„Jan Kaczkowski. Życie pod prąd” Przemysław Wilczyński – recenzja

Można przeżyć całe życie, nie zapisując się w niczyjej pamięci, a można przeżyć zaledwie jego część, tę mniejszą, a jednocześnie odcisnąć swoją obecność w sercach setek, a może nawet tysięcy ludzi. Nie jest łatwo pisać o życiu kogoś tak wyjątkowego jak śp. Ksiądz Jan Kaczkowski. Każde słowo wydaje się być na wyrost. Każda pochwała zbyt pochwalna. Ale być może czasami tak musi być, tym bardziej, kiedy kogoś się podziwia, kiedy pisze się o kimś, kto na zawsze pozostanie w pamięci. Jedno z pewnością można napisać o nim bez nadmiernej egzaltacji był człowiekiem niezłomnym. I to wcale nie tak, że śmiertelna choroba nie złamała jego ciała, nie odebrała mu zdrowia, nie zainspirowała pytań, na które odnajdował zaskakujące odpowiedzi Jego niezłomność polegała na niezachwianym poczuciu spełniania siebie w służeniu innym. Do samego końca.

Chciałbym żyć tak jak wybrałem. Nie wbrew chorobie, ale pomimo niej.

Takim Księdza Jana Kaczkowskiego przedstawia dziennikarz i publicysta Przemysław Wilczyński w pierwszej oficjalnej biografii Jan Kaczkowski. Życie pod prąd. Cel biografii był jeden spróbować odpowiedzieć na pytanie: kim był duchowny, którego pokochała niemal cała Polska w jego ostatnich chwilach? Kim był człowiek, który swoją charyzmą inspirował zarówno wierzących, jak i niewierzących? Ksiądz z nadmorskiej miejscowości, który swoim oddaniem i poświęceniem przyciągał wszystkich potrzebujących i cierpiących? Jaki był zanim stanął pośród świateł reflektorów, zanim zaczął prowadzić vloga i występować w mediach? Kim był Jan Kaczkowski syn, brat, przyjaciel, duchowny, dyrektor hospicjum?

Jan Kaczkowski, ur. 19 lipca 1977 w Gdyni, zm. 28 marca 2016 w Sopocie polski duchowny rzymskokatolicki, prezbiter, doktor nauk teologicznych, bioetyk, założyciel i dyrektor Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio.
(fot. Damian Kramski /Wydawnictwo WAM)

W kontekście życia Księdza Jana Kaczkowskiego często napotkać można hasło, że żył na pełnej petardzie. Ale ta petarda, ten pęd i pragnienie wykorzystywania każdej chwili, wyciskania życia jak przysłowiowej cytrynki nie towarzyszyła mu wyłącznie w walce ze śmiertelną chorobą nieuleczalnym glejakiem mózgu IV kategorii. Ta siła napędowa pozwoliła mu przetrwać już od pierwszych chwil, gdy życie rzucało mu kolejne kłody pod nogi. Przemysław Wilczyński opisuje jego dzieje od momentu przedwczesnych narodzin, przez pełne wyzwań niepełnosprawności dzieciństwo, pełną duchowej mocy młodość aż po stan kapłański i odrzucenie, z jakim spotykał się we wspólnocie Kościoła. Posługa przyszła z czasem, jak również misja tworzenia wyjątkowej wspólnoty, oraz życie poświęcone służbie Bogu oraz osobom chorym i umierającym, jak przeczytać możemy na stronie Puckiego Hospicjum pw. Św. Ojca Pio, które kontynuuje dzieło i marzenia swojego założyciela.

Towarzyszenie człowiekowi w umieraniu to jedno z moich najważniejszych zadań w hospicjum i w ogóle w moim kapłaństwie.

Życie pod prąd to przejmujący, porywający wynik kilkuset rozmów przeprowadzonych przez Przemysława Wilczyńskiego. To opowieści najbliższych Księdza Kaczkowskiego, w tym ukochanej mamy, która otworzyła się dopiero w rok po śmierci syna, opowieści tych, którzy go znali przed laty, tych, którym pomógł w potrzebie, tych, których poznał w chorobie, a którzy towarzyszyli mu do samego końca. To Ksiądz Jan Kaczkowski o ludzkiej twarzy wyrzutka, który determinacją i niesamowitym uporem dokonał rzeczy pięknych, często kontrowersyjnych, czy problematycznych, ale o których nigdy nie wstydził się mówić głośno. Walka o szkołę, o puckie hospicjum, o godną śmierć swoich podopiecznych, o swoje własne życie Przemysław Wilczyński wykreował wielowymiarowy portret człowieka, którego tak wielu podziwia za dokonania ostatnich lat życia, a który przy bliższym poznaniu okazuje się być człowiekiem godnym podziwu za wiele, wiele więcej. Pozostały po nim piękne wspomnienia i to jedno istotne wskazanie by być przyzwoitym, dobrym człowiekiem, bez względu na wyznawaną wiarę.

Zapytałam go kiedyś, czy się boi śmierci. A on na to, że nie, bo ma nadzieję, że tam na niego czeka Ojciec, który jest podobny do jego prywatnego, ziemskiego taty. I że to mu daje poczucie bezpieczeństwa.

Jan Kaczkowski. Życie pod prąd to lektura poruszająca, miejscami zadziwiająca, pełna pozytywnej wiary. Opowieść o sile w największej słabości. Warto.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem WAM. <3

**Zapraszam na film! (wieczorem)

***Cytaty pochodzą z publikacji Jan Kaczkowski. Życie pod prąd Przemysława Wilczyńskiego.

 

Komentarze do: “„Jan Kaczkowski. Życie pod prąd” Przemysław Wilczyński – recenzja

  1. Euklideska napisał(a):

    Jan Kaczkowski był naprawdę wybitną postacią. Będzie go brakować. W sumie już brakuje. 🙁

  2. Krystian napisał(a):

    To może ja też podzielę się dwoma ulubionymi cytatami z Jana Kaczkowskiego.

    Pierwszy: „Powtarzam jak mantrę: w sprawach zasadniczych jedność, w drugorzędnych wolność, a nad wszystkim miłosierdzie.”

    Drugi: „Możemy całe życie przeżyć w bojaźni i przykucu, albo być wyprostowani i dumni.”

    Proste, ale w tym właśnie tkwił też jego sekret: umiejętności dystylacji głębszych tematów do prostych myśli i sentencji, takich które można nosić ze sobą zawsze.

Dodaj komentarz: