Site icon Wielki Buk

„W poszukiwaniu straconego czasu”, czyli jak czytać cykl Marcela Prousta? [NABOKOVIADA]

Historia pewnego ciastka, czyli ten smak to była magdalenka cioci Leonii.

Nadgryzłam magdalenkę Marcela Prousta. Nie pożarłam, nie zjadłam na jeden chaps, ale nadgryzłam, skosztowałam i delektowałam się tym łakociem ile wlezie. Musicie wiedzieć, że ta literacka delicja to jeden z najbardziej kuszących smakołyków w literaturze. W kręgach książkowo zaangażowanych zyskała miano swoistego symbolu wszyscy potrafią o niej mówić, podziwiać z oddali, zerkać łapczywie, ale jedynie nieliczni sięgają po nią bez skrępowania. A uwierzcie, owe niepozorne ciasteczko potrafi onieśmielać!

Przed czytelnikiem magdalenka rozrasta się do niewyobrażalnych rozmiarów. W końcu cykl W Poszukiwaniu Straconego Czasu to siedem opasłych części, ponad cztery tysiące stron, a na ich kartach ponad dwieście postaci i ponad pół wieku ich życia. Ale na początek W stronę Swanna, bo zaczynamy zawsze od początku.

Okazuje się wtedy, że pierwsze zakłopotanie mija już po chwili, kiedy nie wiedzieć jak minęły minuty, godziny, a my z nosem w zawiłych, rozkwitających zdaniach śledzimy z zapartym tchem emocjonalne rozważania naszego książkowego młodziutkiego Marcela. Tylko żeby nie było Marcel powieściowy pomimo ewidentnych podobieństw do Marcela rzeczywistego nijak ma się do swojego życiowego pierwowzoru. Marceli jest dwóch, porównania przyciągają proustowskich fascynatów, ale pozostanę w zgodzie z Vladimirem Nabokovem, który zawsze przypomina, że wielkie powieści są wielkimi baśniami, a fikcja literacka zawsze pozostaje fikcją. W ten oto sposób najlepiej dać się ponieść poezji proustowskiej prozy, by z voyeurystyczną przyjemnością podejrzeć dobry kawał codzienności swoich najbliższych.

Ploteczki z przeszłości, czyli jak to, ty znów zabawiasz się czytaniem, przecież to nie jest niedziela!

Mogłoby się zdawać, że wielka proza wymaga wielkich pompatycznych tematów, bo przecież cztery tysiące stron aż prowokuje do bombastycznych rozmyślań. Jednak wie o tym każdy wyrafinowany pożeracz słów, że najtrudniej pisać o codzienności i ta codzienność potrafi zająć pisarski umysł na wiele lat.

Wyobraźcie sobie, jak niebywałym może być zaskoczeniem dla obalającego własne granice nieśmiałości czytelnika, gdy sięga po tak legendarne dzieło jak proustowski cykl, by w trakcie lektury zorientować się, że czyta w gruncie rzeczy o towarzyskich ploteczkach z przeszłości! Warto jednak zaznaczyć, że to ploteczki nie byle jakie, bo należące do ludzi z wyższych sfer, otaczających się paryskim blichtrem, francuskim zbytkiem, którym nie wypada śniadać w zbyt wczesnych godzinach porannych, natomiast obowiązkowe przechadzki, w stronę Swanna (!) lub w stronę Gourmantes, są tematem rozmów na kolejne, leniwie mijające dni.

To świat bogatych nierobów, próżniaczych dam i dżentelmenów, jak pisze Nabokov, oglądany pod lupą dorastającego chłopca o delikatnej posturze, wrażliwym charakterze i wnikliwym oku. Większość dnia mija im na podglądaniu sąsiadów, w czym prym wiedzie przykuta do łóżka wyimaginowaną niemocą Ciotka Leonia. Czas snuje się naprzód i mija też na wytrawnym rozplanowywaniu posiłków oraz dobieraniu gości, którzy dołączą do popołudniowych konwersacji domowników. Najistotniejszym wydarzeniem są niebagatelne przyjęcia w światowym towarzystwie, które nadają tonu następnym miesiącom i stają się przyczynkiem do schadzek, romansowania, rozpamiętywania w nieskończoność. W ich życiu nie dzieje się zbyt wiele, bo jak to na francuskiej prowincji szczytem szaleństwa, które wywołuje uśmiechy na twarzach rodziny jest sobotnie śniadanie przesunięte o godzinę wcześniej. Ileż w tym radości! Ileż rutynowego samozadowolenia, tak znamiennego dla towarzystwa z wyższych sfer!

Tęcze i pryzmaty, czyli obraz upiększony odblaskiem obcych kolorów

Nuda, pomyślicie? Co to, to nie! Ta jednostajność bowiem jest kluczem do obudzenia w sobie zachwytu nad prozą Marcela Prousta. Jego W poszukiwaniu straconego czasu to taki świat w miniaturze bez problemu możemy rozrysować mapkę okolic, dopasować przypinki symbolizujące każdego z bohaterów, nitkami nadać trajektorię spojrzenia, pierwszych i ostatnich kroków. Zaznaczyć najważniejsze miejsca przyjęć, znaczących spotkań, konwersacji, które zmieniają optykę postrzegania tego szczególnego fragmentu rzeczywistości.

Wszystko to rozbite niczym w kryształowej sali pełnej luster. Tu odbicie, tam odbicie, tu wspomnienie, tam wspomnienie Możemy łapać garściami, połykać wrażenia, idylliczne chwile nieznanego nam życia. Proust mami nas swoimi metaforami, skomplikowanymi opisami najbliższego mu otoczenia, tak, że zanurzamy się w pastelową taflę magicznych obrazów, zahipnotyzowani słowem i wyobrażeniem jednocześnie. Nabokov nazywa tego Prousta pryzmatem, bo rozprasza i odtwarza zapamiętane światy w indywidualny, baśniowy sposób, na wzór pieczołowicie zaprojektowanych makiet, rozrzuconych i wymieszanych powidoków pamięci. Podglądane z bliska ożywają na chwilę, by znów znieruchomieć i przenieść nas dalej, do kolejnej miniatury wyimaginowanej przeszłości. Wreszcie, te wizje nałożą się na siebie, światło zejdzie w jednym punkcie, a stracony czas będzie odnaleziony.

Jak czytać prozę Marcela Prousta?

Na koniec dodam, że według Vladimira Nabokova W stronę Swanna warto rozpatrywać przede wszystkim w kontekście całego proustowskiego dzieła. Być może tak postąpiłby jego czytelnik modelowy, bo czytelnik łakomy, spragniony, ale jednocześnie świadomy, że z Proustem o obżarstwie nie może być mowy, przynajmniej spróbuje podzielić się swoim zachwytem z innymi. Zgłębić ten wielki wstęp do równie wielkiej baśni, by dalej bez pośpiechu, z wyczuciem, z szacunkiem delektować się tym wybornym literackim ciasteczkiem. Do czego z całego serca Was zapraszam!

O.

*Tekst powstał w inspiracji Wykładami o literaturze Vladimira Nabokova i cyklem NABOKOVIADA, organizowanym przez Naię z Literackich Skarbów Świata Całego oraz Pyzę z Pierogów Pruskich.

**Wszystkie cytaty pochodzą z Wykładów o literaturze Vladimira Nabokova oraz z W stronę Swanna Marcela Prousta w tłumaczeniu Tadeusza Boya-Żeleńskiego.

***Cykl W poszukiwaniu straconego czasu Marcela Prousta znajdziecie w polskim tłumaczeniu, całkowicie za darmo na stronie Wolnych Lektur. Klik! Klik!

 

Exit mobile version