„I’m not Sam” Jack Ketchum Lucky McKee

Bombla_NotSam2

Czy zastanawialiście się kiedyś nad tożsamością człowieka? Nad tym, kim człowiek jest, tam  głęboko w środku? Co świadczy o byciu tą, a nie inną osobą? Czy kieruje nami ciało, czy może umysł? Gdzie leży ta cienka granica pomiędzy naszą osobowością a tożsamością? Czy jest pomiędzy nimi jakaś konkretna różnica? Te i wiele innych filozoficznych pytań może zadać sobie czytelnik po lekturze najnowszej noweli Jacka Ketchuma napisanej wspólnie z Luckym McKee, zatytułowanej „I’m Not Sam” (tak naprawdę noweli „I’m Not Sam” i epilogu „Who’s Lilly?” wydanych pod jednym wspólnym tytułem).

Jack Ketchum to pisarz wyjątkowy. Zawsze kontrowersyjny. Przywołuje na papierze najniższe ludzkie instynkty. Opisuje nasze najgorsze lęki. Zbrodnie, o których boimy się nawet mówić na głos, a co dopiero o nich czytać. Ten pisarz bawi się naszym strachem i jest w tym przerażająco dobry. A kim jest Lucky McKee? McKee to reżyser, scenarzysta i dobry przyjaciel Ketchuma, z którym wielokrotnie współpracował przy filmowych adaptacjach powieści takich jak „Kobieta” (trzecia pozycja cyklu „Poza Sezonem”) czy „Red”, często współtworząc także ich fabułę. „I’m not Sam” z początku miała być jedynie scenariuszem, jednak podobnie jak w poprzednich przypadkach historia rozwinęła się na tyle, by ostatecznie stać się pełną książką.

„I’m Not Sam”, czyli „Nie jestem Sam” (nowela nieprzetłumaczona jeszcze na język polski), wydana została pod koniec 2012 roku, z miejsca podbijając serca fanów i jednocześnie wywołując liczne dyskusje na temat moralności. Bo widzicie, „I’m Not Sam” to historia wyjątkowo kontrowersyjna, poruszająca temat etycznie i filozoficzne trudny. Taki, który nie do końca można nawet wytłumaczyć, bo dotyczący tego, co w człowieku najbardziej tajemnicze. Najtrudniejsze do prostego opisania i sklasyfikowania. A mowa tu o ludzkiej tożsamości.

„I’m Not Sam” to prosta opowieść napisana przystępnym, łatwym do zrozumienia językiem. Nie ma tu zagmatwanych metafor, nie ma niezrozumiałej symboliki. A jednak Ketchum i McKee potrafili sprawić, że aż strach powrócić do tej historii. I jednocześnie ciężko o niej zapomnieć.

Czytelnik ma przed sobą małżeńską sielankę. Samantha (zdrobniale Sam) i jej mąż Patrick żyją ze sobą już od ośmiu lat. Są parą doskonałą. Oboje znają siebie na wylot. Znają wszystkie swoje sekrety. Swoje najskrytsze pragnienia. Swoje ciała i charaktery. Nie mają przed sobą żadnych tajemnic, bo nigdy nie było potrzeby ukrywania czegokolwiek. Każde z nich ma wyjątkową pracę: Sam jest patologiem, której specjalizacją są najgorsze kryminalne przypadki, czyli gwałty, samobójstwa czy brutalne morderstwa; natomiast Patrick to twórca serii krwawych komiksów. Mieszkają w dużym domu na przedmieściach i tam wspólnie dzielą swoje szczęście.

Idylla kończy się jednak pewnej nocy, po pełnym namiętnej miłości wieczorze. Patricka budzi ciche pochlipywanie. Całkowicie zaspany, nie potrafi rozpoznać głosu. Szloch pochodzi od dziecka, nie dorosłej osoby. Jego szok jest tym większy, kiedy w rogu sypialni dostrzega swoją żonę, całkowicie nagą, z wyrazem zagubienia na zapłakanej twarzy. Gdy próbuje dowiedzieć się, co takiego przydarzyło się Sam, spokojnym głosem powtarzając jej imię, ni stąd ni zowąd kobieta wykrzykuje I’m Not Sam! i podaje swoje „prawdziwe” imię, czyli Lilly. Z początku Patricka nachodzi konsternacja i niedowierzanie… A chwilę potem atakuje go wielki strach.

W ciągu kilku chwil Sam staje się Lilly – małą, wystraszoną, pięcioletnią dziewczynką uwięzioną w ciele dorosłej kobiety. Jej zachowanie zmienia się diametralnie. Sepleni, nie umie prawidłowo budować zdań złożonych, jedyne, czego pragnie, to zabawki i słodycze, podobnie jak prawie każda dziewczynka w tym wieku. Lekarze nie potrafią znaleźć racjonalnej przyczyny problemu. Nie ma żadnych konkretnych fizycznych objawów poza zmianą samego zachowania. Podejrzewają rozdwojenie jaźni albo, ku przerażeniu Patricka, syndrom osobowości mnogiej.

W tym czasie Patrick z kochającego, namiętnego męża musi zamienić się w kogoś na kształt ojca. Im dłużej Sam trwa w tym dziwnym, dziecięcym stanie, tym bardziej krępująca staje się sytuacja w domu. Bo przecież jej ciało nie potrafi kłamać. Jest dorosłą kobietą, której umysł „uprowadził” jej prawdziwe „ja”. Jej wizja samej siebie (czym wyraża się ludzka tożsamość) jest zaburzona i zablokowana – Sam nie umie walczyć o jej odzyskanie. Zwyczajnie „stała się” Lilly i nic nie można na to poradzić. Tylko w jaki sposób ma ją traktować jej własny mąż? Czy zachowanie Sam sprawiło, że faktycznie zmieniła się w jego oczach (i w oczach czytelnika) w małą dziewczynkę? By się przekonać, trzeba zrobić to, co najpotworniejsze. Trzeba poświęcić moralność.

„I’m Not Sam” to opowieść, o której nie łatwo zapomnieć. Ketchumowi i McKee udało się naruszyć tabu. Zachwiać pewną granicą. Wzburzyć czytelnikami. Wzniecić pytania i niezdrową ciekawość o to, jak daleko sięga nasza moralność, jak bardzo gotowi jesteśmy nagiąć nasze systemy etyczne. Nie znajdziemy w tej historii konkretnych odpowiedzi. Nie przeżyjemy wewnętrznego oświecenia. Zostaniemy sami ze swoimi myślami. Jedni po lekturze będą zszokowani, inni zagubieni, a jeszcze kolejni zawstydzeni akceptacją tego, co się wydarzyło. Jedno jest pewne: ta historia żadnego czytelnika nie pozostawi obojętnym.

O.

* Recenzja napisana dla portalu Gildia.pl, która ukazała się 25 maja, a którą można przeczytać także TUTAJ.

„I’m not Sam” Jack Ketchum, Lucky McKee

Bombla_ImNotSamObiecałam w zeszłym tygodniu i dzisiaj tej obietnicy dotrzymałam. Już jest upolowana bukowa świeżynka: „I’m Not Sam”. Opowiadanie, nowela (a raczej nowele dwie) literacki owoc  współpracy Jack’a Ketchum’a i Lucky’ego McKee. Jack’a Ketchum’a przedstawiać nie muszę, ale przyda się kilka słów o drugim twórcy. Lucky McKee jest reżyserem i scenarzystą wielokrotnie współpracującym przy adaptacjach filmowych powieści Ketchum’a (np. „Kobieta”czy „Red”). „I’m not Sam” pierwotnie miała być tylko filmem. W zamyśle powstawała jedynie jako scenariusz.

Jednak jak to czasami bywa, opowieść zaczęła żyć własnym życiem. Pojawiły się komplikacje i utrudnienia fabularne, które mogło rozwiązać jedynie odpowiednie poszerzenie historii bohaterów i dodanie epilogu zamykającego wątki. Epilog ten zatytułowany jest „Who’s Lily?” i stanowi bezpośrednią krótką kontynuację poprzedniej opowieści. Jest dodatkiem, jednak nie obowiązkowym. „I’m not Sam” broni się samo jako historia, a epilog odpowiada na dręczące czytelników pytania i zostawia nas jeszcze bardziej zagubionych. I tak jak radzi sam Ketchum w przedmowie proponuję pomiędzy jedną i drugą zrobić sobie małą przerwę.

Mam mały problem jeśli chodzi o tę historię. Wywołała ona dość burzliwą dyskusję u mnie w domu, pozostawiła wiele pytań i jeszcze więcej nieodnalezionych odpowiedzi. Ketchum’owi udało się po raz kolejny mocno zadrapać ludzką moralność. Udało się wzniecić pragnienie poznania i wiedzy. Ta opowieść jest jak silne uderzenie i sprawia, że trudno jest o niej zapomnieć. Trudno wyzwolić się z nachodzących myśli i pojawiających się w głowie teorii.

Bo widzicie, „I’m Not Sam” stawia duży problem nie tylko natury moralnej, ale może przede wszystkim natury filozoficznej. Zadaje pytanie o tożsamość człowieka. O to co stanowi o naszej tożsamości. Czy jest to ciało? Charakter? Wiek? Wspomnienia?

Trudno jest pisać o tej opowieści nie zdradzając najważniejszych szczegółów, a jednocześnie wiem, że zdradzenie ich zrujnowałoby dla wielu jej lekturę. Postaram się ograniczyć do ogólnego zarysowania problemu i tym samym zmusić samą siebie i Was do zastanowienia się nad pewnymi zagadnieniami.

„I’m Not Sam” zaczyna się małżeńską sielanką. Patrick i Samantha (w skrócie Sam) są parą idealną. Żyją razem ponad osiem lat. Znają siebie na wylot. Swoje charaktery. Swoje ciała.  Każdą swoją zachciankę. Każde marzenie. Każdy kaprys. Ich miłość jest wyjątkowa, tak jak wyjątkowe jest to czym zajmują się na co dzień. On jest rysownikiem komiksów, a dokładnie znanej krwawej serii o niejakiej Samancie. Ona jest patologiem. Pracuje w kostnicy nad najgorszymi przypadkami: brutalne morderstwa, gwałty, samobójstwa, ofiary strzelanin itp. Rozumieją się bez słów. Są szczęśliwi.

Pewnej nocy dzieje się coś dziwnego. W najciemniejszą godzinę, godzinę wilka, Patrick’a budzi rozdzierający szloch. Znajduje swoją żonę skuloną w kącie pokoju, z podkurczonymi nogami, nagą (tak jak zasnęła), która zupełnie nie swoim, dziecięcym głosikiem oznajmia mu, że nie chce, by on ją już dłużej krzywdził. Co więcej, ten sam głosik stanowczo zaprzecza, że ma  na imię Sam wykrzykując „Nie jestem Sam!” („I’m not Sam”) i przedstawia się jako Lilly. Konsternacja i strach Patrick’a są niewyobrażalne. Obawia się, że jego żona nagle, znikąd, zaczęła cierpieć na rozdwojenie jaźni, albo co gorsze, na syndrom tożsamości mnogiej.

Jego reakcje są zadziwiające. Od razu ubiera kobietę/dziewczynkę, by nie była naga, zmienia się jego ton i zachowanie. Zaczyna opiekować się żoną i traktować ją dokładnie tak, jak oczekuje jej nagła przemiana. Nagle Sam staje się dziewczynką o imieniu Lilly, około pięcioletnią, która pamięta prawie wszystko, tylko nie pamięta samego Patrick’a. Lekarze nie widzą żadnych zmian w mózgu, nic fizycznie jej nie dolega. Po prostu, z dnia na dzień dorosła Sam zamieniła się w kilkuletnią Lilly. Sytuacja staje się dramatyczna i nic nie jest w stanie „wybudzić” Sam z tego transu. Mijają dni…

Resztę pozostawię Wam do poznania. Streszczając tę opowieść nie udało mi się ominąć takich zwrotów jak „Sam staje się”, „Sam zamienia się”. No właśnie. Ale nie chodzi tu tylko o czasowniki, ale  o sam proces. Czy jest możliwe, by nagle dorosła kobieta „stała się” dzieckiem? Gdy jej ciało nie potrafi kłamać, a jej mózg jednocześnie działa na falach pełnej kobiecości (reakcje ciała i procesy fizjologiczne) i totalnej dziecinności(charakter, tożsamość). Kim w tym momencie jest żona Patrick’a? Czy jest Sam, czy może Lilly? Jest kobietą czy dziewczynką? W jaki sposób dorosły mężczyzna ma traktować taką dorosłą i bliską mu  kobietę? Jak córkę, czy może jak żonę? Jak daleko można się posunąć, by uratować ukochaną osobę?

Czytając „I’m Not Sam” nie przeżyłam zaskoczenia. Przeczuwałam to co nadchodzi i nie zszokowało mnie kiedy w końcu się wydarzyło. Czytałam opinie i recenzje innych czytelników. Zdziwiła mnie ich żywiołowa reakcja na rozwiązanie Ketchum’a i McKee. Tak jakby nikt się tego w ogóle nie spodziewał… Ta reakcja w konfrontacji z moją, ostatecznie przygotowaną, dała mi dużo do myślenia.

Czym jest w takim razie ludzka tożsamość? O tożsamości mówimy właśnie w stosunku do innych osób. Tożsamość jest tym co nas wyodrębnia z tłumu. Jednak przede wszystkim, tożsamość to własna wizja samego siebie , na co zawiera się nasz wygląd, psychika i zachowanie. Do tego dochodzi także poczucie, czyli jak my sami czujemy się ze sobą. Według tej definicji jestem tym kim chcę być, w ramach własnego ciała. Czyli np. nie mogę być koniem, ale mogę być inną kobietą. Czy to oznacza, że mogłabym być małą dziewczynką, gdybym chciała? Gdybym miała poczucie bycia dzieckiem? Jeśli zgadzałyby się zachowanie i psychika, ale trzecia stała nie, to czy pomimo to, stałabym się dziewczynką?

„I’m Not Sam” zaskakuje i szokuje. Z chwili na chwilę opowieść staje się coraz bardziej kontrowersyjna. Ketchum i McKee nie moralizują, nie pokazują jednolitej ścieżki, nie dają konkretnych odpowiedzi. W zamian zostawiają nas moralnie zagubionych, czasami wzburzonych, a czasami po prostu zamyślonych. Ale na pewno nie pozostawiają nas obojętnymi. Ta opowieść to majstersztyk horroru psychologicznego. Wizja potwornego koszmaru, z którego nie dobrej drogi ucieczki. Pozostaje tylko wybór i czytelnik na rozstajach, a w głowie jedno pytanie: kim jest człowiek?

O.