„Lot 202” Remigiusz Mróz – recenzja

Najpopularniejszy polski autor w Polsce, czyli Remigiusz Mróz, po raz kolejny uderza w listy bestsellerów, przejmując je niczym wygłodniała horda Hunów swoją najnowszą powieścią z pogranicza sensacji i political fiction – „Lot 202”.

Lot 202 liniami PolAir do Toronto miał być komercyjnym lotem jakich wiele. Dreamliner z warszawskiego Okęcia wiózł co prawda na pokładzie premiera, ale nic nie wskazywało na to, że pojawią się jakiekolwiek komplikacje. Do czasu. Chwilę po starcie samolotu, maszyna zostaje przejęta przez grupę terrorystów, którzy ukrywali się na pokładzie pośród pasażerów. W tym samym czasie w jednym z opolskich mieszkań zostają odnalezione zwłoki chłopaka, który zaginął kilka lat wcześniej. Makabryczna scena teoretycznie wskazuje na samobójstwo, ale nic nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. Czy to możliwe, że porwanie lotu 202 i brutalna zbrodnia mogą być ze sobą powiązane?

Remigiusz Mróz przyzwyczaił swoich czytelników do serwowania dobrze znanych, popularnych schematów, ale w nowej, odświeżonej odsłonie. Nie inaczej jest z „Lotem 202”, który od pierwszych scen na pokładzie samolotu przypomina jeden z kultowych filmów z Harrisonem Fordem i Garym Oldmanem, czyli „Air Force One”. Wątki i motywy są podobne, bo powieść Remigiusza Mroza to również jest sensacja z politycznym wątkiem, walka z czasem i terrorystami, którzy nie cofną się przed niczym, by osiągnąć swój cel. Takich mniejszych podobieństw jest całkiem sporo, ale autor zaskakuje przede wszystkim tym, jak rozegrał całą fabułę, a to z pewnością zbije niejednego czytelnika z tropu. Schemat co prawda jest dobrze znany, ale nie ma co spodziewać się tu amerykańskich fajerwerków, nie ma też co się spodziewać nieludzkich wyczynów rodem z filmów o superbohaterach. Przed czytelnikiem opowieść, która pokazuje zwykłych ludzi w niezwykłych, bezlitosnych okolicznościach, a ich reakcje są nam bliskie i zrozumiałe, co sprawia, że nie sposób oderwać się od lektury do samego, szokującego końca.

„Lotu 202” nie postawię co prawda pośród moich ulubionych „mroźnych” tytułów, ale w przypadku jego powieści to kwestia czysto subiektywna – wolę jego dreszczowce i kryminały. Niemniej polecam „Lot 2020” każdemu, kto lubi porządnie skrojone sensacje z politycznym wątkiem w tle. Tym bardziej, że Remigiusz serwuje swoim czytelnikom nie lada podróż, a finał niejednego zmiecie z nóg.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem FILIA.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Dodaj komentarz: