Moi Drodzy,
Walentynek nadszedł czas! Co prawda Święto Miłości, Święto Szaleńców i Zakochanych, a jak wiadomo jedni nie wykluczają drugich, dopiero jutro, a ja już dzisiaj mam dla Was przedwalentynkową niespodziankę!
Zamiast corocznej Uczty Miłości (czuję, że powróci w przyszłym roku), to w tym roku przygotowałam dla Was TOP5 moich ukochanych, ulubionych par literatury.
Specjalnie dla Was, w wersji vlogowo-filmikowej, moja osobista miłosna śmietanka, duety opętane miłością, szczęśliwe, nieszczęśliwe, zbuntowane i mroczne 🙂
A już jutro pojawi się w ramach Dnia Zakochanych – Walentynkowy TAG Książkowy. 🙂
A jeśli ktoś chciałby zajrzeć do poprzednich edycji Uczty Miłości, to znajdzie je TUTAJ i TUTAJ.
Oglądajcie, komentujcie i czytajcie!
Bo warto czytać.
O.
Kurczę, głupio mi się przyznać, ale jeśli myślę o moich ulubionych parach, to przychodzą mi na myśl Tris i Four z „Niezgodnej”.
😀 No to też jest para 😀
Ciekawe zestawienie. Przyznam, że para Liesbeth i Blomkvist trochę mnie zaskoczyła:) A dla mnie parą wszechczasów jest Pan Wołodyjowski i Baśka. No co ja poradzę, uwielbiam Hajduczka:)
O! Wołodyjowski i Baśka przegodni 😀 No a Lisbeth i Mikael to na zasadzie profesjonalnego romansu 😉
Walentynki jutro, dzisiaj piątek 13-tego! 😀
No bo to wersja przedwalentynkowa 😀
A tam piątek 13-go 😀
Dobrze, że był bonus, bo zaskoczył mnie brak pary z Jane Austen 😀 Rhett Butler i Scarlett O’Hara – to obok Lizzie Bennet i pana Darcy’ego to dla mnie numero uno! Cathy i Heathcliff też genialni! Nie znam zupełnie pary numer 3…
Bez Jane nie byłoby tego zestawienia 😀 Jedyna w swoim rodzaju <3
No a Dagny i Hanka uwielbiam, chociaż ich romans jest przede wszystkim inspiracją do działania <3
Jako, że Walentynek nigdy nie lubiłam, to powinnam być konsekwentna… ALE ciekawość pewnie by mnie zżarła, gdybym pomięła Twój walentynkowy filmik, tag itd.;) I obiecują, że nie będę się krzywić, jeśli będzie zbyt słodko ;D
Ooo 😀 Jak fajnie, że tak na przekór 😀
No ja Walentynki bardzo lubię (zawsze lubiłam), ale trzeba dodać, że teraz to mocno z przyczyn osobistych 😀
jaki entuzjazm ooooooooooooooooooooo normalnie padam 😀 super :3
nr5 – nie znam ;_;
n4 – oh przeminelo z waitrem! ogladalam film :3
n3 i 2 – nie znam xd
nr1 – ah wichrowe!!! :3 :3 :3 <3 uwielbiam!
oh Emma! kojarze ich :3
oczywiscie n1 i nr 4 wygrywa 😀
to teraz Cie zaskocze moja ukochana para to: Takeo i Kaede z saha rodu Otori <3
Bez entuzjazmu się nie obejdzie 😀
Bardzo polecam Ci ekranizację „Niebezpiecznych Związków” – MEGA 😀
Opowieści Rodu Otori nie znam zupełnie, ale Takeo i Kaede wyglądają na piękną parę 😀
Właściwie to nie wiem, czy sama rozpatruję Scarlett i Rhetta jako parę – to znaczy inaczej: jasne, byli małżeństwem i jasne, w końcu wyszło na to, że się kochali, ale chyba to, co wychodziło im najlepiej, to interesy ;). Poza tym jakoś rozwiązanie ich wspólnego wątku mnie denerwowało: jak jedno chciało, to drugie akurat nie i odwrotnie – no ileż można?
A Heathcliff i Cathy to była jednak strasznie toksyczna relacja… Pamiętam, że w liceum zachwycałam się nimi bardzo, żeby później zdać sobie sprawę, że mroczna miłość mroczną miłością, ale książka w dodatku pisana jest chyba tak, żeby pokazać czytelnikowi, że z Heathcliffem i jego uczuciem wcale nie wszystko było tak do końca w porządku (i nie chodzi o bariery społeczne). Ale musiałabym sobie zrobić powtórkę, żeby sprawdzić, czy sobie czegoś nie projektuję na narrację :).
Fakt faktem, że związek Rhetta i Scarlett był swoistą umową (przynajmniej z jej strony, bo w końcu Rhett faktycznie ją kochał). 🙂 Niemniej te jej ostatnie słowa też dają do myślenia, bo zwiastują zmianę, jaka być może w niej zaszła 🙂
Co do Heathcliffa i Cathy to jest czysta patologia – Heathcliff był chłopakiem, na którym brutalnie się znęcano i nie umiał prawidłowo wyrażać swoich uczuć. No a Cathy była impulsywna. Razem byli jak bomba, która nie rozumie do końca co się dzieje. 😀 Ale tak czy siak czyta się o nich nieziemsko 🙂
Wydaje mi się, że Scarlett wcześniej zrozumiała, że kocha Rhetta, a jej uczucie do Ashleya było złudzeniem – na pewno coś w niej pękło po tej wspólnej nocy (z wnoszeniem po schodach i tak dalej), ale też po tym, jak odchorowała tragedię z Bonnie Blue i z poronieniem. Tylko że wtedy Rhett już jej nie kochał. Strasznie mnie to deprymowało, to ciągłe „will they, won’t they”, podczas gdy wiadomo, jak będzie ;).