Jak wiecie, wszystkie drogi Wielkiego Buka prowadzą do literatury, czy to przez filmy, czy przez gry komputerowe, czy przez komiksy, czy seriale. Czasami absolutnie na okrętkę, meandrycznie, jednak jakkolwiek bym nie próbowała, to literatura powraca i to taka moja osobista bukowa klątwa, którą uwielbiam, a która zawsze mnie cieszy, bo czy jest coś lepszego od opowieści?
Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, gdy zgłosił się do mnie Universal Channel i zaproponował zrecenzowanie screenerów* dwóch pierwszych odcinków nowego sezonu „Bibliotekarzy” z Noah Wylem w roli Flynna Carsena – ekscentrycznego opiekuna gigantycznej, sekretnej Biblioteki, którego być może i Wy również kojarzycie z serii zabawnych filmów przygodowych o Bibliotekarzu właśnie, które oglądało się z przyjemnością w niedzielne przedpołudnie z rodziną. Szybko przekonałam się jednak, że jest mi z tym serialem jak najbardziej po drodze, bo „Bibliotekarze” (a tym bardziej sezon drugi) to moc literackich odniesień i powrót przyjemnej przygody z przeszłości, a to oznacza, że sprawdzi się idealnie jako SERIALOWA INSPIRACJA LISTOPADA tak dla mnie, jak i dla Was.
Kierunek:
legendy, baśnie, historyczno-mityczne fantazje, opowieści zapomniane i te najbardziej popularne – od Legend Arturiańskich, przez szekspirowską „Burzę”, czy „Makbeta” aż do „Portretu Doriana Greya” Oscara Wilde’a, „Alicji w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla, „Frankensteina” Mary Shelley, czy Przygód Sherlocka Holmesa Sir Arthura Conan Doyle’a.
O czym jest?
Serial „Bibliotekarze” swój początek bierze w serii filmów „Bibliotekarz”, opowiadających o niesamowitych przygodach Flynna Carsena, opiekun gigantycznej Biblioteki wypełnionej artefaktami i księgami z całego świata. Świat ten wypełniony jest magią i niesamowitościami, ukrytymi przed zwykłymi śmiertelnikami, ale i złowieszczymi typami, którzy pragną wykorzystać ową magiczną moc, by uzyskać nieskończoną władzę. Pierwszy sezon serialu zaczyna się lata później, gdy Biblioteka – twór żywy i rozumny – dochodzi do wniosku, że nadchodzącym niebezpieczeństwom lekko zdziwaczały już Flynn nie da rady stawić czoła samemu. W ten sposób do jego rzeczywistości wkracza nowy opiekun (w tej roli Rebecca Romijn znana m.in. z roli Mistyczki w pierwszych trzech filmach z serii X-Men), oraz trójka nowicjuszy obdarzonych niesamowitą wiedzą, ale i licznymi problemami, z którymi przyjdzie im się zmierzyć. Razem tworzą nowy zespół tytułowych Bibliotekarzy, na straży tajemnic starego świata.
Sezon drugi poszerza przygodową formułę serialu o morze odniesień literackich (obecnych również w sezonie pierwszym, jednak w mniejszej ilości): do życia wraca czarodziej Prospero, a z nim złoczyńcy literackiego świata, spętani swoimi fabułami i walczący z przeznaczeniem nadanym im pierwotnie przez ich autorów. Przed oczami widzów rozpęta się więc konflikt, którego niuanse zrozumie w pełni wyłącznie obyty literacko pożeracz kultury, doceniając to, że autorzy serialu nie podchodzą do odniesień z ignorancją, lecz z poszanowaniem materiału źródłowego (np. Potwór Frankensteina nazywany jest właśnie w ten sposób, nie zaś nazwiskiem swojego twórcy, a do tego serial sam żartuje z jego spopularyzowanej, filmowej wersji). W sezonie drugim wszystko jest większe, zabawniejsze i lepiej skonstruowane. Zamienia on fajny serial w coś, w czym można się rozsmakować i na co warto czekać.
Dla kogo?
Dla całej rodziny, bo „Bibliotekarzy” spośród nomen omen uwielbianych również przeze mnie mrocznych i krwawych seriali o literackich konotacjach jak „Hannibal”, „Gra o Tron”, czy „Penny Dreadful” wyróżnia luźna forma, niezobowiązujące poczucie humoru i ograniczona przemoc. To serial pół-żartem, pół-serio, bez cynizmu, bez okrucieństwa, bez puszenia się, ale przede wszystkim bez udawania czegoś, czym nie jest. Aktorzy bawią się tymi rolami, ich relacje są sympatyczne i szczere, a dobro zawsze triumfuje nad złem. Być może jest to spore uproszczenie, ale powiem Wam, że „Bibliotekarze” to bardzo przyjemna odskocznia od ciemności, która teraz króluje w telewizji.
Największy atut?
Artefakty, tajemnice ukryte w zwojach i zapomnianych księgach w Bibliotece, która jest swoistym, niemym, niemniej monumentalnym bohaterem serialu. A najwspanialsze jest to, że to właśnie wiedza i oczytanie są największym atutem tytułowych Bibliotekarzy. Siła płynie ze znajomości faktów i umiejętności dokonywania kulturowo-literacko-historycznych powiązań, a sama nauka nie ma końca, co obrazuje świetna i zapadająca w pamięć scena, w której ukazane jest prawdziwe Drzewo Wiedzy.
Wrażenia?
To taki kampowy Indiana Jones wymieszany ze Skarbem Narodów, ale również dla maniaków literatury. Serial jest bardziej zabawny i wciąga swoimi pozytywnymi elementami fabuły. Wszechobecne gagi, porwania, pościgi i ciepłe relacje między bohaterami, a wszystko w stylu kina klasy B. Jednak to koncepcja gigantycznej Biblioteki zawieszonej pomiędzy wymiarami, która jest niczym labirynt i aż przytłacza swoim ogromem, to jest to, co fascynuje najbardziej i aż by się chciało wejść do tego świata i poznać jej korytarze po sufit wypełnione zdobyczami kultury.
Joanna Bator w „Ciemno prawie noc” napisała, że listopad to pora przejściowa, taka szczelina w czasie, rodzaj pęknięcia między jesienią i zimą. To pora tajemnych przejść, które otwierają się znienacka i pożerają ludzi. Można zniknąć i już nigdy się nie odnaleźć. To czas mgieł, huczącego wiatru, mrocznych wieczorów, gdy przejmujące zimno przebija się nawet przez najmniejsze dziury, a przed którym nie ma ucieczki. Listopad to miesiąc, w którym smutek potrafi osiąść na człowieku i niczym dziwny potwór, jakaś kreatura z ciemności owinąć się i zostać na dłuższy czas. W taki właśnie miesiąc warto sobie umilić dni i noce, znaleźć coś, co sprawi, że chandra przeminie raz dwa, martwe kolory za oknem ożywią się na nowo, a uśmiech zagości na naszej twarzy.
I właśnie na takie listopadowe tygodnie, na rodzinny seans, na przyjacielskie spotkanie, na szukanie książkowych porównań, mam dla Was jednocześnie niezobowiązujący i zabawny serial „Bibliotekarze” („The Librarians”), którego drugi już sezon startuje już 8 listopada o 19:00 na Universal Channel.
Dla mnie wypełnia on tę samą rolę, jaką kilka lat temu wypełniała równie zabawna i komediowa seria „Eureka”.
O.
*Trochę wstyd, że sama nie wiedziałam, co to screener aż do teraz – w tym przypadku to specjalny odcinek, jeszcze nie do końca edytowany, przeznaczony specjalnie do recenzji dla prasy.
**Tekst powstał we współpracy z Universal Channel:
Widziałam tylko pierwszy odcinek Bibliotekarzy, bo jakoś nigdy nie mogę trafić na ten serial w telewizji. Jednak ten odcinek bardzo mi się podobał i z chęcią obejrzę kolejne. Bardzo fajny tekst, Pozdrawiam. ☺
Jest PRZEsympatyczny 🙂 A drugi sezon jest totalnie literacki, więc w ogóle miodzio 😀
ooo moze być ciekawie.. pełnometrażowe filmy dość dobrze się oglądało 😀
Były prześwietne! 🙂 Stąd moje zaskoczenie z serialem, a tu już drugi sezon 😀 Serial jest super i możecie rodzinnie oglądać bez strachu, że jakaś makabra, czy seksualne podteksty wypadną z ekranu 😀
Ubóstwiałam Bibliotekarza jako serię filmów, także serial też musi być nieziemski ^.^
Film był bardziej a la Indiana Jones, skupiony na artefaktach, a tutaj jest więcej nawiązań literackich i miejskiej akcji, ale ogląda się świetnie 😀
Filmy były zrobione dobrze, serial niestety jest tak zły, że można go oglądać tylko z dużym przymrużeniem oka 😉 Ale za sam temat książkowy duże plusy 🙂 Napisała bibliotekarka, która chciałaby, żeby taka Biblioteka istniała naprawdę <3
Kochana, przetestuj drugi sezon! Obejrzałam dwa pierwsze odcinki i to jest o niebo lepszy poziom (od żartów po samą tematykę) od pierwszego sezonu, który mimo niedociągnięć (i bardzo małego budżetu) wyszedł całkiem sympatycznie 🙂 A drugi sezon jest cały literacki, więc w ogóle dodatkowy plus 🙂
Pooglądałam kilka odcinków pierwszego sezonu, jednak naciągane efekty specjalne trochę mnie irytowały… Ale skoro polecasz, to może wrócę niebawem do niego 😉
Też mnie to irytowało dopóki nie przeczytałam wywiadu z Noah i okazało się, że ten serial nie ma określonego budżetu! Tzn. budżet jest organizowany z odcinka na odcinek i starają się zostawiać pieniądze na ten najfajniejsze momenty 🙂 Ale w durgim sezonie jest już o niebo lepiej 🙂
Pierwszy sezon całkiem fajny (choć trzeba doceniać specyficzny typ humoru), ale po przeczytaniu tekstu stwierdzam że mam jak najbardziej smaka na sezon drugi. Obejrzę!
Wydaje mi się, że to taki poczciwy humor jak z początku lat 2000 🙂
Wołami trzeba mnie do oglądania seriali ciągnąć 😉 (poza Twin Peaks, rzecz jasna :P) Ale chyba jednak i tak wybieram kryminalne, bardziej mroczne. Ale dobrze wiedzieć, że jest i taki.
Też mi się wydaje, że to nie Twój klimat, ale jest uroczo sympatyczny 😀
Nie słyszałam o tym serialu, ale zaintrygowałaś mnie. Postaram się obejrzeć, chociaż jesień bardzo lubię i humor poprawia mi właśnie mgła 🙂
Również uwielbiam jesień, ale mroki listopada (za oknem właśnie zaczęło padać) idealnie uciekną przy tym serialu 😀
Oglądałam filmy, serialu się boje… że mnie wciągnie. A doba, jak zawsze bezlitosna i tylko dwudziestoczterogodzinna 🙂 Gratuluję współpracy i nie przejmuj się pewnie wszyscy (łącznie ze mną) właśnie z Twojego bloga dowiedzieli się, co to screnner 🙂
/Pozdrawiam,
Szufladopółka
Haha 😀 Skąd ja znam to wciąganie 😀
Dziękuję :*
Kto jak kto, ale Ty potrafisz zachęcić:) Mam ten serial w planach, kilka miesięcy temu widziałam zapowiedź w TV i to na takim kanale, który akurat mam:) Tv 6 albo coś takiego:) Przyciągnął mnie oczywiście tytuł;)
😀 Cieszy mnie to bardzo <3 Sam serial jest przeuroczy 🙂