Moi Drodzy,
Czuć ją już w powietrzu, widać pośród drzew, słychać w coraz intensywniejszych powiewach wiatru. Jesień. Jesień nadchodzi wielkimi krokami. Babie lato nieuchronnie się kończy, a przyroda zaczyna przygotowywać się do snu. Zmiana kolorów, zmiana tonacji, aura ociepla się, a niebo okrywa filtr w odcieniach pomarańczy.
Dobrze wiecie, jak bardzo uwielbiam jesień i jak mnie te zmiany cieszą. W końcu to moja ukochana pora roku i przynosi ze sobą same wspaniałości. Tak moi Drodzy, czas na mój coroczny pean na rzecz jesieni. Jesień to dla mnie kolorowy wiatr, w którym czuć zapach palonych liści z oddali, subtelną wilgoć i coś jakby pierwszy powiew usypiających drzew. To także sezon dyni, a jako że uwielbiam gotować i szaleć w kuchni, to sezon dyni oznacza między innymi dyniową zupę z curry, ratatouille z dynią i moje ukochane ciasto dyniowe z cynamonem – przepis poniżej 🙂 A jak dynia, to oznaka nieuchronnie zbliżającego się święta horroru, grozy i duchów, czyli Wigilii Wszystkich Świętych, Dziadów, czy po prostu Halloween – do wyboru, do koloru. Jesień rozpoczyna sezon na ciepłe skarpety, na herbatę z imbirem i walanie się pod kocami z książką w ręku.
A jak walanie się pod kocami, to czas przygotować się niczym wiewióra do zimy i uzbroić w cały zestaw doskonałych buków jesiennych. W tym roku wybrałam dziesięć obowiązkowych tytułów, a na dokładkę dwa zapasowe, ale nie ukrywajmy – raczej nie dam rady ze wszystkim, biorąc pod uwagę cały tłum spontanicznie wpadających lektur.
Specjalnie dla Was mój JESIENNY TBR, czyli książki, które planuję przeczytać tej jesieni.
- „Arena Szczurów” Marek Krajewski – nie znam co prawda tej serii, ale jak to bywa z kryminałami, nawet jak zacznę od końca, to nic się nie przytrafi złego, a podobno ta część jest najkrwawsza, najbrutalniejsza i dzieje się w Darłowie.
- „Something Wicked This Way Comes” Ray Bradbury – powieść perfekcyjna na Halloween, do której przymierzam się od lat, a której ciągle nie mogę przeczytać (nie wiem czemu); w tym roku rozplanowałam już dla Was BEZSENNY TYDZIEŃ na Wigilię Wszystkich Świętych i mogę Wam zdradzić, że właśnie ta powieść nareszcie pojawi się na Wielkim Buku.
- „Traktat o łuskaniu fasoli” Wiesław Myśliwski – zbliżający się Conrad Festival przypomniał mi, że już czas na moje pierwsze spotkanie z tym doskonałym autorem i zacznę od książki, która podarowała mi Karolina z bloga TanayahCzyta <3
- „Wegeterianka” Han Kang – przepiękna południowokoreańska powieść (z najbardziej odrzucającym mnie tytułem – mięso podstawą życia), którą miałam już możliwość czytać rok temu do pracy na wyścigi, więc teraz podelektuję się od nowa.
- „Księga Diny” Harbjørg Wassmo – bo ile można zwlekać z przeczytaniem powieści, której ekranizację się wielbi?
- „Krew na śniegu” Jo Nesbo – ma być krwawo, ma być pół-żartem, pół-serio, ma być pulpowo, co bardzo lubię.
- „Blade Runner” Philip K. Dick – kontynuuję nadrabianie klasyki science fiction, a ten tytuł, który do tej pory kojarzy mi się jedynie z filmem (którego nie pamiętam) to pozycja obowiązkowa gatunku.
- „System” Tom Rob Smith – obiecałam sobie lekturę wieki temu, zdążyłam nawet obejrzeć latem rewelacyjną ekranizację z Tomem Hardym, Noomi Rapace i Garym Oldmanem i teraz marzy mi się, żeby podzielić się z Wami tym doskonałym, trzymającym w napięciu thrillerem.
- „Wakacje” Stanley Middleton – nadmorskie miasteczko poza sezonem, Wielka Brytania i sentymentalna opowieść o utraconej miłości;
- „Przeklęci” Joyce Carol Oates – w niektórych kręgach ta autorka nazywana jest kobiecym Stephenem Kingiem, jednak dla mnie jej proza zdaje się być o wiele bardziej przejmująca. „Przeklęci”, którzy są postmodernistyczną powieścią grozy z mnóstwem odniesień do klasyki, zachwycili moją Mamę (pełna opowieść tego przypadku w filmiku), więc mnie z pewnością także zachwycą.
Na zapas, gdybym jakimś cudem wyrobiła się ze wszystkimi lekturami 😉
- „Inna Dusza” Łukasz Orbitowski – straszne, oparte o prawdziwe zbrodnie, mroczne, już lubię;
- „Purpurowe Rzeki” Jean-Christophe Grangé – podobnie jak w przypadku „Księgi Diny”, jestem ogromną fanką ekranizacji i lata minęły od czasu, gdy zapragnęłam poznać książkowy pierwowzór.
A na co czekam tej jesieni? Wiem, że szykuje się niebawem tłum premier, jednak tak naprawdę i od serducha, to czekam tylko na jedną: „Bazar złych snów” Stephena Kinga.
A na co Wy czekacie? Co planujecie przeczytać tej jesieni? Robicie już bukowe plany?
Życzę Wam cudnego zaczytania i wspaniałego nowego sezonu czytelniczego!
Bo warto czytać.
O.
*Po więcej koniecznie zajrzyjcie na VLOGA, bo tam zdradzam, dlaczego na razie nie zabiorę się za Anthony’ego Doerra, co mnie jutro ominie w Darłowie i kim potrafi być moja Mama 🙂