Site icon Wielki Buk

#BOOKATHON z „Maybe Someday” Colleen Hoover – Recenzja

Bombla_MaybeSomeday

Matura. Koniec dzieciństwa. Początek dorosłości. Pierwsze kroki w dojrzałość. Studia, praca po godzinach, weekendowe szaleństwa. Romanse, miłostki i wielkie związki na śmierć i życie. Nowy świat, bez kurateli rodziców, bez wiecznego nadzoru – pełna wolność i wielka odpowiedzialność. Ten magiczny czas, gdy ta prawdziwa „dorosłość”, symboliczna pełna pracy, podatków i dzieci, wydaje się być oddalona o miliony lat, prawie nierealna. To ta chwila w życiu, gdy można wierzyć, że osiągnie się wszystko, o czym się marzy. Pewnego dnia, może kiedyś, gdy świat przekręci się o sto osiemdziesiąt stopni. Ale na razie nie ma sensu o tym myśleć, czas się wyszaleć. Czas poczuć, co oznacza być młodym i zaryzykować, gdy los da taką szansę.

„You say it’s wrong, but it feels right
You cut me loose, then hold on tight
Words unfinished, like our song

Nothing good can come this way
Lines are drawn, but then they fade
For her I bend, for you I break…”

Maybe Someday Griffin Peterson

O pierwszych krokach w dorosłość, o dorastaniu i podejmowaniu pierwszych decyzji opowiada bestsellerowa powieść równie bestsellerowej pisarki, która podbiła serca młodych czytelniczek na całym świecie, czyli „Maybe Someday” Colleen Hoover. Ta amerykańska autorka z dnia na dzień zyskała sławę dzięki niezwykle realistycznym, wartkim i wciągającym romantycznym opowieściom nowego gatunku literackiego, jakim jest new adult, szybko otrzymując od zachwyconych czytelników przydomek Królowej. W ostatnich trzech latach na jej koncie pojawiło się dziewięć powieści, każda z nich okrzyknięta hitem sprzedaży, a znikająca z księgarnianych oraz wirtualnych półek szybciej niż ciepłe bułeczki. Fenomen? Z pewnością, tym bardziej, że do tej pory czytelnicy dopiero wchodzący w dorosłość, czyli w wieku 18-25 lat, nie mieli zbyt dużego wyboru pośród literatury popularnej, tak jak kiedyś nastoletnia młodzież. Colleen Hoover wypełniła tę niszę i dała im dokładnie to, czego oczekiwali – ciepłe, subtelne historie o miłości, o życiu i zwyczajnych problemach, które zawsze znajdują realne rozwiązania.

W dniu swoich dwudziestych drugich urodzin Sydney, jej ustabilizowany do tej pory świat nagle wali się w posadach. Zrywa z ukochanym, tym samym tracąc dach nad głową i w deszczową noc zostaje sama z walizką, nie mając gdzie się podziać. Z pomocą przychodzi jej sąsiad z naprzeciwka – sympatyczny Ridge, z którym kilka tygodni wcześniej nawiązała pierwszy kontakt. Proponuje wspólne mieszkanie, razem z dwójką zwariowanych współlokatorów w zamian za wspólne pisanie tekstów do jego piosenek. Ridge ma  zespół, genialnie gra na gitarze, jednak do tekstów nie ma drygu, natomiast Sydney, która studiuje na muzycznym kierunku, idealnie wyłapuje klimat utworów i potrafi ułożyć perfekcyjnie pasujące słowa. Wkrótce, wbrew samym sobie, Sydney i Ridge zbliżą się do siebie, aż w końcu staną przed ostatecznym wyzwaniem – czy uda im się okiełznać swoje serca? Czy będą potrafili poświęcić siebie, aby nie zranić innych? A może postawią wszystko na jedną kartę i „być może kiedyś” zamieni się na „teraz i już”?

Już od pierwszych scen „Maybe Someday”, bohaterowie zostają uwikłani w niby typową, a jednak niecodzienną sytuację. Sydney dzięki dobroci serca w zasadzie nieznanych sobie osób, decyduje się zaryzykować i zamieszkać wspólnie, tak, by móc zachować niezależność i w spokoju dokończyć wymarzone studia. Muzyka to całe jej życie, jedyne co zostało jej z marzeń, a dzięki Ridge’owi zyskuje szansę, by je zrealizować. Oczywiście nie spodziewa się, że od razu przeskoczy z jednego związku w drugi, a z pewnością nie planuje się zakochiwać. A jednak, po raz kolejny zostaje nam udowodnione, że serce nie sługa, namiętność to kapryśna diwa i może uderzyć nagle i zupełnie przypadkowo. Chociaż Sydney i Ridge pasują do siebie jak nikt do tej pory, to sami hamują swoje zapędy, skupiając się na muzyce i w niej szukając ujścia dla swoich uczuć. Rodząca się miłość skłania do zastanowienia się nad dotychczasowymi wyborami, nad ustaleniem priorytetów i  podjęcia tego ostatniego wysiłku, który być może sprawi, że Sydney i Ridge odnajdą szczęście.

Spotkanie Ridge’a i Sydney to moment przełomowy. Jak to bywa w powieściach new adult, stoją akurat na rozdrożach, kiedy coś nie do końca im pasuje, kiedy pojawiają się pytania, ale wciąż jeszcze nie ma konkretnych odpowiedzi. Ich dotychczasowe związki wydawały im się już na zawsze i na wieki, w szczęściu, zdrowiu i chorobie, a teraz dowiadują się, że to jednak nie jest takie proste. Młody człowiek zmienia się, jego charakter wciąż kształtuje, rozwija swoje horyzonty i czasami ścieżki tych, którzy bez słów rozumieli się w liceum, nagle po pięciu latach muszą się rozejść, bo okazują się być zupełnie innymi osobami. A te miłosne perypetie to właśnie pierwszy krok ku wielkim zmianom. Odpowiedzialność za drugiego człowieka, za jego uczucia i za to, by nikogo nie zranić, nie niszcząc samego siebie – Ridge i Sydney doskonale wpisują się w ten schemat.

„Maybe Someday” Colleen Hoover ma szansę urzec wszystkich czytelników spragnionych przyjemnie napisanych romantycznych, współczesnych opowieści o miłości, o dojrzewaniu i wkraczaniu w dorosłość. Bardzo łatwo odnaleźć coś z samego siebie w tej historii. To opowieść niezwykle realistyczna, a każda sytuacja w niej  przedstawiona mogłaby się wydarzyć naprawdę i pewnie zdarza się, wszędzie wokół na świecie. Colleen Hoover nie rzuca się na głęboką wodę, nie analizuje, nie przesadza – gra na emocjach i tutaj jest mistrzynią. Potrafi zaskoczyć czymś zupełnie oczywistym, zwyczajne sytuacje przerodzić w arenę walki namiętności. Trzeba przyznać, że jest w tym świetna i nie waha się wykorzystywać swojego talentu. Oczywiście warto wspomnieć, że jej proza skierowana jest przede wszystkim do młodych kobiet. To one mają się tutaj odnaleźć, szukać odpowiedzi i przeżywać uniesienia bohaterów. I dla nich Colleen Hoover może stać się prawdziwą królową new adult.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Otwarte:

**UWAGA!!! Dzisiaj o godzinie 17:00 zapraszam wszystkich na VLOGA, na trzecią część dyskusji o „Maybe Someday” i wielkim finał!  Filmik będzie klasycznie recenzyjny (bez spoilerów) z segmentem dyskusyjnym i pełnym spoilerów (z przyciskiem do pominięcia) 🙂

Exit mobile version