Bezsenne Środy: „Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga” Anna Matwiejewa – recenzja PATRONACKA

W Bezsenną Środę jedna z największych zagadek XX wieku, która do dzisiaj działa na wyobraźnię – „Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga” Anny Matwiejewej, która co prawda nie jest powieścią grozy czy horrorem per se, ale powieścią, która dotyczy takiej sprawy, która wielu spędziła sen z powiek i doczekała się wielu horrorowych interpretacji. I straszy, chociaż inaczej niż czytelnik by się tego spodziewał.

A jak to wszystko się zaczęło? Pod koniec stycznia 1959 roku grupa młodych turystów ze Związku Sowieckiego pod kierownictwem Igora Diatłowa wyruszyła na wyprawę narciarską o najwyższym do tej pory stopniu trudności. Plan był prosty: dotrzeć ze Swierdłowska na Orten, górę na Północnym Uralu i tam rozbić docelowy obóz. Jednak po drodze coś poszło nie tak. Nocą z 1 na 2 lutego grupa Diatłowa rozbiła namioty na zboczu góry Chołatczachl zwaną Górą Umarłych i… tak zakończyła się ich historia. Ciała dziewięciorga młodych narciarzy odnaleziono niemal miesiąc później w niewytłumaczalnych pozach, wokół pociętych nożami namiotów. Nikt nie przeżył tego, co wydarzyło się tamtej nocy. Nikt też nie potrafił wyjaśnić, co przytrafiło się grupie Diatłowa.

przeł. Magda Dolińska-Rydzek

Sięgając po książkę Anny Matwiejewej warto pamiętać, że sięgamy przede wszystkim po powieść. Co prawda autorka wykorzystuje w jej treści oryginalne dokumenty, wykorzystuje prawdziwe wydarzenia i przytacza prawdziwe cytaty z rządowych opracowań, ale wciąż oscyluje na poziomie fikcji literackiej. Sama Anna Matwiejewa we wstępie napisanych po latach do oryginalnego wydania zaznacza prawdziwość tych wydarzeń, a przynajmniej tego, co uznaje się za prawdę w tej kwestii. Co więcej, na podstawie przytoczonych dokumentów wysnuwa swoją teorię dotyczącą tej dziwnej i tajemniczej sprawy.

Jedno jest pewne – „Przełęcz Diatłowa. Tajemnicę dziewięciorga” czyta się z zapartym tchem i z poczuciem narastającego niepokoju. Powód jest prozaiczny – między słowami wychodzi na jaw to, co wychodzi zawsze, gdy mówimy o Związku Sowieckim i metodach działania ich aparatu państwowego, a mianowicie – nie ma zbrodni, nie ma tajemniczych zgonów, wszystko jest pod kontrolą. Zatuszowano śledztwo, podawano nieprawdziwe informacje, do końca nie wiadomo, które akta są prawdziwe, które spreparowane na potrzeby opinii publicznej. I ta dezinformacja, która wypływa na kartach powieści Matwiejewej najbardziej przeraża, bo przecież na tej nieszczęsnej górze życie straciło dziewięcioro młodych ludzi. Bez względu na to, czy zostali pożarci przez niedźwiedzie, porwani przez kosmitów, napadnięci przez ludzi gór, zmieceni przez nietypową lawinę czy porażeni promieniowaniem z eksperymentalnej rakiety – oni zginęli i tej śmierci już nikt nie cofnie. Żadna teoria, nawet najbardziej pokręcona, nie przywróci im życia, a prawda i tak już na zawsze pozostanie w sferze domysłów. I te domysły są najbardziej fascynujące.

„Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga” to powieść idealna dla miłośników zagadek, tajemnic i grozy, jak i wielbicieli literatury górskiej. Nieco inaczej, ale wciąż bezsennie, bo jednak ta sprawa wciąż zrywa sen z powiek. Przekonajcie się sami!

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo tajemnica wciąż pozostaje nierozwiązana.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Mova.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Komentarze do: “Bezsenne Środy: „Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga” Anna Matwiejewa – recenzja PATRONACKA

  1. U stóp Benbulbena (Dagmara) napisał(a):

    Czytałam kiedyś obszerne opracowanie na temat wydarzeń na Przełęczy Diatłowa. Ciarki po plecach przechodziły. Już sam klimat, mróz, śnieg, pustkowie przyprawiały o dreszcze, a co dopiero szczegółowe opisy ciał (wraz ze zdjęciami)… Za książkę podziękuję, bo znam ten temat, ale każdy, kto lubi tajemnicze historie, na pewno będzie zaciekawiony. Brrr…

    • Olga Kowalska napisał(a):

      Tutaj autorka wykorzystała dokumenty i archiwa i bardzo intrygująco jej to wyszło, ale masz rację – ciarki!

Dodaj komentarz: