Powieść gangsterska, powieść o dorastaniu, o dojrzewaniu w marnej dzielnicy, w klimacie „Dawno temu w Ameryce” Sergio Leone – „Moje głupie pomysły” Bernardo Zannoniego.
ŻYCIE ARCHIEGO
Archy jest kuną. Kuną z wielodzietnej, biednej rodziny. Ojciec porzucił matkę, a ta ledwo wiąże koniec z końcem, by wyżywić swoje dzieci. Jest bezlitosna i nie wzrusza się nad potomstwem, tym bardziej tym słabszym. Dlatego, gdy tylko nadarza się szansa – oddaje Archiego pod opiekę i do pracy staremu lisowi Salomonowi. Życie u lisa z podejrzaną przeszłością jest ciężkie, ale! Salomon zdradza Archiemu sekret – ma księgę! Biblię, która pozwoliła mu wszystko zrozumieć. I teraz nauczy Archiego czytać i pisać, by i on zrozumiał sekret życia.
JAK FILM SERGIO LEONE
Kto kojarzy „Wodnikowe Wzgórze” Richarda Adamsa – kultową, metaforyczną powieść o królikach – ten zrozumie koncept kryjący się za powieścią Bernarda Zannoniego od razu. Za figurami zwierząt ukrywają się ludzie, ukrywają się pewne archetypy, ukrywają się postacie i charaktery. Ukrywa się wszystko to, co najbardziej ludzkie – zwierzęta to tylko maska, to tylko pewna konwencja, jaką obrał Zannoni. A „Moje głupie pomysły”? Zaskoczę Was pewnie tak, jak sama zostałam zaskoczona – to taka gangsterska powieść o dorastaniu i dojrzewaniu. O biednej dzielnicy, o różnorodności, o poharatanej rodzinie. I młodym chłopaku, który trafia pod skrzydło kogoś, kto nie jest tym, za kogo się podaje. Także o tajemnicy i o przestępcach, którzy kryją się w cieniu. Od razu pomyślałam o reżyserze włoskim Sergio Leone i jego kultowym „Dawno temu w Ameryce” – klimat podobny, podobny nastrój, podobne skojarzenia. I włoskie dziedzictwo opowieści niebanalnych.
Kluczem do odkrycia tajemnicy i przesłania powieści jest księga – największa księga ludzkości, ta najważniejsza. Biblia. Pismo Święte, w którym skrywa się wielka opowieść o ludzkiej śmiertelności i walce, by przeżyć życie godnie, w zgodzie z boskim prawem i ludzkim przeznaczeniem. Młodziutki Archy, jak każda niewinna młoda istota, wierzy, że jest nieśmiertelny. Nawet wtedy, gdy obserwuje śmierć swojego brata. Nawet wtedy, gdy sam zadaje śmierć swoim ofiarom. Nigdy nie podejmował wysiłku, by śmierć zrozumieć, tym samym też pojąć, że i on pewnego razu zniknie z tego świata. I wszystko obróci wokół też obróci się w pył.
W historii Archiego i pozostałych bohaterów debiutanckiej powieści Bernardo Zannoniego można przejrzeć się i odnaleźć swoje odbicie, swój refleks, trochę jak w lustrze. Z jednej strony to historia gangsterska, z drugiej to historia o dorastaniu i o dojrzewaniu w brzydkiej dzielnicy, z trzeciej to opowieść o życiu i śmierci, odkrywaniu sensu istnienia. „Moje głupie pomysły” mają w sobie coś przejmującego, a nietypowi bohaterowie wcale nie przeszkadzają w odkrywaniu fabuły. Ba, Zannoni pisze tak, że od razu mamy przed oczami nie łąkę i norę, ale małą klitkę w podrzędnej dzielnicy. Nie łasicę i lisa, ale młodego chłopaka i jego starszego, doświadczonego opiekuna. To sztuka tak pisać, by metafora nie pozostała zagadką, a była przejrzysta i jasna dla każdego kto sięgnie po powieść. Przed Wami zaskakujący debiut w duchu Sergio Leone – zrobi na Was wrażenie.
O.
*We współpracy z Wydawnictwem Literackim.