Bezsenne Środy: „Mainstream” Miroslav Pech – PATRONAT

Zwyczajne, codzienne życie, nieduża rodzina i jeden sekret, który zmieni wszystko w koszmar, czyli horror ekstremalny zza czeskiej granicy Mainstream Miroslava Pecha.

Czasami życie przynosi jedynie rozczarowania. Nie takie wykształcenie. Nie takie doświadczenie. Nie taka praca. Nie taki partner. Nie takie dziecko. Nic nie jest takie jak być powinno, jak układało się spójnie w wyobrażeniach o dorosłej przyszłości. Jedyne co pozostało to szara rzeczywistość, to niekończące się obowiązki, to rutyna, która zabija wszelką przyjemność istnienia. Ot, mainstream. W takim momencie łatwo złapać się ostatniej deski ratunku, czegokolwiek, byle odmienić swój los. Nawet jeśli to tak naprawdę brzytwa, która rozszarpie na strzępy dotychczasowe życie i obróci w pył tak pieczołowicie budowany, bezpieczny świat.

Mały domek w środku lasu, na odludziu, otulony śniegiem, rozświetlony świątecznymi lampkami Sielska anielska, bożonarodzeniowa atmosfera, a w środku nieduża rodzinka. On Maciek to nieudolny pisarz z wielkimi ambicjami i przerostem ego, który gdzieś pogubił się po drodze i nie jest pewien, czy właśnie tego chciał. Ona Klara to jego żona, wydaje się być szczęśliwa w tym ich domowym gnieździe, gdzie każda minuta jest podporządkowana dwumiesięcznej córce Sarze. Tylko Klara nie ma pojęcia, że jej mąż odkrył pewien sekret. Jej sekret z przeszłości i teraz Maćka umysł krąży wokół niewygodnych myśli jak sęp, a on sam popada w szaleństwo.

Sytuacja, w której znaleźli się bohaterowie w powieści Miroslava Pecha wydaje się być niemal prozaiczna nic nowego pod słońcem, ot, młodzi rodzice nieco nieprzygotowani do swoich ról, do nagłej odpowiedzialności, która spadła na ich barki i obróciła ich świat do góry nogami. Niepokoi jednak to, czego w Mainstreamie nie widać, a co czai się w umyśle bohaterów. Dla Maćka Sara jest znakiem zapytania, córką-niecórką, której nie może być pewien, tak jak nie jest pewien swojej żony. A Klara zasłania się dzieckiem jak tarczą, odwraca od siebie uwagę i swoją uwagę również, bo ona nie chce pamiętać. Tak jest łatwiej. Nie widać jednak tych rozterek, nie widać tego strachu, niepewności, zawodu I to podskórnie drąży bohaterów, krąży w ich żyłach, a napięcie prowadzi do nieuchronnej eskalacji.

Horror ekstremalny rządzi się swoimi prawami, a Miroslav Pech w Mainstreamie wykorzystuje je do maksimum. To podgatunek grozy, który wyróżnia się transgresyjnością, przekraczaniem wszelkich możliwych granic, łamaniem tabu, wystawianiem bohaterów na najcięższe próby. I taka jest ta powieść zaczyna się niespiesznie i zwyczajnie, by wkrótce z cienia wypełzły poczwary, żeby wszystko to, co boli bolało jeszcze bardziej, by wyniszczyło postacie od środka, by zmiażdżyło ich nic nieznaczące umysły i umartwiło ich wijące się w agonii ciała. A czytelnik? Im dalej zatapia się w Mainstreamie, tym bardziej wzrasta w nim poczucie skrajnego niepokoju. Nie wie czego się spodziewać, ale zdaje sobie sprawę, że to dopiero początek naprawdę ostrej jazdy.

Brawa dla Wydawcy, który postawił na tak nieoczywisty, mocny tytuł! Mainstream czeskiego twórcy Miroslava Pecha niczym nie odbiega od zachodnich dzieł takich legend gatunku ekstremalnego jak Jack Ketchum czy Edward Lee. Lektura dla twardzieli o stalowych nerwach, wyłącznie pełnoletnich!

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo przeszłość powraca i pożera od środka.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Stara Szkoła. <3

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Komentarze do: “Bezsenne Środy: „Mainstream” Miroslav Pech – PATRONAT

  1. Piętaszek napisał(a):

    Ooo, a to ciekawostka. Nowy horror ekstremalny, do tego czeski… Coś czuję, że zbliża się kilka nieprzespanych nocy. 🙂

  2. Ziemi napisał(a):

    Tytuł chyba jednak dość ironiczny, bo „horror ekstremalny” to przecież rzecz najdalsza od mainstreamu jaka chyba istnieje, może poza jakimiś księgami zakazanymi. 😀 Zapowiada się ciekawie. 🙂

Dodaj komentarz: