Moi Drodzy,
Dzisiaj w ramach cyklu Wielkobukowych wywiadów rozmowa nie lada wyjątkowa, bo Wielki Buk spotyka się z… Buk Bukiem! Przed Wami:
ANNA DZIEWIT-MELLER
ANNA DZIEWIT-MELLER:
Założycielka portalu BukBuk.pl, wielbicielka i propagatorka literatury, miłośniczka Gruzji, dziennikarka, pisarka, dawniej zbuntowana rockmenka, a dzisiaj równie zbuntowana mama i żona Marcina Mellera.
Olga Kowalska: Powiem szczerze: zaskoczyłaś mnie. Twoja Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy to książka dla dzieci oraz młodzieży, a do tego wydana w tak relatywnie krótkim czasie po porażającej „Górze Tajget”… Skąd pomysł by pójść w tym właśnie kierunku?
Anna Dziewit-Meller: Pomysł nie był do końca mój. To znaczy jednocześnie był i nie był. Wydawnictwo Znak bardzo mnie namawiało do napisania książki dla dzieci a ja im regularnie odmawiałam, bo uważam, że to jest taka sztuka, że najlepsi się na niej wykładają. Więc nie będę ryzykować. Ale ostatecznie udało się im mnie przekonać do tego, że może by napisać coś non-fiction. I ja wtedy oglądając znakomity serial The ascent of women na Netfliksie wymyśliłam, że może by tak zrobić książkę o polskich kobietach w dziejach.
W Twojej książce znajdziemy portrety kobiet o bardzo wyjątkowych, często zaskakujących życiorysach. Która zaskoczyła Ciebie osobiście najbardziej?
Chyba Magdalena Bendzisławska, pierwsza kobieta w Polsce, która uzyskała prawo do wykonywania zawodu cyrulika i pracowała jako chirurg, wyrwiząb, ortopeda i co tam sobie jeszcze chcecie dla kopalni soli w Wieliczce. A było to pod koniec wieku XVII. Nie miałam o niej zielonego pojęcia nim zabrałam się za pracę nad książką.
Czy któraś z Twoich bohaterek była dla Ciebie ważna jeszcze przed rozpoczęciem prac nad książką? Któraś z nich była dawną, prawdziwą, może już dziecięcą inspiracją?
Może nie dziecięcą, ale na pewno wieloletnią już inspiracją były dla mnie Entuzjastki i Narcyza Żmichowska. Te wspaniałe kobiety działające w drugiej połowie XIX wieku stawiały sobie za cel wywalczenie prawa do edukacji dla dziewczynek, a także dla chłopskich dzieci. Imponowały mi zawsze swoją determinacją w tym działaniu u podstaw, które ja również uważam za najważniejsze.
A Twoje rodzinne kobiety? Niejednokrotnie wspominasz swoją babcię, mamę
Bo to dla mnie ogromnie ważne punkty odniesienia w życiu. Moje wzory i bardzo bliskie mi osoby, każda na swój własny i zupełnie inny sposób. Wychowywałam się w domu pełnym kobiet, bo oprócz mamy i dwóch babć obecne w moim życiu były tez liczne ciotki i koleżanki mojej babci. Istny fraucymer.
Czy umieściłaś w Damach, dziewuchach, dziewczynach wszystkie kobiety, które chciałaś? A może część z nich nie zmieściła się i zachowałaś kogoś do następnej książki, bądź w ogóle odrzuciłaś z innego powodu?
Powiem krótko materiału na drugą część by nie zabrakło. 🙂 Ta lista mogłaby być znacznie dłuższa, no ale jednak trzeba się było powściągnąć, bo to jednak książka dla dzieci a nie encyklopedia. 🙂
Wśród kobiet, które przedstawiasz w książce wyjątkowo rzuca mi się w oczy – i przyciąga – nasza Polka-wojowniczka, Henryka Pustowójtówna, która, gdy trzeba było, złapała za szablę i poszła w bój. To wzorzec zgoła inny niż ten tak często promowany obraz kobiety jako orędowniczki pokoju. Czy wojna może być też kobieca? Jesteśmy w stanie walczyć, zabijać w imię ojczyzny, ideałów, tego, co kochamy?
Od Swietłany Aleksiejewicz wiemy, że wojna nie ma w sobie nic z kobiety, a postaci takie jak Henryka szukając swojego miejsca w świecie musiały w pewien sposób stać się mężczyzną, by móc zrealizować swoje ambicje. Heńka była zupełnie wyjątkowa, naprawdę wierzyła w sprawę, czyli walkę o niepodległość, zafascynowana była Trauguttem a poza tym moim zdaniem miało w sobie bardzo duży pierwiastek niezgody na zastaną rzeczywistość. Myślę, że dziś byłaby również na jakiejś pierwszej linii frontu. I tylko walka byłaby inna.
Odnosiłaś się kiedyś do podziału na literaturę główną i kobiecą – a jednak gdy zerkam na toplisty najpopularniejszych księgarni, to dominują tam właśnie pisarki. Czy literatura kobieca, w sensie pisana przez kobiety aby przypadkiem nie zaczęła sprzedawać się lepiej niż ta, teoretycznie, z nurtu głównego?
Książki kupują kobiety, ale pozwalając sobie na uogólnienie o prestiżu jakim będzie się cieszył dany tytuł decydują jednak raczej mężczyźni. Zresztą, jak dobrze wiesz w Polsce książki, które się świetnie sprzedają, nawet jeśli mają dużą wartość literacką, od razu zaczynają być jakoś podejrzane. Tak jakby to co dobre musiało być zawsze niszowe, bo inaczej nie będzie dobre.
Recenzujesz, nagrywasz, piszesz o literaturze gęsto i często, promujesz co wartościowsze kąski na Buk Buku – siedzisz więc w książkach po uszy i na co dzień. Zauważyłaś jakiś pro-kobiecy zwrot w literackim świecie?
Jest coraz więcej wspaniałych pisarek, a także coraz większa ochota by tę kobiecą wersję uniwersalnego ludzkiego doświadczenia poznawać. I to mnie cieszy i napawa satysfakcją. Nie masz pojęcia jak się cieszyłam z nominacji do Bookera dla Wioletty Grzegorzewskiej. Że to właśnie ona pisząc o jakże kobiecym doświadczeniu zyskała takie uznanie.
A nie boisz się, że Damy, dziewczyny, dziewuchy zostaną sklasyfikowane właśnie jako „literatura tylko dla dziewczynek”? Bo przecież oczywistym jest, że tak naprawdę pisałaś ją dla dzieciaków obu płci?
Staram się powtarzać wszem i wobec, że to książeczka dla DZIECI. Po prostu. Chłopcy naprawdę powinni poznawać świat kobiet i kobiecych bohaterek. Stanowimy połowę ludzkości. Warto coś o nas wiedzieć.
A czy Twoje dzieci brały udział w kreacji tej książki? Pomagały, doradzały, odradzały?
Moje dzieci są jeszcze malutkie, mają zaledwie 5 i 3 latka więc jedynym ich wkładem było dawanie mamusi trochę spokoju, by mogła napisać kolejny rozdział, między odprowadzeniem ich do przedszkola a zakupami spożywczymi. :))
Coś czuję, że – po rodzinnemu – Twoje dzieci sporo czytają. Zdradzisz nam co ostatnio przykuło ich uwagę? Może chciałyby coś polecić tym z nas, którzy mają w domu ich rówieśników?
Czytamy bardzo bardzo dużo. Mój syn ostatnio wybiera coraz poważniejsze książki, ku mojemu zdumieniu prosi tatę o lekturę Harrego Pottera, co wydaje mi się stanowczo za wcześnie, ale ok nie będę zabraniać. Ale poza tym czytamy razem przeróżne rzeczy od Alberta Albertssona i Siri, których uwielbia moja córka, po książki popularnonaukowe, które naprawdę kręcą te moje dzieci.
A czy Ty pamiętasz jeszcze swoje ulubione lektury z najmłodszych latach? Po co sięgałaś najchętniej?
Uwielbiałam czytać. Pożerałam książki i to właśnie one były dla mnie ulubionym prezentem. Czytałam co mi wpadło w ręce -od poezji, przez Bahdaja i Nienackiego, przez komiksy, całą Narnię, potem Musierowicz, Snopkiewicz, Siesicką i Ożogowska, aż po całkiem dorosłe książki, które podbierałam rodzicom. Byłam i jestem molem książkowym i nie wstydzę się tego. 🙂
Na zakończenie pytanie, które staram się zadawać zawsze, ale tym razem z twistem. Masz jakieś swoje Wielkie Buki, książki które uznajesz za prawdziwie wybitne, napisane przez kobiety?
Całą Atwood, którą czytam od lat i od lat uwielbiam. Podziwiam Zadie Smith, za poczucie humoru w języku jaki stosuje, jest w tym mistrzynią. No ale przede wszystkim jestem wyznawczynią Virginii Woolf. Wiadomo. 🙂
Ślicznie dziękuję za rozmowę!
Kochani! Koniecznie sięgnijcie po najnowszą publikację Ani, czyli książkę o kobietach, ale nie tylko dla dziewczynek i kobiet – Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy.
O.