Bezsenne Środy: „Słabość serca” Jeff Strand – recenzja PATRONACKA

W Bezsenną Środę opowieść o wielkiej miłości i wielkim poświęceniu z pogranicza thrillera i splatterpunku – „Słabość serca” Jeffa Stranda.

Gary i Rebecca kochają się, kochają bardzo pod każdym możliwym względem. Kiedy Gary wyjeżdża na biwak z kolegami, Rebecca zostaje sama w domu i co chwilę panikuje, chociaż ich dom zabezpieczony jest przed napastnikami z zewnątrz. Ale weekend mija, a Gary nie odzywa się, co więcej, nie wraca o umówionym czasie. Pod drzwiami Rebeki pojawia się natomiast ktoś, kto dobrze wie, co stało się z Garym i obiecuje Rebece, że będzie mogła go zobaczyć. O ile sama przetrwa piekło, jakiemu został poddany jej mąż.

Człowiek człowiekowi wilkiem, człowiek człowiekowi potworem – w takich historiach, pełnych pokręconych emocji, brylował jakże nieodżałowany i niedościgniony Jack Ketchum i chociaż Jeffowi Strandowi do Ketchuma trochę brakuje, to klimat jego opowieści jest znakomity. Warto tu zaznaczyć od razu, że splatterpunkowe dreszczowce, jak „Słabość serca” nie są dla wszystkich. One nie straszą jak to mają w zwyczaju klasyczne horrory, ale często przerażają daleko bardziej. Powód jest prosty – to opowieści o najniższych ludzkich instynktach i najgłębszych możliwych emocjach, pełne często skrajnej przemocy zarówno psychicznej, jak i fizycznej. To opowieści, w których bohaterowie zostają złamani na wiele różnych sposobów, poddawani okrutnym, obrzydliwym próbom, z których nie każdy wyjdzie zwycięsko.

Mowa tu również o próbie uczuć, jak w przypadku „Słabości serca”. Jeff Strand prowokuje: jeśli kochasz, to pokaż jak bardzo, udowodnij, że ta miłość faktycznie jest tak prawdziwa i tak silna, że pójdziesz dla niej do piekła i z powrotem i przeżyjesz to, co czeka po drugiej stronie. Nie jest bowiem powiedziane, że nawet jeśli przetrwasz, to na koniec i tak potwór, który to wszystko wymyślił nie zabije cię, tylko i wyłącznie dla własnej satysfakcji. Stawka zostaje podbita do nieprzytomności, rozpoczyna się nie tylko walka o życie własne, ale też ukochanej osoby.

Jeff Strand dobrze wie, jak rozkładać napięcie, jak podsuwać nadzieję, by za chwilę ją odbierać, by podsuwać rozwiązania, by znikały jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Tylko że tutaj nie ma magii – jest zło, jest przemoc, jest złośliwość losu, a „Słabość serca” chociaż niedługa i nieskomplikowana serwuje czytelnikowi moc skomplikowanych emocji i momenty bijącego głośno serducha. Lektura na jeden chaps, mocna jak mocny jest dobry thriller wieczorną porą.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo nie wiadomo, kto czai się u drzwi.

O.

*”Słabość serca” można zakupić na stronie Wydawnictwa Dom Horroru.

Dodaj komentarz: