„Bezwład” Jessica Barry – recenzja

Opowieść o kobiecie, która musi przetrwać za wszelką cenę i o matce, która odkrywa sekretne życie swojej córki – „Bezwład” Jessicki Barry.

Życie Allison nie miało tak wyglądać i z pewnością nie miało skończyć się katastrofą prywatnej awionetki w Górach Skalistych. A na pewno nie miało przynieść tyle bólu i upokorzenia. Dla Allison ta katastrofa to jedynie początek walki o życie i początek ucieczki przed tymi, którzy ruszą w pogoń. To także idealny moment na to, żeby przemyśleć ostatnie lata i spróbować naprawić to, czego naprawić nie sposób. Kiedy Allison walczy o przetrwanie, jej matka Maggie próbuje odkryć prawdę o swojej córce. Córce, które nie widziała od długiego już czasu…

Krótkie, dosadne zdanie. Walka o każdy oddech. Bieg na przełaj. Chłód, strach i niepojęty ból. Jessica Barry operuje językiem i wprowadza dynamikę, ten ruch, to poczucie, że czas leci nieubłaganie, a wróg jest coraz bliżej. I coraz bliżej jest też ogłuszająca prawda. Czytelnik od razu czuje tę konieczność ucieczki, tę potrzebę, by biec przed siebie, nie bacząc na nic i na nikogo. Historia Allison zaczyna się od końca, by nabierać prędkości, biec przed siebie, ale też cofać się w przeszłość. Myśli głównej bohaterki, jej wspomnienia, chaos emocji, przeszłość i teraźniejszość. A obok świat jej matki, kobiety, która od dwóch lat nie utrzymywała z córką kontaktu, a która skonfrontowana z jej nagłym zaginięciem musi stawić czoła temu, co stało się z jej dzieckiem. I kim to dziecko się stało, gdy odwróciła wzrok.

Od „Bezwładu” można dostać zadyszki i chociaż nie jest to powieść, która zaskoczy czytelnika, to wciąż pozostaje diabelnie satysfakcjonującą powieścią sensacyjną.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Domem Wydawniczym Rebis.
**Zapraszam na film i na KONKURS.

Dodaj komentarz: