Któż z nas nie zna tej opowieści? Szóstego dnia Bóg stworzył istotę, która miała objąć panowanie nad całym, narodzonym światem, nad wszystkimi żyjącymi stworzeniami. Istotę na swoje własne, boskie podobieństwo – pierwszego człowieka i pierwszego mężczyznę – Adama. Aby ten nie był samotny, dostał wyrzeźbioną z własnego żebra towarzyszkę – Ewę – pierwszą człowieczą kobietę. Tą, która złamała zakaz, która dała się skusić wężowi, a przez którą pierwsza para zakosztowała słodyczy grzechu. Wygnani z raju, pozostawieni samym sobie. Ewa powiła synów, Kaina i Abla, ogień i wodę, wcielenie słabości i czystego dobra. Kain zabija Abla w pierwszej zbrodni bratobójstwa i tak jak niegdyś rodzice z raju, tak i on zostaje przeklęty, naznaczony i zesłany do krainy Nod – na wschód od Edenu. I tak ta przypowieść powiela się od lat, powtarza i wraca, a człowiek już nigdy się od niej nie uwolni.
„Sądzę, że na świecie istnieje jedna, tylko jedna historia – ta która napawa nas lękiem i natchnieniem, tak że żyjemy jakby w pewnym seryjnym filmie nieustających myśli i roztrząsań. Ludzie w swym życiu, w rozumowaniu, w pożądaniach i ambicjach, w swym skąpstwie i okrucieństwie, a także w dobroci i wspaniałomyślności – są uwikłani w matnię dobra i zła. Myślę, że to jest jedyna nasza historia i że rozgrywa się ona na wszystkich poziomach uczuć i inteligencji. Cnota i występek były wątkiem i osnową naszej najpierwszej świadomości i pozostaną tkaniną ostatniej, i to na przekór wszelkim przemianom, jakie możemy narzucić polom, rzekom i górom, ekonomii i obyczajom. Nie ma innej historii. Człowiekowi, który strząśnie już z siebie pył i śmierć życia, pozostaną tylko twarde, jasne pytania: czy to życie było dobre, czy złe? Czy postępowałem dobrze, czy źle?”
Biblijny wątek braterskiej rywalizacji, motyw upadku Raju, który nigdy do końca nie powstał i walki człowieka z przeznaczeniem podjął między innymi John Steinbeck w swojej rewelacyjnej, bestsellerowej powieści “Na wschód od Edenu” z 1952 roku. Nawiązanie do religijnej przypowieści z Księgi Rodzaju narzuca się już po samym tytule, a jeśli ktoś dobrze pamięta zabójstwo Abla przez mrocznego brata Kaina, ten również pewnie przypomni sobie odrzucenie bratobójcy przez światło i karę, jaką ten musi odbyć z dala od boskiego oblicza. Odkupienie, jakiego musi doznać. Steinbeck w swojej powieści połączył losy dwóch rodzin, związał je tym niemal pierwotnym motywem braterskiej rywalizacji i tym samym stworzył na wskroś amerykańską sagę o nowym świecie, o obietnicy i próbie wyzwolenia się ze szponów przeznaczenia.
Adam Trask, były żołnierz, wagabunda, ale przede wszystkim człowiek o wielkim i niewinnym sercu przybywa do Doliny Salinas w Kalifornii, by w tej pięknej, żyznej krainie zbudować nowe życie u boku pięknej, niemal czarodziejskiej młodej żony – Cathy. Adam nie wie, że na żonę wybrał prawdziwego potwora, kobietę, która zdaje się być wcieleniem diabła i nosić w sobie największe zło. Wkrótce powija bliźniaków, dwóch chłopców, Caleba i Arona, a sama odchodzi od męża i dzieci, by rozpocząć swoją własną, krwawą historię. Chłopcy są tacy, jak Kain i Abel. Tak samo różni. Tak samo odmienni. Caleb poświęci całego siebie, byle udowodnić światu, że nie jest taki jak matka. Że jego ciało nie nosi stygmatu okrucieństwa i bratobójstwa. A miłość do brata jest szczera, nie tylko wyłącznie na pokaz, w niekończącej się rywalizacji kolejnego pokolenia o względy kolejnego ojca rodziny.
John Steinbeck wykorzystał opowieść o Kainie i Ablu, biblijne wygnanie z boskiego Raju i wykreowanie kobiety w umyśle mężczyzny, by stworzyć swoją własną „symboliczną rodzinę”, jak sam nazywał Trasków. W ich losach zamknął całą możliwą siłę miłości mężczyzny do kobiety, całą braterską nienawiść i rozerwanie pomiędzy więzami krwi a uczuciem z głębi samej czeluści serca. „Na wschód od Edenu” to historia całej ludzkiej rasy, potomków Kaina, którzy powstali w wyniku jego wyboru, którzy odziedziczyli jego skazę, ale także możliwość pełnego odkupienia.
Słowem-kluczem, które prowadzi wszystkich bohaterów „Na wschód od Edenu”, a jednocześnie słowem, które prowadzi całą ludzkość od zarania dziejów i naszych początków jest hebrajskie słowo TIMSHEL, które znaczy – „możesz”. Od pierwszych chwil istnienia człowiek miał wybór. Był i jest całkowicie wolny w jego dokonywaniu. Nie ma jednej przypisanej ścieżki, którą kieruje się jego los, ale posiada sumienie. To wybór pomiędzy tym co dobra a tym co złe. Pomiędzy niegodziwością a dobrocią serca. Pomiędzy miłością a nienawiścią. To wybór wszystkich Kainów i wszystkich Ablów – według Steinbecka nie dziedziczymy zła, ale wybieramy je sami, w pełni świadomie. Mamy moc panowania nad grzechem, ale to tylko od nas zależy, czy ją wykorzystamy w chwili próby i w miejscu ciemności zawita wreszcie światło.
“Na wschód od Edenu” Johna Steinbecka to rodzinna saga, to niezwykła symboliczna opowieść, niczym legenda, która przypomina historie opowiadane pod koniec czyjegoś życia, gdy przychodzi czas rozliczeń i pogodzenia się ze śmiercią. To niewiarygodnie piękny i doskonały kawał klasycznej amerykańskiej literatury. Trafiający w samo sedno. Wciągający i hipnotyzujący. Połączenie mitu i przypowieści. Religijnego strachu przed napiętnowaniem złem, o bitwie, jaką musi stoczyć człowiek, by wybić się ponad oczekiwania i stać się dokładnie tym, kim jest. O najbardziej pierwotnym z wyborów między dobrem a złem. To historia wielkich nadziei i jeszcze większych zawodów. Opowieść o rozpaczy, o smutku, który potrafi zwalić z nóg najsilniejszego bohatera. To historia stara jak świat, stara jak same słowa, wywodząca się z korzeni człowieka. Z pierwszego buntu. Ze zbrodni i kary. Z wygnania poza granice Raju.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Księgarnią Internetową Bonito. 🙂
**Po więcej „Na wschód od Edenu” Johna Steinbecka koniecznie zajrzyjcie na vloga!