Po opowieści o podróżach w czasie sięgało już wielu twórców w dziejach popkultury, ale jedynie nielicznym udawało się z tej przygody wyjść bez szwanku. Czasami przyczyną porażki było skupienie się jedynie na aspektach technicznych, które ostatecznie wydawały się zbyt abstrakcyjnie i nierealne dla jakiejkolwiek technologii, czy nauki. Czasami było to zbyt intensywne nałożenie się różnorodnych paradoksów i niemoc logicznego ułożenia fragmentów w całość. A czasami sam aspekt podróży w czasie był tak odrealniony od rzeczywistości, z którą miał koegzystować, że albo otoczenie, albo bohaterowie, albo sama podróż w czasie okazywała się nie mieć sensu na dłuższą metę. Jednak, zdarzają się również twórcy, którzy rzucają się na tę głęboką wodę czasoprzestrzeni, nie łamią sobie głowy technicznymi spekulacjami, ograniczają swoją opowieść do konkretnego miejsca i czasu i dodają od siebie szczyptę wiary – tak, podróż w czasie mogłaby stać się możliwa, bo bywa, że sam czas daje nam klucz do przeszłości.
I taką właśnie zaskakującą opowieścią, w której to wcale nie podróż w czasie odgrywa główną rolę, ale sama przeszłość właśnie, jest niehorrorowa, obyczajowa powieść mistrza grozy, czyli „Dallas ‘63” Stephena Kinga. Tym razem jednak Król postanowił nie straszyć, ale wykorzystać prawdziwą historię, sięgnąć wstecz, do końca lat pięćdziesiątych, by opowiedzieć jej alternatywną wersję. Tutaj nie ma machiny, nie ma wyrafinowanego urządzenia rodem z futurystycznych wizji i nie ma szalonego naukowca. Sama podróż w czasie ma w sobie wiele niewiadomych, jest z oczywistych względów niedoskonała, niemniej jej tajemniczość daje spore pole do popisu wyobraźni. Jest natomiast nauczyciel literatury, zbliżający się pod czterdziestkę, który nie ma nic do stracenia i może spróbować podjąć się niezwykłej misji. W przeszłości wszystko powinno być łatwiejsze, spokojniejsze, może nawet lepsze niż w naszym rozpędzonym XXI wieku, ale wkrótce okazuje się, że pozory mylą i łatwo dać się unieść nostalgii za czasami, w których nie dane było nam żyć.
„Czy chciałem spędzić całe lata w przeszłości? Nie. Ale chciałem tam wrócić. Choćby po to, żeby usłyszeć Little Richarda, kiedy jeszcze był na szczytach list przebojów. Albo wsiąść do samolotu TransWorldAirlines bez konieczności zdjęcia butów, poddania się prześwietleniu całego ciała i przejścia przez wykrywacz metalu.
I chciałem wypić jeszcze jedno piwo korzenne.”
22 listopada 1963 roku mieszkańcy Stanów Zjednoczonych wstrzymali oddech – Harvey Lee Oswald zastrzelił prezydenta Johna F. Kennedy’ego, gdy ten przejeżdżał przez ulice Dallas. Śmierć ulubieńca Ameryki wstrząsnęła opinią publiczną, tym bardziej, że sam Oswald powtarzał, że został wrobiony i jest kozłem ofiarnym, a zanim ktokolwiek zdążył cokolwiek wyjaśnić, dwa dni po zamachu Oswald zginął zastrzelony przez człowieka powiązanego z mafią. Wielu zadawało sobie od tamtego dnia pytanie: jak wyglądałby świat, gdyby John F. Kennedy przeżył, albo gdyby zamach na jego życie w ogóle się nie wydarzył? Takie pytanie zadał sobie również Jake Epping, nauczyciel z liceum w Lisbon Falls w stanie Maine, którego umierający przyjaciel naprowadził na „przejście”, coś niby „króliczą norę” z „Alicji w Krainie Czarów”, która prowadziła do roku 1958. Celem Jake’a stało się powstrzymanie Oswalda i udaremnienie zamachu. W przeszłości miał spędzić niemal pięć lat i po wykonanej misji powrócić do swoich czasów. Jednak pięć lat to dużo, sporo możliwości, sporo zmiennych, paradoksów i wielu ludzi, których można napotkać na swojej drodze.
Podstawowym, powracającym mottem w „Dallas ‘63”, którego świadomy jest nawet sam Jake jest to, że „przeszłość jest nieustępliwa”. Sielanka zamienia się w koszmar, a cokolwiek się wydarzy, jakkolwiek zmieni się bieg historii, czas będzie próbował naprostować zmiany i powrócić na wytyczoną ścieżkę. Co ma się wydarzyć, musi się stać, nawet jeśli będziemy walczyć i ingerować w dzieje ludzkości. Stephen King udowodnił, że tęsknota za przeszłością jest naiwna, bo przeszłość kreujemy sami i składają się na nią nie tylko wielkie wydarzenia, ale małe, niby nieistotne chwile, jak ten ruch motylich skrzydeł i trzęsienie ziemi, które może wywołać. Pokazał też, że jeden człowiek może zmienić bieg historii – czy na lepsze, czy na gorsze, to pokaże czas.
„Dallas ‘63” to wyjątkowa pozycja w dorobku Stephena Kinga. Co prawda Król niejednokrotnie udowodnił, że jest mistrzem każdej opowieści, nie tylko grozy, czy horroru, ale w „Dallas ‘63” ten kunszt widać naprawdę wyraźnie. To opowieść obyczajowa z elementem science fiction, w nutką nieprawdopodobieństwa, niemniej to właśnie ta strona obyczajowa jest najważniejsza i dominująca. Liczą się małe szczegóły – gesty, zachowania postaci pobocznych, reakcje otoczenia, wątek ekonomiczno-społeczny. Także subiektywne odczucia bohaterów – zapachy, smaki, osobiste przeżycia, jak chociażby przejażdżka ulubionym sunlinerem po niemal pustych autostradach. Powieść Kinga ma w sobie życie – zamknięty w szklanej kuli kawałek przeszłości, zwyczajnie-niezwyczajnej historii Stanów Zjednoczonych, odizolowany i wyjątkowy, pełen ludzi i doświadczeń, których nie sposób powtórzyć. I nawet Harvey Lee Oswald bywa w tej wersji nieco bardziej ludzki, pełen moralnych sprzeczności. Zwyrodniały, niedoskonały, dziwny i zmanipulowany, ale jednak to tylko mężczyzna i aż zamachowiec, który zmienił bieg historii świata.
„Dallas ‘63” będzie doskonałą pozycją dla każdego czytelnika, który nie za bardzo przepada za grozą i boi się horrorów, niemniej chciałby zapoznać się z prozą Stephena Kinga. Oczywiście fani pisarza tylko dodadzą perełkę do swojej kolekcji, bo jest to powieść wyjątkowa, która postawi wiele pytań, ale da równie niewiele odpowiedzi.
O.
*”Dallas ‘63” możecie upolować w ebookowej wersji, w bardzo fajnej cenie na stronie Księgarni Internetowej Virtualo, dla której powstała ta recenzja.
**Po więcej „Dallas ‘63” zajrzyjcie koniecznie na VLOGA!