Wiosenna lekkość bytu

Bombla_WiosenneBukiPodobno już jutro pierwszy dzień wiosny. Podobno, bo za oknem raczej śnieżnie i zimno i jakoś tak nie zapowiada się na zmiany. Ale wiosna nadchodzi i sądzę, że to dobry moment, by się na tą okazję  bukowo przygotować i odpowiedni uposażyć.  Odświeżyć półki z książkami i uporządkować pliki z e-bookami.

Z wyborem lektur na wiosnę nie jest zbyt łatwo. W odróżnieniu od zimowych muszą być lekkie i rześkie jak wiosenny poranek. Nie za puchate, nie za ciężkie. Powinny zawierać w treści dużo substancji odżywczych i witamin, które pozwolą zmęczonym czytelnikom ożywić się i nabrać sił na nowa porę roku. Mogą traktować o tematach poważnych, melancholijnych nawet, jednak w milszej dla umysłu formie. Wiosna to czas świeżości i odrodzenia, więc dobrze byłoby gdyby czytane historie równie odświeżająco działały na duszę czytelnika.  Tak, by móc przeżyć katharsis i narodzić się na nowo.  A im dalej w wiosenną porę tym opowieści mogą być lżejsze . Wiosną wszystko zielenieje i pachnie. Chrupią nowalijki pod zębami. Dlatego zachęcam do takiej przyjemnej lektury. Do podgryzania. Do wąchania i wyczekiwania na pierwsze słoneczne promienie.

A ja specjalnie dla Was, już wcześniej wyruszyłam na wiosenny szlak i upolowałam dziesięć opowieści idealnych na wiosnę. Z każdej kategorii.  Do podgryzania i wąchania. I do poczytania 🙂 Miłej lektury!

 

tiffany1. „Śniadanie u Tiffany’ego” Truman Capote („Breakfast at Tiffany’s”)

Kto nie zna Holly Golightly? Dzięki niezapomnianej kreacji Audrey Hepburn prawie wszyscy zapomnieli, że Holly zaistniała najpierw na kartach powieści. I że tak naprawdę jej historia potoczyła się troszkę inaczej niż w filmie. Co więcej, że sama książkowa Holly wcale nie jest tą „kultową” postacią z filmu. Więcej przemyśleń, więcej smutku i życiowej prawdy. Holly jakiej nie spodziewa się nikt.

marina2. „Marina” Carlos Ruiz Zafón

Niezwykła, magiczna historia piętnastoletniego Oscara i fascynującej Mariny. Łączy w sobie thriller, horror, powieść przygodową i opowieść gotycką. I romans. A wszystko na tle Barcelony, która dzięki Zafonowi stała się jednym z najbardziej wyjątkowych miejsc na świecie. Miasto żyje sekretnym życiem na kartach książki, oddycha i nawet jeśli początkowym zamysłem autora „Marina” miała być książką dla młodzieży, to im dalej w lekturę, tym bardziej oddala się od tej koncepcji. Tajemnice, śledztwa, namiętność, pierwsza miłość i śmierć. O marzeniu z młodości.

Hobbit13. „Hobbit” J.R.R.Tolkien

Hobbity nie lubią przygód, ale czasami pewien czarodziej może stanąć na ich drodze i zmienić przeznaczenie. Tak Bilbo Baggins z Shire wyrusza z bandą krasnoludów przeciw Smaugowi. By wyzwolić królestwo Thorina Oakenshield’a i zapisać się na kartach historii Śródziemia. A my wyruszamy razem z nim. Nie zapominając tym razem chusteczki do nosa 🙂

 

wielkienadzieje4. „Wielkie Nadzieje” Charles Dickens („Great Expectations”)

Ta opowieść to Duży Buk. Jedna z piękniejszych historii o miłości, poświęceniu i dojrzewaniu, jaką czytałam w ogóle. Gdyby nie powieść Balzac’a sądzę, że nosiłaby tytuł „Stracone Złudzenia”. O błędach młodości. O marzeniach, które nie mogą się spełnić. O zemście, która trwa pokolenia. O miłości bez szansy na wzajemność. O zdradzie i samotności. O życiu przeżytym dla kogoś innego. I o nadziei, która umiera ostatnia.

drozd5. „Zabić Drozda” Harper Lee („To Kill a Mockinbird”)

Jedyna książka autorki. Kanon literatury amerykańskiej. Dotyka najbardziej delikatnego tematu w historii Stanów Zjednoczonych, jakim jest rasizm. Wszystko na tle południowego stanu Alabama, z czasów Wielkiej Depresji. Historia widziana oczami dziewczynki, której ojciec podejmuje się obrony czarnoskórego chłopaka oskarżonego o gwałt na białej kobiecie. Opowieść o nienawiści i uprzedzeniach. Ale także o nadziei i wierze w dobro ukryte w drugim człowieku.

hunger6. Trylogia „Hunger Games” Suzanne Collins

Największe zaskoczenie tego roku. „Hunger Games”, „Catching Fire” i „Mockingjay”  (nie używam polskich tytułów, bo tłumaczom coś się pomyliło). Panem et circenses. Smutna wizja dystopii, w której ludzie walcząc każdego dnia o przetrwanie raz do roku wystawiają swoje dzieci, by walczyły w Igrzyskach Głodu. Na śmierć i życie. Wszystko zmienia się, gdy wyzwanie podejmuje Katniss Everdeen i staje się symbolem nowej rewolucji. Totalitarna wizja przyszłości, w której słowa „May the odds be ever in your favor” brzmią jak mroczny żart.

it7. „To” Stephen King („It”)

Na wiosnę nie mogło zabraknąć „Króla” horroru. Jedna z najstraszniejszych powieści, w której w niezwykły sposób ożywają wszystkie strachy z dzieciństwa. Wszystkie pod postacią clowna Pennywise, który potrafi przekształcać się w to, czego jego ofiara boi się najbardziej. Walka z koszmarami z dzieciństwa staje się jednak dla bohaterów powieści czymś więcej niż walką ze strachem. Stają się przypadkowymi świadkami odwiecznej walki pomiędzy siłami dobra i zła. Siłami kosmosu, które niełatwo pokonać.

iris8. „Morze, Morze” Iris Murdoch („The Sea, The Sea”)

Idealnym miejscem na czytanie tej powieści, to miejsce blisko morza, gdzieś na wybrzeżu, gdzie często wieje wiatr, a w powietrzu unosi się zapach soli. To historia obsesji bohatera i próby powrotu do czasów młodości. Walka z czasem, ze starzeniem się i własnymi słabościami. To opowieść o egoizmie w kryzysie wieku średniego.  I o wyobrażeniu samego siebie.

 

emma9. „Emma” Jane Austen

O tej uroczej powieści pisałam już wcześniej, w związku z Ucztą Miłości. Lekka, wiosenna i zabawna komedia pomyłek pełna perypetii i powiedzonek o związkach i stosunkach damsko-męskich w ogóle. Romans idealny. Jak dla mnie najlepsza wśród wszystkich opowieści napisanych przez angielską pisarkę.

 

Plath10. „Szklany Klosz” Sylvia Plath („The Bell Jar”)

Zmagania młodej dziewczyny Esther Greenwood z dojrzewaniem i dorastaniem. Historia nieudanej próby pogodzenia marzeń o wolności i niezależności z oczekiwaniami i rolą jaką narzuciło jej społeczeństwo, rodzina i epoka, w której żyje. O walce wrażliwego umysłu z samozagładą i depresją. O poddaniu się szaleństwie i odrodzeniu z popiołów. Trochę autobiograficznie Sylvia Plath o samej sobie.

Od koloru do wyboru. Na wiosnę do czytania.

O.

Bram Stoker Awards 2013

Bombla_BramStokerAwardsWszyscy fani Jack’a Ketchum’a mogą zacząć trzymać kciuki i zastygnąć w oczekiwaniu!

Nowa powieść zatytułowana „I’m not Sam”, napisana wspólnie z reżyserem i scenarzystą Lucky’m McKee, niedawno pojawiła się na rynku i już zdążyła podbić serca czytelników i krytyków. A wczoraj została nominowana do Bram Stoker Awards* w kategorii „Best Long Fiction” („Najlepsza dłuższa forma literacka”).

„I’m not Sam” opowiada historię kobiety, która w ciągu jednej nocy w dziwny sposób zmienia się w trakcie snu i nie jest już tym kim była, gdy zasnęła. To historia o poszukiwaniu tożsamości i o tym, czy naprawdę jesteśmy w stanie poznać drugiego człowieka.

Poniżej do podziwiania okładka:

notSam

Na Wielkim Buku powieść już upolowana i niedługo podzielę się z Wami moim łupem 🙂

O.

*Bram Stoker Awards, nagrody przyznawane przez Horror Writers Association (Stowarzyszenie Pisarzy Horrorów)przyznawane corocznie od 1987 roku.

„Wendigo” Algernon Blackwood

Bombla_WendigoPierwszy raz usłyszałam o Wendigo kilka lat temu przy okazji powieści „Cmętarz Zwieżąt” Stephen’a King’a. Nie wnikałam w temat aż do momentu mojego powrotu do tej powieści przed kilkoma tygodniami. Tym razem historia Wendigo zaintrygowała mnie. Zaczęłam szperać i węszyć. Wpadłam na trop. Duch Wendigo zawładnął moim umysłem i rozpoczęłam polowanie. 

W powieści King’a Wendigo to demon lasu, uśpiony na pozostałościach cmentarzyska należącego do plemienia Mi’kmaq’ów. Demon żarłoczny i okrutny. Taki, który wstępuje w ciała pogrzebanych i zamienia ich w krwiożerczych kanibali. I tak sobie pomyślałam: skoro plemię Mi’kmaq’ów istnieje naprawdę i wciąż zamieszkuje północne regiony Stanów Zjednoczonych i Kanady, to w legendzie o Wendigo musi być chociaż element prawdy.

Jeśli chodzi o folklor rdzennych plemion indiańskich to faktycznie, w Europie, dostęp do wiarygodnych źródeł jest nieco utrudniony. Problematyczna wydaje się również indiańska tradycja przekazywania legend i historii metodą werbalną. Te historie często nie są w ogóle uwiecznione w żadnej formie, ale jedynie przekazywane innym członkom plemienia, z ust do ust. Większość legend została spisana dopiero po latach, przez antropologów, etnografów i badaczy konkretnych regionów. Podobnie było z legendą Wendigo.

Ponieważ raz już wpadłam na trop, to nie mogłam odpuścić. I trafiłam na bardzo interesujący artykuł, fragment szerszej dysertacji, zatytułowany „Reviving Witiko (Windigo): An Ethnohistory of “Cannibal Monsters” in the Athabasca District”. („Ożywiając Witiko (Windigo): Historia i pochodzenie Ludożerczych Potworów w rejonie Athabasca”). Lektura bardzo zaskakująca i pełna opisów autentycznych, udokumentowanych przypadków nawiedzenia Wendigo.

Zapytacie się skąd moje tak obszerne zainteresowanie tematem? Bo również przy okazji powyższego artykułu i „Zewu Cthulhu” H.P. Lovecraft’a natrafiłam, zupełnie przypadkowo, na opowiadanie Algernon’a Blackwood’a zatytułowane po prostu „Wendigo”. Napisane w 1910 roku, opowiada historię czterech myśliwych, którzy polując na łosie w leśnych ostępach Kanady, postanawiają rozdzielić się, by lepiej poznać teren i ocenić zasięg zwierzyny. Dają sobie trzy dni na rekonesans. Po tym czasie cała czwórka ma powrócić do obozu głównego i zaplanować konkretne łowy i plan działania. Jednym z myśliwych jest Joseph Défago, tropiciel indiańskiego pochodzenia. Postać wyjątkowa. Przedstawiony jako typ melancholijny. Cichy myśliciel o wielkiej wyobraźni.

Wrażliwa wyobraźnia w październikowej, odległej i zapomnianej krainie dziczy, z dala od cywilizacji, może niestety być dużą wadą. Tym bardziej, gdy razem z drugim członkiem rozdzielonej grupy trafia na puszczę po drugiej stronie rzeki, która według wierzeń jego przodków zamieszkała jest przez „złego ducha”. Razem z nastaniem nocy zaczyna się koszmar dwójki myśliwych. Défago najpierw doznaje dziwnych omamów słuchowych i węchowych. Potem nawiedza go gorączka i dziwne podniecenie. W nocy płacze przez sen, by ni stąd ni zowąd wybiec w zimną, jesienną noc. Słychać tylko jego krzyki. Przez jakiś czas widać trop na śniegu, z czasem coraz dłuższy w odległości. Podobny raczej do tropu dziwnego zwierzęcia niż do zwykłego człowieka. I nagle urywa się. Poszukiwania nie dają rezultatów i gdy po kilku dniach zrezygnowani współtowarzysze postanawiają wrócić do obozu głównego znajdują w nim wrak człowieka. Odmrożonego, majaczącego Défago, który cierpi na silną amnezję i wyczerpanie. Nie pamięta kim jest, kim są otaczający go ludzie, nie wie nic. Zatracił siebie. Pozostaje tylko wspomnienie o Wendigo.

O Wendigo przetrwały przede wszystkim legendy. Nazywany również Witiko, Weendigo, Windigo, czy po prostu „pożeraczem ludzi”, jest człekopodobną istotą (często przedstawianą z porożem i pyskiem jelenia lub oczami sowy) lub duchem o naturze kanibala, który żywi się ludzkim mięsem i jest nienasycony w swoim pragnieniu polowania na ludzi. Tak bardzo złakniony, że według niektórych podań pożarł własne usta i straszy groteskowym obliczem. Jest drapieżnikiem o potężnej sile, który zawsze głoduje i zawsze szuka kolejnej ofiary.

Jednocześnie, w medycynie, istnieje kompulsywno-obsesyjna przypadłość nazwana Syndromem Wendigo lub Psychozą Wendigo. Jest ona typowa tylko dla indiańskich mieszkańców północnych terenów Stanów i Kanady, szczególnie dla plemienia Algonkinów. Jej głównym objawem jest właśnie… kanibalizm. Wyjątkowo częste przypadki tej nietypowej choroby zostały szczegółowo udokumentowane przez różnych badaczy, którzy wyróżnili jej podstawowe symptomy. Są to: nagły wzrost agresji i instynktów morderczych, omamy słuchowe, halucynacje, omamy węchowe, gorączka, wizje, nagły wzrost nienaturalnej siły i wydawanie zwierzęcych dźwięków. W wyniku choroby, nawiedzenia, ofiara Wendigo napada często swoich bliskich i członków rodziny, zabija ich i pożera. Szczególnie często ofiarami padają dzieci. Według wierzeń jedyną możliwością pokonania demona jest zabicie jego ofiary (najlepiej ciosem toporem w głowę), zakopanie głęboko w ziemi i przygniecenie miejsca pochówku dużym drzewem lub gałęziami, by duch nie wyleciał i nie wstąpił w kolejną osobę.

Czym jednak jest Wendigo w opowiadaniu Blackwood’a? Co tak naprawdę symbolizuje? Z jednej strony może być ucieleśnieniem strachu przed wielkim głodem i mrozem, który napotyka myśliwych w lesie. Ziszczeniem najgorszych myśli. Najokrutniejszych wyobrażeń. Kiedy „pochłonięci” przez złowrogie ostępy mogą na zawsze zgubić się i nigdy już nie trafić do świata żywych. Z drugiej strony u Blackwood’a Wendigo nie ma związku z kanibalizmem. Nazywany jest „moss-eater”, czyli „pożeraczem mchu”. W tym wypadku Wendigo to raczej symbol ucieczki. Chęci ponownego oddalenia się od cywilizacji. Powrotu do natury. To ucieleśnienie zewu dziczy. Szaleńczy bieg przez tajemnicze ścieżki jest biegiem ku wolności. Ku pojednaniu z dziką przyrodą. Pierwotnie, w indiańskich wierzeniach, pokutowała wiara w silną więź człowieka ze światem zwierząt i roślin, gdzie człowiek był częścią tego świata, nie jego zaprzeczeniem. Z czasem ten silny związek utracił częściowo znaczenie, a plemiona zmuszone były „ucywilizować” się, nawet na siłę i poddać nastaniu nowej ery.

Może Wendigo nie jest wcale prawdziwym demonem… Może wspomnieniem czegoś od dawna już zapomnianego? Wspomnieniem wolności pierwszych istot? Czymś co wciąż poszukuje uwrażliwionych, pamiętających stare plemienne opowieści, by odnawiać swoje siły? W końcu Défago jest właśnie dlatego taki wyjątkowy. Bo uwierzył. I udało mu się odpowiedzieć na wezwanie. Przeżył niezapomniane momenty i doświadczył czegoś wyjątkowo pierwotnego w swojej naturze.  Ale powroty zawsze są najtrudniejsze. I nikt nie może być tym samym człowiekiem, gdy raz napotka Wendigo. Gdy powróci z krainy zapomnianych przesądów i  prehistorycznych legend. Świata

„niesamowitych mocy, które wciąż czają się w duszach ludzi i które może same w sobie nie są złe, jednak instynktownie wrogie temu co najbardziej ludzkie.”*

O.

*” (…)formidable Potencies lurking behind the souls of men, not evil perhaps in themselves, yet instinctively hostile to humanity as it exists.” /Algernon Blacwood „Wendigo”/

Smaczek literacki: „Doctor Sleep” Stephen King

„Doctor Sleep”, czyli sequel kultowego „Lśnienia” pojawi się na rynku dopiero 24 września. Ale już dzisiaj odbyła się premiera okładki do książki, którą dzielę się poniżej dzięki oficjalnej stronie Stephen’a Kinga 🙂

doctor_sleep_full

Jeśli kogoś ominął jeszcze wywiad z pisarzem o tej nadchodzącej powieści, to jest on do znalezienia tutaj:

http://wielkibuk.com/2013/02/02/smaczek-literacki-wywiad-ze-stephenem-kingiem/

A jeśli nie lubicie czytać wywiadów, to dzielę się blurbem „Doctor Sleep” również zapożyczonym z oficjalnej strony Kinga.

” On highways across America, a tribe of people called The True Knot travel in search of sustenance. They look harmless—mostly old, lots of polyester, and married to their RVs. But as Dan Torrance knows, and tween Abra Stone learns, The True Knot are quasi-immortal, living off the “steam” that children with the “shining” produce when they are slowly tortured to death.

Haunted by the inhabitants of the Overlook Hotel where he spent one horrific childhood year, Dan has been drifting for decades, desperate to shed his father’s legacy of despair, alcoholism, and violence. Finally, he settles in a New Hampshire town, an AA community that sustains him, and a job at a nursing home where his remnant “shining” power provides the crucial final comfort to the dying. Aided by a prescient cat, he becomes “Doctor Sleep.”

Then Dan meets the evanescent Abra Stone, and it is her spectacular gift, the brightest shining ever seen, that reignites Dan’s own demons and summons him to a battle for Abra’s soul and survival. This is an epic war between good and evil, a gory, glorious story that will thrill the millions of hyper-devoted readers of The Shining and wildly satisfy anyone new to the territory of this icon in the King canon.”

Zapowiada się mocno i bardzo mrocznie. Dokładnie za takim Kingiem mocno się już stęskniłam. Zapisuję się na pre-order i czekam z niecierpliwością 🙂

O.

Smaczek literacki: „Joyland” Stephen King

Bombla_JoylandZapowiedzKażdy fan Stephen’a King’a wie, że w tym roku czeka nas prawdziwe kingowe obżarstwo 🙂 We wrześniu wychodzi długo oczekiwany sequel „Lśnienia”, czyli „Doctor Sleep” ( o którym pisałam niedawno), a już w czerwcu premiera nowej powieści „Joyland”. Według zapowiedzi i pierwszych recenzji wydawców będzie to klasyczna mieszanka kryminału i horroru. Piękna, straszna i wzruszająca jednocześnie historia młodego studenta Devin’a Jones’a, który na letnie wakacje podejmuje pracę w parku rozrywki, tytułowym Joyland. 

Zapowiada się nie lada historia. Typowy kingowy klasyk, gdzie rzeczywistość będzie na zmianę mieszać się z przeszłością, a bohater będzie zmagać się z tajemniczymi i niewyjaśnionymi wydarzeniami.

A co wyjątkowego jest w „Joyland”? Przede wszystkim to, że wydawca, czyli Hard Case Crime, planuje wydać książkę tylko w wersji papierowej! Przynajmniej na początku i nie wiadomo, czy powstanie jej wersja elektroniczna. Niesamowicie retro, prawda? Przyczynił się do tego sam Stephen King, który powiedział, że „jako dzieciak uwielbiał takie wydania (…) i jeśli ktoś będzie chciał poznać powieść będzie musiał kupić prawdziwą książkę”. Z tej okazji powstała wyjątkowa, zaprojektowana i namalowana ręcznie okładka autorstwa Glen’a Orbik’a, który jest mistrzem okładek w stylu noir.

Dzięki Entertainment Weekly dzielę się z Wami okładką i zapraszam do podziwiana 🙂

joyland

A ja zapisuję się na pre-order powieści i czekam z niecierpliwością 🙂

O.

Koniec miłosnych polowań

Bombla_RankingMilosnyJak szybko minęły na Buku te dwa tygodnie. Czternaście dni przepełnionych tym najwznioślejszym z uczuć, a raczej wieloma jego odmianami. Czas na oficjalne zakończenie bukowej Uczty Miłości.

I właśnie dlatego, by ostatecznie wyciszyć temat (przynajmniej do kolejnego Dnia Świętego Walentego) przygotowałam specjalnie dla Was mini ranking. To pięć moich najulubieńszych opowieści miłosnych. Ukochanych romansów, które wywołały dreszczyk uniesień, a nawet potrafiły mnie wzruszyć. A wzruszenie przy lekturze nawiedza mnie wyjątkowo rzadko, jeśli prawie wcale.

Przed Wami te najlepsze, oczywiście z mojego punktu widzenia 😉

 WichroweWzgórza1. „Wichrowe Wzgórza” Emily Brontë

Wiem. Powtarzam się. Nic na to nie poradzę, bo powieść Emily Brontë pozostaje moją najpiękniejszą. Jak na razie nic jeszcze nie przebiło tragicznej historii Heathcliff’a i Cathy. I sądzę, że jeszcze dużo czasu minie aż ktoś napisze powieść równie przejmującą co smutną i namiętną jednocześnie. Jest tam wszystko, czego potrzebuje dobra opowieść, a całość napisana jest w tak dobry sposób, że nie sposób pominąć „Wichrowych Wzgórz”, jeśli mowa o                                    miłości.

emma2. „Emma” Jane Austen

Dla większości, to „Duma i Uprzedzenie” przoduje wśród ukochanych powieści tej brytyjskiej pisarski, jednak mnie ujęła całkowicie historia Emmy Woodhouse. To przezabawna komedia pomyłek, z masą perypetii i uroczych komentarzy na temat roli kobiet, związków damsko-męskich i małżeństwa. Jak zawsze z pozytywnym i zaskakującym (dla bohaterki) zakończeniem, która przez całą powieść wydaje się nie zauważać prawdziwych relacji, jakie wokół                                niej zachodzą.

janeeyre3. „Jane Eyre” Charlotte Brontë

Druga siostra Brontë. Kolejna niezapomniana opowieść. Również pełna smutku, melancholii  i samotności. Także z elementami powieści gotyckiej. Tym razem jednak z mniej więcej pozytywnym zakończeniem. Co prawda nikt nie marzy, by być tytułową Jane, ale nie sposób nie podziwiać jej wewnętrznej siły i uporu, potrzebnych by sprostać  nie tylko swojemu cierpieniu, ale także cierpieniu innych. A do kolekcji mrocznych bohaterów byronowskich: Edward Fairfax                                      Rochester.

wielkienadzieje4. „Wielkie Nadzieje” Charles Dickens

Nie wzruszam się przy książkach. Przeżywam je, krzyczę, macham rękami, ale nie płaczę. Aż do czasu „Wielkich Nadziei”. Okropnie smutna opowieść o nieszczęśliwym życiu, niespełnionych nadziejach i straconych złudzeniach. Nie ma tutaj nic pozytywnego. Zakończenie daje nam malutką iskierkę  nadziei, ale jak to u Dickensa, trudno tutaj o typowy happy end. To kilka historii miłosnych tak naprawdę: miłość matczyna, miłość ojcowska, miłość straceńca i miłość na zabój, na zawsze. Ta jedyna i niezmienna. I poświęcenie, na jakie skazani są wszyscy bohaterowie. I nieszczęście. Wielki klasyk. Piękny język. Niesamowita opowieść. Duży Buk.

przeminelo5. „Przeminęło z Wiatrem” Margaret Mitchell

Ach, Scarlett… Upadek Południa, wojna secesyjna, obalenie niewolnictwa, tysiące rannych w bratobójczej walce. A to wszystko jest tylko epickim tłem dla zmagającej się ze sobą, swoimi uczuciami i tożsamością młodej córki plantatora, rozpieszczonej belle (archetyp rozpieszczonej damy z Południa)która walczy o przetrwanie w nowej wrogiej rzeczywistości. I jej miłosny trójkąt, czyli Scarlett, Ashley Wilkes i Rhett Butler. Powieść równie przejmująca jak kultowy film.  Z najlepszym mottem na gorsze dni: „Bo jutro też jest dzień.”

Kto nie ma jeszcze dość miłosnej tematyki koniecznie musi sięgnąć po te powieści i podzielić się swoimi czytelniczymi odczuciami 🙂 A ja, po tych wszystkich uniesieniach i wzruszeniach, wracam do moich ulubionych strachów, potworów  i innych horrorów…

O.

Walentynkowa Uczta Miłości

Bombla_WALENTYNKIAch, ach, ach! Amorki, serduszka, czerwone piórka, miśki, czekoladki  i wszystkie inne atrybuty zakochanych. Zapach miłości i szaleństwa w powietrzu. A to znaczy, że przed nami Walentynki! Święto zakochanych i szaleńców, bo zdarza się, że jedno z drugim trudno od siebie odróżnić 😉

A jeśli Dzień Świętego Walentego, jeśli miłość i amorki, to jako łowczyni opowieści również szykuję łuk i zabieram się na porządne polowanie, by już za kilka dni zaprosić Was na UCZTĘ MIŁOŚCI Wielkiego Buka!

Gdyby ktoś sie zmartwił, że Buk zamieni się w różowy puchowy obłoczek słodkości, to od razu piszę, żeby sie nie martwił 🙂 W ciągu dwóch tygodni podzielę sie z Wami sześcioma upolowanymi miłosnymi opowieściami, ale takimi, które pokazują różne oblicza miłości, tak by nikogo mi przypadkiem nie zemdliło i nie znudziło.  Będzie więc o miłości bezgranicznej i młodzieńczej, zakazanej i szalonej,  nieszczęśliwej i zdradzonej, libertyńskiej i seksualnej i oczywiście o tej idealnej miłości, prosto z marzeń. A całość zakończę moim własnym bukowym rankingiem romantycznych powieści wszechczasów.

Początek MIŁOSNEJ UCZTY już w piątek!

O.

Rereading: Część 2

Bombla_ReReading2Powracając do tematu re-readingu, czyli ponownej lektury… Dla przypomnienia co to i skąd się wzięło link do części pierwszej:

http://wielkibuk.com/2013/01/15/rereading-czesc-1/

Profesor Patricia Meyer w swoim książkowym eksperymencie skupiła się również na jednym z ciekawszych aspektów ponownej lektury jakim jest powrót do książek z dzieciństwa. Taki był nawet jej pierwotny cel. Pragnęła odnaleźć w ukochanych książkach sprzed lat to, co odczuwała sięgając pierwszy raz po daną opowieść. Ponadto, chciała również spojrzeć na nie okiem osoby dojrzałej, obeznanej z książkami, bo w końcu wieloletniej specjalistki od literatury.

Książki dla dzieci pisane są przez dorosłych, to oczywiste. Jednak właśnie dzięki temu stają się, w gruncie rzeczy, o wiele bardziej uniwersalne i potrafią cieszyć całe pokolenia. Mały czytelnik w lekturze, czy w słuchaniu odczytywanych mu opowieści (wtedy jest małych słuchaczem, ale opowieści to opowieści, obojętne jak przekazywane dalej) skupia się przede wszystkim na fabule, zazwyczaj delikatnie uproszczonej. Przygody przeżywane przez głównych bohaterów przekłada na swoje własne, małe jeszcze doświadczenia i  świetnie bawi się odnajdując różne analogie. Utożsamia się z bohaterami i z ich codziennością, dopasowując ją, w wyobraźni, do własnego życia.

A co dzieje się kiedy wracamy do książek z dzieciństwa po latach przerwy? Czy da się odwzorować to pierwsze „czyste” spotkanie z lekturą? Sądzę, że na swój dziwny sposób można powrócić i odtworzyć wspomnienie pierwszej lektury, bo nasz dojrzały, doświadczony życiem umysł pozwala wejść na całkowicie inny poziom książki dla dzieci. Taki, który dla małego czytelnika jest całkowicie ukryty, ale istnieje paralelnie do niego. Dorosły czytelnik spogląda na taką opowieść, jak na rodzaj pewnej alegorii, czy metafory w zależności od tego na jakim etapie życia obecnie się znajduje.

Powiem Wam (a raczej napiszę), że odczytywanie na nowo książek z dzieciństwa sprawia mi ogromną frajdę 🙂 Doszukiwanie się ukrytych wątków i odkrywanie zatajonych sensów sprawia, że czuję się jak jakiś detektyw na tropie. Dla mnie takie powroty to jak przejście na „drugą stronę lustra” i jednocześnie rodzaj autentycznego oświecenia. Dla przykładu, cały czas jestem zaskoczona czytając książki o moich ukochanych Muminkach, bo ilość filozofii, życiowych prawd i przesłań ukrytych w opowieściach Tove Jansson jest niezliczona, a przecież z założenia historie o trollach powinny być totalnie dziecinne! Najlepsze w nich jednak jest to, że ta ich „dziecięcość” nadaje im w moich oczach status bardzo starych, poczciwych przyjaciół, do których wraca się z przyjemnością i którzy nigdy Cię nie zawiodą.

I w ten sposób, specjalnie dla Was przygotowałam ranking moich ukochanych książek z dzieciństwa, do których wracam regularnie na poprawę nastroju, po poradę, po filozoficzne wsparcie, po pocieszenie, w chorobie i tak po prostu, bo się stęskniłam 🙂 

Muminki1. Seria opowieści z Doliny Muminków Tove Jansson

Nikogo nie zdziwię pisząc, że to moje ukochane lektury z dzieciństwa. Nikogo też nie powinno dziwić, że powracam do nich co roku, o różnych porach, w zależności od nastroju. Pełne melancholii, ukrytej tęsknoty i przypowieści o życiu. Niewiarygodnie smutne, takie właśnie idealnie skandynawskie, północne duchem. Dla wszystkich, którym niestraszna zima i dmący północny wicher.

Bullerbyn2. „Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren

Moja pierwsza książka, którą pochłonęłam w jeden dzień, czym bynajmniej wcale nie zaskoczyłam domowników. Jedna z najzabawniejszych i najbardziej uroczych książek dzieciństwa. Przez lata żałowałam, że nie mieszkam w skandynawskiej wiosce, po nocach śniłam o poziomkowych polankach, skokach na sianie i polowaniu na raki. Czasami, jeszcze teraz, zdarza mi się zapomnieć i powracać do tych beztroskich dziecięcych marzeń.

Madika3. „Madika z Czerwcowego Wzgórza” Astrid Lindgren

Mogę bez wstydu napisać, że pani Lindgren jest literacką idolką moich dziecięcych lat. Kolejna moja niezapomniana bohaterka. Troszkę szalona, odważna Madika, której „pomysły lęgną się w głowie szybciej, niż prosię zdąży mrugnąć” 🙂 Latała na parasolce, jeździła po zamarzniętej rzece, tropiła duchy, wkładała groch do nosa (siostrze), bawiła się w Mojżesza i biła ze znienawidzoną Mią. Dla mnie niezastąpiona i kultowa. Wracam często i ciągle pękam ze śmiechu.

Andersen4. Baśnie Andersena i Baśnie Braci Grimm

„Królowa śniegu”, „Mała Syrenka”, „Dziewczynka z Zapałkami”, „Świniopas”, „Czerwone Trzewiczki”, „Choinka”, „Latający Kufer”… „Jaś i Małgosia”, „Czerwony Kapturek”, „Stoliczku, nakryj się”, „Dwunastu Braci i ulubiona z ulubionych makabryczna „Jednooczka, Dwuoczka i Trójoczka”. To tyle niektóre, najlepsze, chwytają za serce, uczą i przerażają grozą. Sami wiecie. Te baśnie, tradycyjnie przekazywane z pokolenia na pokolenie, bronią się same.

Wilde5. Baśnie Oscara Wilde’a

Trafiły do mnie jako nagroda w drugiej klasie szkoły podstawowej. Przeczytane zostały jednym tchem zanim jeszcze skończyły się uroczystości (jak widzicie od zawsze byłam nawiedzoną czytelniczką), czym bardzo zmartwiłam wychowawczynię 😉 Mało znane w Polsce, a szkoda, bo wybitne. A do tego tak smutne, że trzeba czytać z chusteczkami pod ręka, bo przyrzekam, że inaczej nie da rady. Dla zapoznania się, na początek polecam opowiadania pt. „Szczęśliwy Książę”, „Syn Gwiazd” i „Młody Król”.

O.

Rereading: część 1

ReReading_BlogRereading, czyli ponowne czytanie. Powrót do książek z przeszłości. Niby nic niezwykłego, a jednak. O tym, że rereading jest fenomenem dowiedziałam się czytając artykuł „Chwała półkownikom” w grudniowym numerze magazynu Książki. Dziwne, bo przecież wracanie do opowieści z przeszłości nie jest niczym nowym, ale jak widać wszystko da się wypromować, nawet coś tak oczywistego.

Jak z każdym fenomenem zaczęło się niewinnie. Pewna starsza profesor, pani Patricia Meyer Spacks, napisała książkę „On rereading”. Książka ta jest opisem jej powrotów do najważniejszych książek życia, jej emocji i wspomnień, jakie wywołała ponowna lektura. Trzeba dodać, że pani Spacks przez lata wykładała literaturę jako profesor na University of Virginia, więc książek w jej życiu przewinęło się sporo. Eksperyment z rereadingiem zaczęła, gdy przeszła na emeryturę, trwał rok, a „On rereading” jest jego zwieńczeniem. Książkę wydano i… stała sie bestsellerem, a w środowisku intelektualistów zawrzało. Okazało się, że wielbicieli „ponownej lektury” jest mnóstwo. Co więcej, czytelnicy wyróżniają różne metody rereadingu. Mamy tutaj najbardziej otwartych, którzy powracają co jakiś czas do książek z dzieciństwa. Są też tacy, co mają jedną ukochaną książkę, którą czytają raz w roku. Istnieją także rereadingowi maniacy, czyli ludzie, którzy w jakimś momencie życia postanowili, że będą czytać, tylko to, co czytali już wcześniej i nic nowego. Śledząc wybitne historyczne jednostki dowiedziono również, że rereading zdobył już dawno temu olbrzymią popularność, ale dopiero teraz, po wydaniu książki profesor Spacks powrócił na literackie salony. Jak widać o rereadingu mówi się i pisze.

Skąd taka popularność tego nowego-nienowego fenomenu? Może dlatego, że ponowna lektura jest nie tylko modna, ale również wyjątkowa. Za każdym razem, gdy wracamy do książek jesteśmy już innymi ludźmi, naznaczonymi nowymi doświadczeniami i dzięki temu odbiór lektury jest inny. Nie ma dwóch takich samych odczytań. Za to wybrana książka jest niezmienna, jest stałą i wyjątkowym punktem odniesienia. Jak ładnie napisał Wojciech Nowicki w swoim artykule: „Chyba o to właśnie chodzi w czytaniu w kółko. O budowanie wyspy własnej, jednoosobowej, o pewność następnego zdania (…).”

Jako czytelniczka zakochana w literaturze od dziecka (u nas to rodzinne) nigdy nie potrafiłabym zostać rereaderką, która ogranicza czytanie do kilkunastu książek. Co prawda myśl, że nigdy nie uda mi się przeczytać WSZYSTKIEGO bywa porażająca, to i tak dążę nieustannie do tego, by przeczytać i poznać jak najwięcej. Po to właśnie są opowieści, by zostać odkryte, odnalezione i poznane. Mnisia lektura niech pozostanie w średniowiecznych wspomnieniach.

Jednak pomimo obsesji poznawania nowych historii, sama również lubię powracać do ulubionych książek. Niektóre czytałam tylko raz i tęsknię za nimi, jak za długo wyczekiwanymi przyjaciółmi, a niektóre są ze mną zawsze. Czasami czytam tylko fragmenty, a czasami wracam do nich w całości regularnie, raz w roku, czy raz na dwa lata.

Specjalnie dla Was przygotowałam ranking moich ulubionych rereadingowych lektur  i Was również zachęcam do podzielenia się doświadczeniami z ponowną lekturą.

Na początek opowieści upolowane przed laty, do których wracam regularnie, książki ukochane i niezapomniane:

StoLat1. „Sto lat samotności” Gabriel Garcia Márquez

Historia wielopokoleniowej rodziny Buendia z fikcyjnej kolumbijskiej wioski Macondo. Historia niesamowita, wciągająca, pełna niewiarygodnych zwrotów akcji. Arcydzieło realizmu magicznego.

Lovecraft

2. “Antologia: ponad 50 dziwnych opowieści” H.P. Lovecraft (“Anthology: More than 50 Weird Tales”)

Najbardziej inspirujący, najlepszy i najgenialniejszy mistrz horroru. Wywołał Przedwiecznych z najczarniejszych otchłani wszechświata. Wśród ulubionych powieści przerażające „Kolor z przestworzy”, „Koty Ultharu”, „Widmo nad Innsmouth”, „Zew Cthulhu” i  „Koszmar w Dunwich”.

Poe3. „Opowieści Niesamowite” Edgar Allan Poe

Klasyk powieści grozy. Poetycki, gotycki, porażający. Wśród ulubionych opowiadań „Ligeja”, „William Wilson”, „Czarny Kot”, „Zagłada domu Usherów” i „Złoty Żuk”. Do czytania w oryginale lub w pięknym tłumaczeniu Bolesława Leśmiana.

Plath4. „Szklany Klosz” Sylvia Plath

Ponadczasowa opowieść o dojrzewaniu młodej dziewczyny i poszukiwaniu siebie. Depresyjna i ponura, tak jak depresyjne i ponure było życie samej autorki, ale pełne wnikliwych komentarzy, które jak na razie wcale się nie starzeją.

EatPrey5. „Jedz, módl się, kochaj” Elizabeth Gilbert

Miało to być tylko urocze letnie czytadło, a stało się moim literackim kamieniem milowym, który zmobilizował mnie do zmian, bez których dzisiaj nie byłabym tym kim jestem, nawet jeśli brzmi to nieco naiwnie 😉 Od tamtej chwili powracam do tej opowieści co roku i jeszcze nie mam dość.

C.D.N.

O.

Zimowe Buki

Bombel_ZimoweLektury
Z uzupełnianiem domowej zimowej biblioteczki jest trochę tak, jak z uzupełnianiem zapasów spiżarni albo domowej lodówki:) Albo jak z gotowaniem. W obu przypadkach dobrze jest zaopatrzyć się wcześniej w wyczekiwane książki, by nie zostać zaskoczonym, jak ten biedny świerszcz z baśni La Fontaine’a.

Przede wszystkim sezon zimowy oznacza zapotrzebowanie na więcej, czyli na większe porcje niż zazwyczaj. Dlatego zimowy buk powinien być obfitszy, a nawet cięższy i tłustszy. Najlepiej porządna powieść. Na przykład dwu albo trzy-tomowa. Dla koneserów idealne na ten czas są wielotomowe sagi, albo wielkie serie wydawnicze. No bo dziwnie byłoby czytać malutki zwiewny tomik haiku, czy letnie, pachnące piaskiem opowieści przygodowe, kiedy za oknem zawieja i śnieżna zawierucha.

Najlepiej by było, gdyby taki zimowy buk zawierał o wiele więcej kalorii niż, powiedzmy, buk wiosenny. Konieczna jest wielowątkowość. Rozwinięta fabuła, historia opowiedziana z perspektywy różnych bohaterów. Dlatego klasyki literatury o tej porze roku czyta się z prawdziwą przyjemnością.

Taki porządny buk musi być koniecznie idealnie doprawiony. Sprawdzi się w takim wypadku bogaty język, trochę poetycki, trochę przestarzały, a który z pewnością będzie nam łatwiej teraz docenić, a który sprawi, że lektura będzie ciekawsza i smaczniejsza. A jeśli nie język, to z pewnością główny wątek: poważniejszy, filozoficzny wręcz, taki dzięki któremu zatrzymamy się na chwilę i zmusimy do refleksji.

Mając właśnie taką idealną książkę można spokojnie zaszyć się głęboko pod puchatym kocem, w wełnianych skarpetkach i z kubkiem gorącej czekolady z cynamonem w dłoni. I zatopić się w lekturze. W taki sposób sama celebruję czytanie w zimie i przyznaję się, że jest to moje ulubione zajęcie 🙂

Specjalnie dla Was wybrałam dziesięć zimowych buków, z różnych kategorii, sprawdzonych i przeczytanych przeze mnie w przeciągu kilku ostatnich zim. Polujcie i zajadajcie! Miłej lektury 🙂

O.

PożegnanieJesieni1. „Pożegnanie jesieni” Stanisław Ignacy Witkiewicz

Niesamowita i tragikomiczna opowieść o ludziach bez właściwości, których życie to historia upadku wartości i dekadenckich wybryków. Znudzeni światem, ostatecznie znudzeni samymi sobą i sobą nawzajem, w końcu próbują nadać sens własnemu życiu. Niestety za późno, bo akurat w momencie okrutnych zmian ustrojowych przechodzących przez Europę. Jakakolwiek przemiana staje się niemożliwa, gdy nadchodzi upadek indywidualizmu, a na Polskę naciera rewolucja społeczna. Wiktacy jest okrutny dla swoich bohaterów. Nie oszczędza ich, tak samo, jak nie oszczędziła tego pokolenia sama historia. Pozbawia ich nie tylko przeszłości, ale przyszłości. Nawet teraźniejszość nie jest już pewna. Piękna polska proza, pisana niespotykanym już dzisiaj poetyckim językiem nietuzinkowego twórcy. A na dokładkę galeria niezapomnianych postaci. I genialny Ziezio Smorski.

WichroweWzgórza

2. „Wichrowe Wzgórza” Emily Bronte

„Nie mogę żyć bez mojej duszy. Nie mogę żyć bez mojego życia.” Czytając tą nieszczęśliwą historię miłości wydaje mi się, że duchy Heathcliffa i Cathy wciąż krążą po angielskich moczarach. Nieukojone w tęsknocie za utraconym życiem i utraconą szansą na szczęście. To opowieść, w której od początku wiemy, że nie ma szansy na dobre zakończenie, bo zaczyna się od śmierci. Zbyt wiele smutku, zbyt wiele okrucieństwa… i ten wiatr na wrzosowisku…

Lackberg3. „Księżniczka z Lodu” Camilla Lackberg

Nic tak nie oddaje mroźnego zimowego klimatu, jak obraz pogrążonej w śniegu i skutej lodem Szwecji. A kiedy jest to małe, oddalone miasteczko na szwedzkiej prowincji może być już tylko ciekawiej. W ogóle Szwecja to miejsce idealne na dobry kryminał. Pierwszy tom opowieści (każdy kolejny to odrębna historia, którą łączą główni bohaterowie pisarka Erika Falck i policjant Patrik Hedström) to mroczne kompendium zbrodni, gdzie krąg podejrzanych z każdym krokiem zacieśnia się coraz mocniej. Camilla Lackberg umiejscowiła mroczną intrygę w rodzinnym miasteczku i dzięki temu w mistrzowsko przekonujący sposób ukazuje nam zamkniętą małą społeczność i czasami dziwne, czasami niepokojące relacje jakie zachodzą wśród jej mieszkańców.

Okladka_Gra o tron.indd4. „Gra o Tron” i saga Pieśń Lodu i Ognia George R.R. Martin

Pierwszy tom wielkiej sagi o nadchodzącej zimie. Zimie ludzkości, zimie królestwa i zimie całego świata. Fantasy doprowadzone do mistrzostwa, bo nie ma tu zbyt wielu elementów fantasy. Jest za to genialna opowieść. Fabuła wciąga tak, że można stracić oddech i nie przespać kilku nocy. Traci się również ulubionych bohaterów, na pęczki, bo pan Martin znany z tego znany, że postaci giną nagle i nieprzewidywalnie. A ja krzyczałam i płakałam i… nie mogłam przestać czytać.

próbnyłowca5. „Łapacz Snów” Stephen King

Śnieg. Las. Czterech przyjaciół, którzy co roku spotykają się na polowaniu, a których łączy niezwykła więź. I pewien uratowany przez nich dawno dawno temu bardzo chory chłopiec. Ale las się zmienia. Coś przybywa, by zniszczyć człowieka, wyżreć tkanki i zarazić potwornym wirusem. A wszystko się łączy, niczym w starym indiańskim amulecie. I nic nie jest przypadkowe. Straszne i porażające, jak to u Stephena Kinga.

zimamum6. „Zima Muminków” Tove Jannson

„Spali zawsze od października do kwietnia, tak bowiem czynili ich przodkowie, a Muminki przestrzegają tradycji.” A tutaj nagle Muminek budzi się w środku zimy i nie może zasnąć. Wokół śpiąca rodzina, pusty dom, a za oknem pierwszy w życiu śnieg. I zaczyna się zimowa przygoda. Jednak jak na muminkowe opowieści przystało nie ma tu pustej wesołości, czy spotkań, które nie niosą za sobą żadnych treści. Zima w Dolinie Muminków to czas samotności i melancholii. Czas tęsknoty za wiosną. Czas rozmyślania o śmierci, przemijaniu i o sensie życia. Czas Lodowej Pani i Buki, dla której zima to spełnienie marzeń i jej idealny świat. Uśpiona kraina nauczy Muminka pokory, spokoju i radości z małych codziennych spraw. I że czasami nie wszystko jest takie, jak się z początku może wydawać.

millen7. „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” i trylogia Millennium Stieg Larsson

Trylogia, która zapoczątkowała księgarski boom na szwedzkie thrillery. I nie ma się co dziwić. Mroczna historia bogatej szwedzkiej rodziny staje się pretekstem do obnażenia smutnej rzeczywistości. Niesprawiedliwość społeczna, brak tolerancji, nienawiść, okrucieństwo, dewiacje, niepohamowana przemoc… I uwikłane w intrygę i siebie nawzajem dwie postacie dziennikarz Mikael Blomkvist i zniszczona niepokorna Lisbeth Salander. Nie tylko klimat jest tutaj lodowaty, ale również ludzie i ich relacje. A na deser polecam ekranizacje: zarówno realistyczną trylogię szwedzką z Noomi Rapace w roli Lisbeth, ale także niewiarygodnie przejmującą pierwszą część „A Girl with the Dragon Tatoo” z Danielem Craigiem w roli Mikaela.

eco8. „Imię Róży” Umberto Eco

Odizolowane opactwo benedyktynów w mrocznym Średniowieczu, seryjny morderca braci zakonników, tajemnica antycznej księgi i biblioteka, jedyna taka na świecie, a w tle początki okrutnej inkwizycji. Buk Duży, aż prawie Wielki. Lektura obowiązkowa.

 

materie9. „Złoty Kompas” i trylogia Mroczne Materie Philip Pullman

Nie wiem kto w Polsce zdecydował się wypromować „Złoty Kompas”, jak i kolejne części trylogii „Zaczarowany Nóż” i „Bursztynową Lunetę” jako książki dla dzieci i młodzieży. Cykl ten ma z literaturą dziecięcą niewiele wspólnego, bo porusza tematy filozoficzne, metafizyczne, a przede wszystkim teologiczne. To historia wojny i rewolucji, która ostatecznie prowadzi do upadku Autorytetu, czyli śmierci Boga. Historia wędrówki, dojrzewania i podążania za przeznaczeniem, a także wielkiego poświęcenia. Buki nietypowe i inne, próbujące odnaleźć odpowiedzi na podstawowe pytania egzystencjalne.

hugo10. „Nędznicy” Victor Hugo

Zbliża się kolejna ekranizacja, tym razem w wersji opartej zarówno na powieści, jak i na musicalu. Sądzę, że zanim pobiegniemy do kina warto przeczytać samą powieść Hugo. Wielkie, epickie, bo czterotomowe dzieło to wyjątkowo smutna historia galernika Jean’a Valjean, który niesłusznie oskarżony o kradzież bochenka chleba, całe życie ucieka. Przed policją i nieugiętym komisarzem Javertem, przed swoją przeszłością, a nawet przed sobą samym. Jego walka o wolność (o uwolnienie własnej tożsamości) zbiega się z walką o wolność paryskiego ludu. Nędznicy to bogata, wielowątkowa historia o miłości, obsesji, zdradzie, nienawiści, ale przede wszystkim o miłości bliźniego i wierze w dobro człowieka i jego bezinteresowność. Hugo pozwala nam się zanurzyć w swój literacki świat, który wykreowany jest w sposób nie do podrobienia, jedyny w swoim rodzaju. „Nędznicy” to jednocześnie romans, powieść historyczna, powieść obyczajowa i powieść romantyczna. Arcydzieło, w którym każdy odnajdzie coś dla siebie.