
Już pod koniec XVIII wieku, libertyni wykreowani w dziełach Markiza de Sade fascynowali się i ekscytowali niezdrowo ideą „wielkiej, nieskończonej liczby”. Była to odautorska próba odpowiedzi na okrucieństwo masowej zbrodni, jaka dokonała się w dniach, gdy hasła „Wolność! Równość! Braterstwo!” opiewano na ulicach i skandowano przy akompaniamencie opadającego ostrza gilotyny i kapiącej krwi. Niepoliczalność ofiar, wykroczenie poza rzeczywistość i realność ilości trupów, poza wyobraźnię i ludzki rozum. Ekonomia przesytu, nadmiaru, w której człowiek przestaje być jednostką, a w zamian staje się rodzajem towaru, mięsa, podzielnego i policzalnego w sensie podstawowej ilości, ale nie globalnej masy. Istota ludzka jako zbywalny produkt, który można przetwarzać tak jak każde zwierzę. Ten koszmar rewolucyjny de Sade’a przez lata istniał wyłącznie w mikro skali wojennych momentów historii, aż do czasu, gdy nadeszła Tysiącletnia Rzesza, a na jej czele człowiek, który zrealizował ideę „niepoliczalności” w skali makro i dokonał masowego mordu, którego ofiar nigdy nie będzie można się ostatecznie doliczyć.





Moi Drodzy,
Śpiączka jest jednym z najniezwyklejszych stanów w jaki popaść może ludzkie ciało. Nie do końca objaśniony fenomen, przypadłość, która wciąż kryje w sobie moc medycznych sekretów. Niby sen, który nie do końca jest snem. Istnienie w nieistnieniu. Przerażająca ciemność, w której nie ma nic, a może jest wszystko. Uśpiona świadomość, zatracona przytomność, odcięcie od rzeczywistości. Koma. Ci, którzy budzą się ze snu, po miesiącach, czasami wielu latach, nie wiedzą dokładnie gdzie byli, dokąd uciekł im ten utracony czas. To jedna z tych największych tajemnic. Zagadka cielesności, mózgowych fal, które wyprowadzają człowieka poza ciało, gdzieś, gdzie nawet pamięć nie ma dostępu.


