nudy. Sam świat bardzo pomysłowy i detalicznie pomyślany. Książką zasługuje na znacznie większe zainteresowanie niż obecnie. Fajnie, że ją zrecenzowałaś.

  8. Ala napisał(a):

    Całkiem udana fantastyka jak na debiut. Nie spodziewałam się, że tak się rozkręci na koniec. Trochę grozy, przez sekundę miałam wrażenie jakby maczał w tym palce Guillermo del Toro.

Dodaj komentarz: