Od kilku lat literatura fantasy, w tym bardzo popularnym, młodzieżowym wydaniu, świeci triumfy na księgarskich półkach i pośród czytelników niemal każdego przedziału wiekowego. Wróciły baśnie w całej swojej okazałości, powróciły legendy, bohaterowie znani i kochani od stuleci. Tylko ich otoczenie nieco inne, a historie o wiele bardziej rozbudowane w formie, chociaż nieco spłycone w swoim znaczeniu. W tym tłumie nagromadzonych tytułów pełnych magii, miłosnych trójkątów i dworskich rozgrywek tylko czasami można dostrzec tytuł nieco odmienny, pozornie podobny, który przy bliskim spotkaniu okazuje się być lekturą zaskakującą, zupełnie inną, niż byśmy się tego z początku spodziewali.
Taką powieścią jest intrygująca mieszanka popularnego fantasy, z nurtem dystopijnym, nawracająca do klasycznych wątków historycznych, szczególnie późnego średniowiecza, autorstwa Eriki Johansen, czyli „Królowa Tearlingu”.