„Mój pierwszy bal” (John Green, E. Lockhart, Holly Black i inni) – recenzja & PATRONAT

Ten pierwszy amerykański bal! Symboliczne wkroczenie w dorosłość! Pierwszy krok i kamień milowy, który niczym komunia, niczym wesele wyznacza nowy etap życia dla młodych ludzi. Co prawda popkultura z balu zwanego w Stanach Zjednoczonych prom od promenade dance zrobiła wydarzenie nieco bardziej na luzie, kojarzone raczej z komediowymi filmami młodzieżowymi, którego głównym celem jest eksperymentowanie z używkami i podrywanie partnerów na pierwszą upojną noc, to warto pamiętać, że dawniej tradycyjne bale szkolne były sformalizowane, przypominające bardziej dzisiejsze bale debiutantów. I co prawda czasy się zmieniły, bal stał się częścią wyrafinowanego imprezowego przemysłu, to jego znaczenie pozostało podniosłe i wciąż wyznacza ważny moment w życiu każdego młodego człowieka.

Nie dziwi dlatego wcale, że wspomnienia, impresje i wyobrażenia popkulturowe tak często nawracają do tego tematu, a kolejni twórcy nawiązują do całego wydarzenia, tak jak twórcy zbioru opowiadań Mój pierwszy bal dwudziestu znanych amerykańskich pisarzy i pisarek, w tym John Green, E. Lockhart, czy Holly Black.

Każde z opowiadań zbioru to amerykański bal w pigułce. Autorzy bawią się konwencją, snują fikcyjne opowieści, albo opierają fabuły na prawdziwych wspomnieniach z przeszłości. To urocze, słodkie, czasami zabawne, a czasami smutne i bolesne historie, w których bal jest jedynie pretekstem, by poruszyć coś głębszego, bardziej istotnego dla młodych ludzi, w tym tematy takie jak pierwsza miłość, poszukiwanie pierwszej życiowej drogi, pierwsze seksualne doświadczenia, trudne wybory, wkraczanie w dorosłość Ich bohaterowie to dzieciaki z krwi i kości, dla których bal oznacza nie lada wyzwanie ma to być doznanie jak żadne inne, a często rzeczywistość skonfrontowana z wygórowanymi wyobrażeniami i marzeniami zwyczajnie zawodzi.

„Mój pierwszy bal”, przeł. Małgorzata Żbikowska

Spośród dwudziestu balowych opowieści wyróżnić można kilka prawdziwych młodzieżowych perełek jak chociażby Wielki amerykański antybal Johna Greena, który opowiada przeuroczą historię dwóch dziewczyn, które zorganizowały odwrócony bal, czyli antybal w noc szkolnego balu, i co z tego wynikło. Albo Lepiej bądź dla mnie dobry Daniela Ehrenhafta, czyli opowieść ojca, który pisze list do swojej nastoletniej córki, by snuć wspomnienia o swoim pierwszym balu oraz tym, czym on się dla niego zakończył. Piękne wrażenie pozostawia po sobie Jak napisałam do Tobyego E. Lockhart, które jest najbardziej bolesnym i prawdziwym opowiadaniem w całej antologii.

Jak to bywa w przypadku zbiorów opowiadań Mój pierwszy bal bywa miejscami nierówny i rozchwiany między doskonałością a zwyczajnością. Większość tekstów to słodko-gorzkie, stereotypowe balowe historie niczym z młodzieżowych filmów komediowych, a pośród nich kilka naprawdę świetnych tekstów, które wyróżniają się na tyle, by przyciągnąć i zwrócić szczególną uwagę czytelnika. Co prawda tematem opowiadań jest ten wielki bal w amerykańskim wydaniu, a mimo to, odnajdą się w tych tekstach wszyscy młodzi, którzy niebawem przekroczą tę magiczną granicę między dzieciństwem a dorosłością, pójdą na studniówkę i odtańczą obowiązkowego poloneza.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Jaguar. <3

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Komentarze do: “„Mój pierwszy bal” (John Green, E. Lockhart, Holly Black i inni) – recenzja & PATRONAT

  1. Petunia napisał(a):

    O Boże, studniówka to już dwieście trzydzieści dwa lata za mną. 🙂 Ale w sumie fajnie, że powstają takie bardziej obyczajowe zbiory opowiadań. Mi opowiadania kojarzą się chyba tylko z fantasy i science-fiction. A szkoda. Krótka forma bywa bardzo przyjemna żeby trochę urozmaicić czytelnicze życie. 🙂

  2. Gandalf napisał(a):

    Zbiory opowiadań pojawiają się na półkach w ogromnej liczbie, ale przyznasz, że „amerykański prom” jako motyw przewodni to naprawdę oryginalny pomysł. 🙂 I choć faktycznie część z tekstów przenosi czytelnika do sali wyjętej wprost z amerykańskiego filmu to jednak te kilka słodko-gorzkich opowieści, które z komedią nie mają nic wspólnego, sprawia, że warto sięgnąć po ten tytuł. A patrząc za okno i zaskakującą nas właśnie zimę – te nieco bardziej „urocze” mogą być świetnym poprawiaczem humoru! 🙂 Polecamy!

    • Bombeletta napisał(a):

      Tak – zdecydowanie to opowiadania urocze, ciepłe, podnoszące na duchu i polepszające nastrój. Miejscami stereotypowe, miejscami cukierkowe, ale też poruszające istotne tematy dla młodych ludzi. 🙂

Dodaj komentarz: