Znanych i popularnych pisarzy można podzielić na trzy podstawowe kategorie. Po pierwsze na pisarzy niedzielnych, którzy poza pisarstwem mają w ręku inny fach, przynoszący im stały dochód. W taki sposób zarabiał na siebie Charles Dickens, Franz Kafka, czy J.R.R. Tolkien. Po drugie, na pisarzy-utrzymanków, którym w rozwoju pomaga rodzina, lub inne bliskie osoby. Dobrym przykładem jest tutaj francuski i kultowy już twórca „W poszukiwaniu straconego czasu”, czyli Marcel Proust, którego pisarskie ekscesy wspierała m.in. matka. W końcu, istnieje również podział na pisarzy-rzemieślników, czego najlepszymi przykładami są James Patterson, który posiada swoją własną grupę pisarzy-duchów, Stephen King, który musi pisać, bo nie może poradzić sobie z opowieściami rozsadzającymi czaszkę, Remigiusz Mróz, którego tajemnicza szuflada pełna rękopisów pozwala mu wydawać kilka powieści rocznie, oraz pisarz, który podbił światowe rynki wydawnicze swoim przygodowym bestsellerem o masonach i templariuszach, czyli Dan Brown.
Jego przypadek jest nieco odmienny, bo rzemieślnictwo w tym przypadku nie polega na ilości, ani na jakości, tylko na schematyczności opowieści. Schemat wykreowany przez tego amerykańskiego twórcę jednej z najpopularniejszych powieści świata, czyli „Kodu Leonarda da Vinci” jest zaskakująco prosty, chwytliwy i sprawdza się idealnie, za każdym razem. Nie inaczej jest w przypadku „Inferno”, czyli czwartej powieści z serii o symboliście i profesorze ikonografii Robercie Langdonie.