„Kroniki Jaaru” Adam Faber – recenzja

Przed czytelnikiem spragnionym magii i czarodziejstwa sześć wyjątkowych tomów arcymagicznej serii Adama Fabera: „Księga Luster”, „Czarny Amulet”, „Siedem bram”, „Tajemne imię”, „Megapolis” i „Koniec Ery” – które zabiorą Was do zupełnie innego świata, do świata magii, do świata feerów, do świata prosto jak z baśni!

Kate Hallander mieszka u boku ciotki w Londynie i jest zwyczajną nastolatką aż do chwili, kiedy okazuje się, że ze zwyczajnością ma niewiele wspólnego. Pewnego dnia, przyciągnięta urokiem sklepu z czarodziejskimi przedmiotami, staje u jego progu, a właścicielka domyślając się jej niezwykłego potencjału przekazuje jej Księgę Luster, wypełnioną zaklęciami na każdą możliwą okazję. Przypadkiem, rzucając swój pierwszy urok, Kate trafia do baśniowej krainy feerów, by tam odkryć, że nie tylko jest dobrze zapowiadającą się wiedźmą, ale wiedźmą z prawdziwą misją. I tak, Kate zyska nowego przyjaciela, pozna inne wiedźmy, zyska tajemniczego prześladowcę, odnajdzie prawdziwą miłość, odkryje nowe krainy i wreszcie – będzie walczyć o przetrwanie. A wszystko to pośród niebezpieczeństw dwóch zderzających się ze sobą światów, powoli pogrążających się w ciemności, których przyszłość staje pod znakiem zapytania.

Feery, czyli wróżki damskie i męskie żyjące na kwiatach, jednorożce z charakterem, a wokół nich złowieszcze nimfy o czarnych sercach i potwory, przynależne ciemności – oto kraina Jaaru stworzona przez Adama Fabera. To fantastyczne miejsce, świat nieodłącznie powiązany z naszym, tym po drugiej stronie, w którym podobno również ukrywają się magiczne istoty. Magia to nie tylko codzienność tych tajemniczych stworzeń, ale także broń i sposób na to, by przetrwać. Lub wymusić to, czego pragną. Dobro i zło, jak zwykle toczą swoje mniejsze i większe bitwy, losy ludzi i czarodziejów łączą się w nieoczywisty sposób, a wszystko to w przeświadczeniu, że gdzieś tam istnieje niewidzialna kraina, do której można trafić, jeśli tylko niefortunnie zabawisz się magią.

Ale Kraina Jaaru z czasem zostaje osnuta nadchodzącą ciemnością i ta ciemność właśnie, ten mrok w serii Adama Fabera okazują się najbardziej fascynujące, bo łamią to tęczowe, urocze status quo pierwszego tomu. Z czasem całość opowieści nabiera charakteru, wyostrza się, rysują się coraz głębsze cienie i wyraźniejsze kontrasty. W Krainie Jaaru robi się coraz bardziej niebezpiecznie, magiczne istoty coraz bardziej bezwzględne, stawki zaczynają wzrastać, a świat chwieje się w posadach i cała ta magia zyskuje nowe oblicze.

Jeśli chcielibyście zanurzyć się w magicznych krainach, jeśli szukacie niezwykłych opowieści, jeśli lubicie historie, w których dobro walczy ze złem i trudno przewidzieć, jaki będzie ostateczny wynik tej bitwy, to Kroniki Jaaru Adama Fabera będą dla Was lekturą idealną. To sześć grubaśnych tomów i wciągająca, miejscami wzruszająca, miejscami przerażająca opowieść dla młodszych i starszych czytelników też, czyli wszystkim tych, którym marzą się baśniowe, fantastyczne krainy tryskające magią i czarodziejstwem.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z We Need YA.
**Zapraszam na film i na KONKURS!

Komentarze do: “„Kroniki Jaaru” Adam Faber – recenzja

  1. Mariusz napisał(a):

    Gatunek fantasy od lat znam i lubię.
    Jestem mężczyzną z krwi i kości i choć wielu uzna to za dziwne, ja zwyczajnie się tym chlubię.
    Książki ze światem od podstaw wymyślonym.
    Gwarantują mi czas przy lekturze ich miło spędzonym.
    Nie lubię brać wszystkiego zbyt serio.
    Z przyjemnością poczytam o tym co zachwyci mnie mnogością kształtów i barw różnych ferią.
    Magia, istoty jak z bajki, czarodzieje.
    Nie obrażę się jeśli akcja w książkach z tego gatunku na różnych płaszczyznach się dzieje.
    To chyba nic złego, jeśli w człowieku zostaje coś z dziecka na stare lata.
    A w moich oczach lektura takich właśnie książek, nic dodać nic ująć wymiata.
    Książki nie muszą być realne, by przyciągnąć czytelnika i za serce chwycić.
    Liczy się to coś, co przeszywa człowieka na wskroś, co w momencie lektury jest w stanie go zachwycić.
    Nie musi mieć niczego wspólnego z rzeczywistością.
    Przyznam się w tym miejscu, że moi najmłodsi domownicy wsłuchują się w treść słów z takich właśnie książek, z nieskrywaną wręcz radością.
    Cieszy mnie gdy nie daleko pada jabłko od jabłoni.
    W dodatku książka która uciszy na dłuższą chwilę dzieci, choćby z magią w treści w oczach żony mojej zawsze, ale to zawsze się obroni.
    Nie będzie zatem żadnych wyrzutów, że stary koń a wierzy w takie rzeczy. 🙂
    Wszystko jest jednak dla ludzi – temu stwierdzeniu akurat nikt nie zaprzeczy.
    Jeśli miałbym wskazać ulubioną książkę z tego gatunku, tylko jedną.
    To wskażę taką, przy której wszystkie inne bledną.
    I choć oczywistym jest fakt, że o gustach się nie dyskutuje.
    Ja najwyższy kunszt mistrza gatunku i jako najbardziej wypasioną „Opowieści z Narnii. Lew, czarownica i stara szafa.” w tym miejscu wskazuję.
    Choć książkę Lewisa ponad pół wieku temu wydano i świat sobą oczarowała.
    Polecam poznać ją każdemu, bo żadne inna tyle z siebie czytelnikowi nie oddała.
    Gdzie indziej niż w ludzkiej wyobraźni, po otwarciu drzwi do szafy znaleźć się można w Narnii.
    Z czwórką rodzeństwa z pomiędzy futer do mroźnej krainy wskoczyć.
    Czytać trzeba uważnie, by najdrobniejszych szczegółów nie przeoczyć.
    Z faunem w tan można się udać.
    Z takim gościem jak On, nikomu nie straszna nuda.
    Nie obawiaj się Aslana, choć potrafi głośno zaryczeć.
    Podejdź do Niego z Łucją, wtul się w puszystą grzywę i już z radości będziesz krzyczeć.
    I choć Aslan z całą pewnością nie jest typowym kanapowym mruczkiem.
    To jednak w nim jako w pierwszym kocim bohaterze się zakochałem, gdy u babci na kolanach siedząc wsłuchiwałem się w słowa powieści – z otwartą buźką będąc wnuczkiem.
    Aslan to stwórca i bez wątpienia w oczach wszystkich pozytywnych bohaterów książki bohater.
    Dla Łucji, Edmunda, Piotra i Zuzanny jest elementem łączącym Narnię z drugim domem – innym światem.
    Dla dobra innych i przez wiarę w to co wierzył.
    Kot ten na na kamiennym ołtarzu ciało swoje złożył i w ręce Czarownicy powierzył.
    Na szczęście odradza się i wciąż służy innym pomocą.
    Choćby w chwili gdy do życia obudził stare drzewa pokazał jak wielką włada mocą.
    Ryk jego jest donośny dźwiękiem wszem i wobec słyszalny.
    Jednak gdy masz serce czyste, a duszę oddaną prawej sprawie, u jego boku prędzej czy później wykonasz pochód tryumfalny.
    Nie wolno jedynie każdemu zbytnio ufać.
    Bo jeśli będziesz nie ostrożny, z zimna zmuszony będziesz w dłonie swoje dmuchać.
    Jednak większość postaci z całą pewnością pokochasz.
    A gdy którejś z nich działa się będzie krzywda, w ciszy być może zaszlochasz.
    Daję Ci gwarancję, że na pierwszym tonie nie poprzestaniesz.
    I już za momentów kilka po lekturze pierwszej części, za sprawą kolejnych do Narnii przeniesiony zostaniesz.
    Staniesz u boku łuczników, nie wiedząc czy Czarownicę pokonasz.
    Jednak przekonasz się, że z takimi przyjaciółmi jakich mieli Piotr, Zuzanna, Łucja i Edmund najszlachetniejszych czynów dokonasz.
    I ani się obejrzysz jak do ostatniej strony książki dojdziesz.
    Zastanowisz się, zadumasz, jeśli zechcesz wszystko co w niej spisane pojmiesz. 🙂

    Pozdrawiam Mariusz 🙂

Dodaj komentarz: