Już pod koniec XVIII wieku, libertyni wykreowani w dziełach Markiza de Sade fascynowali się i ekscytowali niezdrowo ideą „wielkiej, nieskończonej liczby”. Była to odautorska próba odpowiedzi na okrucieństwo masowej zbrodni, jaka dokonała się w dniach, gdy hasła „Wolność! Równość! Braterstwo!” opiewano na ulicach i skandowano przy akompaniamencie opadającego ostrza gilotyny i kapiącej krwi. Niepoliczalność ofiar, wykroczenie poza rzeczywistość i realność ilości trupów, poza wyobraźnię i ludzki rozum. Ekonomia przesytu, nadmiaru, w której człowiek przestaje być jednostką, a w zamian staje się rodzajem towaru, mięsa, podzielnego i policzalnego w sensie podstawowej ilości, ale nie globalnej masy. Istota ludzka jako zbywalny produkt, który można przetwarzać tak jak każde zwierzę. Ten koszmar rewolucyjny de Sade’a przez lata istniał wyłącznie w mikro skali wojennych momentów historii, aż do czasu, gdy nadeszła Tysiącletnia Rzesza, a na jej czele człowiek, który zrealizował ideę „niepoliczalności” w skali makro i dokonał masowego mordu, którego ofiar nigdy nie będzie można się ostatecznie doliczyć.