Bywa, że w życiu kobiety przychodzi taki moment, że wszystkie lata, które przeminęły wydają się nie mieć absolutnie żadnego sensu. Taka chwila, dłuższa, bądź krótsza, całkowitego załamania formy tak psychicznej, jak i fizycznej. Mąż lub partner nie jest taki, jak się wydawało. Dzieciaki, po latach poświęceń wydają się niewdzięczne. Figura – stracona na wieki. Wszystko nie takie jak powinno być. Nie wspominając o ciele, które nagle odmawia posłuszeństwa i wydaje się należeć do kogoś innego. Gdzieś tam, w innym świecie, w innej rzeczywistości byłoby lepiej. Teraz już za późno, stracone złudzenia, spalone marzenia i mosty, i tak naprawdę najlepiej i najrozsądniej byłoby się położyć i czekać na śmierć. W końcu ta już się czai za rogiem.
„Tego ranka, kiedy jechali do domu spokojnej starości, uświadomiła sobie, że jej życie stało się nie do zniesienia. Co rano udawała sama przed sobą, żeby tylko jakoś przebrnąć przez kolejny dzień. Mówiła sobie, że dzisiaj wydarzy się coś cudownego… że kiedy zadzwoni telefon, odbierze dobrą wiadomość, która zmieni jej życie albo że w skrzynce na listy znajdzie jakąś niespodziankę. Zawsze jednak przychodziły same reklamówki, telefon dzwonił pomyłkowo, a kiedy rozlegało się pukanie, to sąsiad czegoś potrzebował.
Cicha histeria i straszna depresja zaczęły się, kiedy uświadomiła sobie, że nic się nigdy nie zmieni, że nikt nigdy nie przyjdzie, żeby ją stąd zabrać.”
O kobiecie w średnim wieku, na skraju załamania nerwowego, w uroczy i poczciwy sposób opowiada niezwykła powieść Fannie Flagg zatytułowana „Smażone Zielone Pomidory”. Ta amerykańska autorka ma niebywały dar obrazowania kobiecych sylwetek w chwili ich największego kryzysu, gdy świat wali im się na głowę, a przynajmniej tak się wydaje. Nie pozbawia swoich bohaterek jednak feministycznego sznytu – daje im zawsze wybór, udowadnia, że kobieta to nie tylko stereotypowa matka, żona, gospodyni domowa, ale otwiera dziesiątki możliwości, wydobywając ze swoich postaci to, co zawsze siedziało w nich ukryte. Dzięki temu opowieści Fannie Flagg, pomimo iż wydają się być aż przerysowanie „babskie” – okazują się być zaskakująco uniwersalne, doskonałe dla czytelniczek w każdym wieku i z różnych, czasami wykluczających się środowisk.
Evelyn Couch prechodzi właśnie takie ciężkie chwile swojego życia. Dzieciaki odchowane i na swoim. Mąż skupiony przede wszystkim na sporcie i popołudniowym piwie. A ona? Osamotniona w swoim poczuciu beznadziei szuka szczęścia w nadmiarze czekoladowych batoników i tłustych przekąsek. Jednak pewnego dnia, podczas odwiedzin teściowej w domu spokojnej starości, spotyka przesympatyczną starszą panią – Ninny Threadgoode. Ninny ni stąd, ni zowąd, rozpoczyna opowieść o swoim rodzinnym miasteczku – Whistle Stop. Cofa się we wspomnieniach aż do 1929 roku, gdy swoje podwoje otwiera właśnie Whistle Stop Cafe, którą od dnia otwarcia aż po ostatnie dni prowadzić będzie Idgie Threadgoode i jej ukochana przyjaciółka, Ruth. Knajpka staje się wkrótce sercem miasteczka, miejscem, do którego wpadają przeróżne typy, wszyscy mieszkańcy – od policji, dzieciaków ze szkoły, przez członków KKK, czy włóczęgów czasów kryzysu. U Idgie i Ruth każdy mógł coś zjeść, nikomu nie odmawiały i dzięki temu Whistle Stop Cafe była świadkiem niezwykłych wydarzeń, a nawet pewnej tajemniczej zbrodni.
Dzięki opowieściom Ninny, Evelyn w końcu zyskuje szansę na zdystansowanie się wobec własnego życia. Ikoną, niedoścignionym wzorem i swego rodzaju legendą staje się dla niej główna bohaterka wspomnień, czyli zbuntowana, niepokorna Idgie. Kobieta, która od najwcześniejszych dziecięcych lat nie dawała sobie w kaszę dmuchać. Od zawsze była panią swojego losu – kierowała się czystym i dobrym sercem – dla każdego była sprawiedliwa, nikogo nie oceniała pochopnie i zawsze stawała po stronie uciśnionej strony. Niezwykła postać, której postępowanie zainspirowało Evelyn do zmiany samej siebie, do otworzenia się na życie oraz na nowe możliwości. To taki tradycyjny głos z przeszłości, który tak często pojawia się w różnych postaciach w twórczości Fannie Flagg, a dzięki któremu współczesność okazuje się być o wiele łatwiejsza do przetrwania i do docenienia.
Niezwykle istotnym motywem „Smażonych zielonych pomidorów” jest sam motyw samodzielnej, niezależnej kobiety, która może zaistnieć w świecie nie będąc wyłącznie cieniem swojego mężczyzny. Powieść zdaje się być wypełniona takimi bohaterkami, które nawet jeśli przebywają w towarzystwie mężczyzn, to jako pełnoprawne partnerki, a przynajmniej ich pełnoprawne towarzyszki. Mama Threadgoode w duecie z Tatą Threadgoodem, czyli symbol matki i żony, która stworzyła idealne warunki, nie tylko dla swoich niezależnych dzieci, ale także dla tych, które potrzebowały pomocy, jak Ruth. Ta znalazła w sobie siłę, by wyrwać się z łap sadysty i na przekór wszystkiemu wrócić do ukochanej Idgie i z nią tworzyć rodzinę. Eva znad rzeki – prowadziła swój biznes, będąc podporą i wsparciem tak dla mężczyzn, jak i dla okolicznych kobiet. Dot Weems, która przez lata całkiem sama prowadzi Tygodnik Whistle Stop i urząd pocztowy. I sama Ninny Threadgoode, która od początku do końca przeżywała życie na własnych zasadach, nigdy na przekór sobie. Te wszystkie portrety to podstawa tworząca opowieść dla Evelyn. I dzięki nim przywraca ona harmonię swojej egzystencji.
„Smażone zielone pomidory” Fannie Flagg to powieść, która działa po części na zasadzie katharsis. Daje czytelnikowi poczucie, że trzeba odnaleźć w sobie siłę na przezwyciężenie słabości i pokonanie tego, co stoi nam na drodze do całkowitego spełnienia. Na przemian wzrusza i bawi, tak jak to mają w zwyczaju robić opowieści Fannie Flagg. W subtelny sposób porusza najistotniejsze, najbardziej uniwersalne tematy: problemów rasowych, tolerancji, niezależności i praw kobiet, związków homoseksualnych i poszukiwania własnej drogi. Whistle Stop w Alabamie staje się świadkiem zwykłych i niezwykłych wydarzeń, codzienności, która przekształca się poprzez słowa, dopasowując do pragnień czytelnika i słuchacza. Fannie Flagg oczarowuje stylem, tajemnicą, barwnymi postaciami, które zostają w pamięci na długi długi czas. „Smażone zielone pomidory” pozostają uniwersalne, na te spokojne i niespokojne chwile, gdy zapragniemy poczuć kuszący zapach dobywający się zza drzwi Whistle Stop Cafe.
Koniecznie przetestujcie przepis (ze strony Wydawnictwa Otwarte)!
O.
*I nie zapomnijcie zajrzeć na VLOGA 🙂