Bezsenne Środy: JAK ZABIJA ZIMA?

Zima w horrorze

Zima Nam, książkoholikom, zima kojarzy się z czasem niemal magicznym wyciągamy ciepłe skarpety, urocze kubeczki do gorącej czekolady, mięciuchne koce, a potem zaszywamy się z książką w dłoni, pielęgnujemy swojego wewnętrznego hobbita i rozmyślamy o bałwankach, świeżym śniegu i wypadzie na sanki.

Tylko, że zima to nie tylko bałwanki, świeży śnieżek i wypad na sanki O nie. Zima ZABIJA! Zabija okrutnie i bez wahania. Mimo, że większość z nas nie znosi upałów, a ja sama darzę zimę wyjątkową sympatią, to właśnie zimą drastycznie wzrastają w Europie wskaźniki umieralności.

Czytaj dalej

BEZSENNE ŚRODY: „The Glamour of the Snow” Algernon Blackwood

Bombla_BezsenneGlamourOfTheSnow

 

„A delicious happiness was in his blood. Over the edge of the hills across the valley rose the moon. He saw her silver sheet the world of snow. Snow covered all. It smothered sound and distance. It smothered houses, streets, and human beings. It smothered–life.”

Człowiek od zawsze próbuje ujarzmić Naturę. Poskromić zwierzęce instynkty, nadać wszystkiemu sens i rozłożyć na czynniki pierwsze. Podzielić, podbić i stanąć na szczycie zwycięskiego stosu z ciał pokonanych. Ach, jak doskonale byłoby przeczesać wszystkie głębiny, przelecieć kosmos wzdłuż i wszerz, ukształtować drzewa pod nasze widzimisię, ujarzmić całą faunę i florę. Sklasyfikować wszystko po kolei, sfotografować i poukładać w ładne równe kolumny w niekończących się tabelkach lub bliźniaczo podobnych do siebie rzędach folderów i segregatorów. Nie byłoby żadnych pytań. Nie byłoby dociekań. Nie byłoby wyobraźni. Nie byłoby baśni. Nie byłoby wierzeń. Opowieści robotów, mechanicznie dążących do samozagłady.

Na szczęście ta smutna wizja jeszcze nam nie grozi. Bo Natura wciąż ma kilka asów w rękawie. Potrafi nas mamić i bawić się naszą naiwną wiarą w nieskończone możliwości. Jednym tchnieniem potrafi przywrócić pierwotny porządek rzeczy. Pokazać człowiekowi, gdzie jego miejsce. O takiej wszechwładnej mocy płynącej z majestatycznych gór, okrytych zimowymi połaciami śniegu opowiada Algernon Blackwood w pięknym, mroźnym opowiadaniu „The Glamour of The Snow”, tak na przekór słońcu i na przekór wakacyjnej porze.

W środku zimowego sezonu narciarskiego, w alpejskim miasteczku pełnym turystów, wolne chwile w jednym z hoteli spędza Hibbert – pisarz, marzyciel, samotnik, który swój czas dzieli pomiędzy zapiskami, podziwianiem górskich widoków i korzystaniem z miejscowych rozrywek. Hibbert ma w sobie coś, co odróżnia go od wszystkich innych ludzi wokół, a przynajmniej tak jemu samemu się wydaje – łączy go głęboka więź z Naturą, bezkresną siłą, przed którą nie można uciec. Pewnej nocy Hibbert znudzony tańcami, odczuwa olbrzymią potrzebę pojeżdżenia na łyżwach. Wkrótce do przepełnionego dziecięcą radością mężczyzny dołącza na tafli tajemnicza dziewczyna o lodowatych dłoniach i nieuchwytnym spojrzeniu, która szepce mu obietnice, nęci i mami, kreśląc wspólnie figury na lodzie. Zafascynowany Hibbert próbuje dowiedzieć się kim jest, skąd przybywa, gdzie mieszka, ale zanim cokolwiek mogłoby się wyjaśnić, dziewczyna znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.  Na nic zdają się poszukiwania. Na nic rozpytywanie i rozglądanie się wśród hotelowych gości. Ale już niebawem dziewczyna znów pojawi się wieczorną porą i Hibbert wyruszy za nią w ciemną, śnieżną noc, by przekonać się jaką tajemnicę skrywa nieznajoma.

Nie przypadkiem Natura zarówno u mnie w tekście, jak i w samym opowiadaniu Blackwooda pisana jest z wielkiej litery. Ma wzbudzić respekt. Przerażenie. Dać do zrozumienia czytelnikowi, że tutaj nie będzie żartów. Natura to bezwzględna siła, której mocy nigdy nie będzie można okiełznać. Ba, zrozumieć nawet w pełni. Wysoko w górach, gdy zawodzą zmysły, a wokół leży jedynie śnieg, który szaleńczo wiruje wokół odbierając czujność, Natura ma swoje królestwo i w pełni może ukazać moc jaką operuje. To dzicz i niebezpieczeństwo w najczystszej postaci, które otępiają i strącają człowieka w otchłań szaleństwa. Algernon Blackwood w „The Glamour of The Snow” odtworzył niejako baśniową Królową Śniegu, która kusi zdradzieckimi uśmiechami, by w końcu porwać i odebrać wszystkie siły. Hibbert jak dawniej u Andersena chłopczyk Kaj, zostaje wciągnięty w lodowy żywioł, ubezwłasnowolniony przez wspomnienie, przez obietnicę szczęścia. Jest w tej opowieści ostrzeżenie. Jest coś, co przypomina nam, że przysłowiowe „szkiełko i oko” nie uratują nas, gdy przyjdzie stawić czoła bezwzględnym siłom Natury.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo lodowe palce zaciskają się na mojej dłoni.

O.

*Kto poszukuje zimy w środku lata lub tak jak ja tęskni już za lodowym podmuchem, bądź zauroczony pragnie zanurzyć się w śnieżną otchłań, ten odnajdzie „The Glamour of The Snow” w pełnej, oryginalnej wersji TUTAJ.

**Opowiadanie znalezione i polecone przez niezastąpioną Martę z LolantaCzyta – dziękuje Kochana :*