Usłyszałam zew. Podwójny nawet. Wołali mnie Taki i Marta. A jak wywołują, to nic tylko odpowiadać. Tak oto słów kilka o mnie, jako pożeraczu buków, czyli obsesyjnej czytelniczce. A ja wywołuję Ewelinę, Ankę i Monikę: AUUU! (tak trochę jakby niechcąco wyszły „team Dżejkob” i inne „Forever Lycans”, ale zupełnie niespecjalnie) – odpowiedzcie na mój zew jeśli tylko macie na to ochotę 😀
- To po moich rodzicach odziedziczyłam bezwarunkową miłość do książek, literatury i czytania w ogóle. Od najwcześniejszych lat Mama z Tatą podrzucali mi co smaczniejsze kąski i kształtowali mój literacki gust. W ten sposób, już w wieku kilku lat wielbiłam Muminki, baśnie Braci Grimm (ulubiona to do dzisiaj „Jednooczka, Dwuoczka i Trójoczka”), a razem z Tatą na głos cytowaliśmy pierwsze zdania „Szczęśliwego Księcia” Oscara Wilde’a. 🙂
- Jestem mistrzynią planowania. Planuję wszystko, więc siłą rzeczy także kolejne lektury i kolejne wpisy. Często sto lat do przodu; np. obecnie mam 20 bukowych tytułów już wyczekujących w kolejce (poza listą tych obowiązkowych do przeczytania w ogóle). No i wpisy poukładane też 😀
- Nieistotna jest dla mnie forma. Nieważne czy to audiobook, ebook, czy tradycyjna papierowa książka – liczy się wyłącznie opowieść.
- Uwielbiam zakładki do książek. Zbieram od lat, nie nałogowo, ale małą kolekcję już mam i wielbię je bardzo.
- Nie pożyczam książek. Albo nie. Inaczej – pożyczam. Ale tylko jednej osobie (poza rodzinnymi wymianami) – mojej zaufanej Goshi, która książki wielbi i szanuje tak jak ja. Zbyt wiele buków nie wróciło do nas z okolicznych wojaży niestety, nie udało mi się ich odzyskać, więc zaufanie prysło raz dwa.
- Gdybym nagle, ni stąd ni zowąd, musiała przenosić się na bezludną wyspę, a miałabym wybrać TYLKO jedną książkę, to byłoby to „Sto lat samotności” Gabriela García Márqueza. To mój pierwszy naprawdę bardzo, bardzo Duży Buk, do którego wracam co kilka lat, a który zainspirował mnie do stworzenia tego bloga.
- Czytam wszędzie, gdzie tylko się da. Zawsze jest przy mnie chociaż jedna książka, która mogę nadgryźć w wolnej chwili np. w kolejce w banku, u fryzjera, czy przy rodzinnym obiedzie 😉
- Mogłabym nosić koszulkę z napisem: „Czytam. Nie przeszkadzać.” – gdy ktoś przerywa mi lekturę na zwyczajne pogaduchy, zamieniam się w Królową Śniegu, Lodu i Chłodu. Ewentualnie w Białą Czarownicę i odwracam uwagę takiej gaduły jakimś rachatłukum.
- Zawsze analizuję i przeszukuję treść danej książki w poszukiwaniu jednego, konkretnego zagadnienia.
- Uwielbiam nadinterpretować, co zdarza mi się dość często.
- Mam słabość do dzieł Markiza de Sade. Jakoś tak wszyło dziwnie, że w ogóle mam słabość do literatury krwawej, gore, pełnej flaków i przemocy i nie mam na to wytłumaczenia (chociaż to pewnie wina tych Braci Grimm i Wilde’a) 😉
- Jestem czytelniczką wielojęzyczną – czytam po polsku, angielsku, francusku i po hiszpańsku (niestety w tym ostatnim wyjątkowo rzadko), co daje mi kupę radochy i otwiera mnóstwo możliwości pożerania różnorakich historii.
Bo warto czytać.
O.
A na zakończenie selfie-shelfie, czyli kawałek biblioteczki, aktualnie czytany buk i ja i pozdrowienia dla Was 😀
Widzę nie tylko ja przejechałam się na pożyczaniu komuś książek 😉
Ja tez sie przejechałam, nie raz. Jednak u mnie chęć podzielenia sie treścią i pozniejsza rozmowa na ten temat z innym czytelnikiem jest silniejsza, wiec nadal pozyczam ksiazki. Ale teraz bardziej uwazam komu.
Moja nalepsza przyjaciolka ma u siebie nawet moja polke, bo co kilka miesiecy zwoze jej do przeczytania i tak zostają na przechowanie. Ale wiem, ze stamtąd nie zginą i nie zostaną zniszczone.
To pożyczanie było zmorą przez jakiś czas, bo nie kontrolowałam co i jak. Do dzisiaj sporo nie wróciło do domu, więc stwierdziłam, że trudno i koniec z pożyczaniem 🙂
O! Odpowiedzialas na moje pytanie dotyczace francuskiego, zanim je jeszcze zadalam:-) Zazdroszcze wielojezycznosci. Wlasnie zaczelam sie uczyc hiszpanskiego,mwiec moze za rok, czy dwa podolam Zafonowi z oryginale 😉
😀 Ja sobie podczytuję od czasu do czasu „Sto lat samotności” właśnie, a jak w końcu zdobędę (polecone przez Agulhę) to marzy mi się zabranie za El despertar de la señorita Prim 🙂 Muszę zaczaić się na Kindlu jakoś.
Wspaniałe selfie-shelfie! 🙂
Książki jeszcze pożyczam – ale znacznie mniejszemu gronu osób (te mniej zaufane trafiają na listę osób pożyczających, nie jest to jednak system niezawodny…)
Haha – dziękuję 🙂
No właśnie ta zawodność systemu mnie zniechęciła do pożyczania niestety…
O! Zapomniałam napisać, że ja też zbieram zakładki 😀 A książki pożyczam mało komu… 2, 3 zaufanym osobom 🙂
Zakładki są miodzio 😀
Jesteś większym fanatykiem swojej przypadłości niż ja fanem swojej 🙂 Pozytywnie!
Fanatyzm nie brzmi dobrze – powiedziałabym OBSESJA 😀
planowanie to dobry pomysł mi nigdy nie wychodzi i jak kończę książkę to mam problem z wybraniem kolejnej pozycji 🙂 'Czytam. Nie przeszkadzać’ myśle, że ta koszulka miałby wzięcie 🙂
Też tak myślę 😀
„Czytam. Nie przeszkadzać” – świetne to hasło. Chyba wywieszę sobie taką tabliczkę na drzwiach 🙂
😀
No to dowiedziałam się o Tobie wielu interesujących rzeczy 🙂 Jedno na pewno nas łączy – to uporządkowanie/planowanie. Robię dokładnie to samo. Na półce stoi kolejka książek i za nic nie zmienię miejsca poszczególnych z nich na rzecz innych tytułów. Grzecznie muszą stanąć na końcu kolejki 🙂 Czego Ci zazdroszczę? Z pewnością faktu, że znasz kilka języków, co daje Ci możliwość pochłaniania książek w oryginale, które często nie pojawiają się na naszym rynku. W szkole niestety miałam jedynie rosyjski… który na dzień dzisiejszy nie dość, że zapomniany (12 lat od zakończenia nauki), to do tego nie za bardzo przydatny :/
Już od teraz wszystkie Twoje komentarze powinny się dodawać poprawnie (mam taka nadzieję – jakby co to pisz, będę przestawiać dalej) 😀
Planowanie jest bardzo istotne, zgadzam się totalnie 🙂
A co do języków to zawsze powtarzam, że nigdy nie jest za późno na naukę i trening czytania 😀
Czytanie w przelocie to jeden z moich ulubionych sposobów czytania. Ja muszę powiedzieć, że odkąd przyzwyczailam się do noszenia ze sobą książki, to dużo mniej się denerwuję! Uciekł tramwaj? Wspaniale, doczytam rozdział. Kolejka w tesco nieznośnie długa? Nie szkodzi, kilka stron przeczytam. Autobus tkwi 30 minut w korku? Wymówka, żeby poczytać coś lekkiego i wyłącznie dla przyjemności.
Ale ja uwielbiam pożyczać książki. Właściwie niektóre tylko po to kupuję, żeby móc zmusić ludzi do przeczytania.
Może jak zrobię dwa zaległe wpisy to też sobie ten wpis (auto-)tematyczny popełnię… 😀
Też tak mam – kolejka w banku i wszyscy się bulwersują, a ja nie, bo czytam 😀 i od razu czas szybciej leci i radość jest i niczym się martwić nie trzeba 🙂
Podoba mi się, ładne zwierzenia;)
A ja z moim Tatą cytowałam „Dwa lata wakacji”, był okrutny w dobieraniu lektur dla mnie;)
I książek też juz nie pozyczam. Dokładnie pamiętam tytuły tych ukochanych, które nie wróciły. I mnie też forma obojętna. I jeszcze kilka innych spraw się zgadza. Jest nić porozumienia;)
O, jak fajnie 😀
Bardzo dziękuję za nominację – ponownie 😉 Selfie-shelifie powinno być nowym #aftersex na Instagramie. O ile ciekawiej! U nas w domu też wiele książek przepadło po pożyczeniu, niestety 🙁 Podzielam miłość do nadinterpretacji. Najfajniej jest np. w przypadku cykli, kiedy w kolejnej części okazuje się, że to nie nadinterpretacja a czujna czytelnicza intuicja.
Nominacja musiała być 😀
Bardzo pozytywny przebłysk intuicji miałam w przypadku Harrego – przewidziałam, że on sam będzie horkruksem – jaka była radość na zakończenie 😀