Gdy mowa o gatunku literackim, jakim jest realizm magiczny, zazwyczaj przychodzą na myśl przykłady literatury iberoamerykańskiej. Bardzo rzadko termin ten nasuwa się, gdy wspominamy o literaturze Stanów Zjednoczonych, a przecież realizm magiczny rejonów amerykańskiego południa jest równie wyjątkowy i specyficzny, jak ten z rejonów hiszpańskojęzycznych. Doskonałym przykładem mieszanki świata rzeczywistego z nadprzyrodzonym, w którym nadnaturalne elementy przenikają do zwykłej codzienności jest twórczość Luciusa Sheparda – amerykańskiego pisarza, twórcy utworów science fiction i fantasy.
Wydawnictwo MAG, w ramach serii Uczta wyobraźni, w jednym tomie zebrało i opublikowało trzy wyjątkowe, mroczne utwory Sheparda – „Modlitewnik Amerykański”, „Luizjański Blues” i „Viator”. Każda z tych opowieści przenosi czytelnika w inny rejon Stanów Zjednoczonych: do pustynnej Arizony, bagnistej Luizjany i na mroźną Alaskę. Każda sprawia, że zanurzamy się w przepełnioną dziwnością, tajemnicą i nietypową wiarą rzeczywistość bohaterów i pogrążamy się niemal od razu w ich zagubionym świecie, gdzieś na granicy wyobraźni. Nic do końca nie jest pewne. Żadnemu z narratorów, ani głównych bohaterów nie możemy w pełni zaufać. Razem z nimi przenikamy światy i razem próbujemy poradzić sobie z narastającymi problemami.
„Modlitewnik Amerykański” to historia Wardlina Stuarta, byłego więźnia, który dostaje drugą szansę od losu i dzięki swojej wyjątkowej umiejętności pisania modlitw-wierszy, w krótkim czasie zdobywa sławę. Jego utwory to krótkie formy literackie, bez konkretnego boskiego adresata, które mają tę ciekawą właściwość, że wypowiadane do skutku, realizują pragnienia modlącego się. Wardlin, jako twórca, staje się obiektem kultu i w szybkim czasie zyskuje miano religijnego celebryty, popadając w konflikt z fanatycznymi kaznodziejami. Istota, do której kieruje swoje modlitwy odpowiada na prośby, spełnia marzenia, skrywane życzenia i wydaje się nie chcieć nic w zamian. Gdy świat Wardlina zaczyna się załamywać, a jego wiara powoli podupada – staje na jego drodze i podaje pomocną dłoń.
„Modlitewnik Amerykański” to opowieść o poszukiwaniu wiary w świecie, w którym każdy może stać się swoim własnym bogiem. W tym sensie utwór zawiera elementy satyryczne, komentujące wykorzenione społeczeństwo współczesnych Stanów, jego samotność w wołaniu o pomoc i potrzebę wynajdowania nowych, złotych cielców. Okazuje się, że każdy bożek jest lepszy niż świat, w którym boga nie ma. Ludzie lgną do kaznodziejów, do głosicieli wiary, bez względu na to, jak absurdalni i sztuczni mogą oni być. Szukają łatwych rozwiązań, gotowych i szybkich odpowiedzi na najważniejsze pytania, bez zbędnych przemyśleń, czy konieczności poświęcenia. Jednocześnie, historia Wardlina to opowieść o odnalezieniu samego siebie i własnej, indywidualnej ścieżki wśród tych, którzy lgną do bezimiennego tłumu naśladowców.
W „Luizjańskim Bluesie”, Shepard ukazuje małe miasteczko Grail, otoczone bagnami, leśnymi ostępami i dziką, nieustraszoną przyrodą. To miejsce na granicy światów, w którym mieszkańcy mają dar jasnowidzenia, a za ich los odpowiada Dobry Szary Człowiek, z którym dawno temu pierwsi osadnicy zawarli pakt, by w zamian za oddanie otrzymać powodzenie i względny spokój. Do tej krainy dziwności przypadkiem trafia Jack Mustaine, muzyk, który pragnie dojechać na Florydę, by tam naprawić swoje życie i rozpocząć je od nowa. Jednak już po chwili miasteczko Grail wciąga go i urzeka nietypowymi mieszkańcami, tradycjami i atmosferą przesiąkniętą zapomnianymi rytuałami.
„Luizjański Blues” to najbardziej magiczna opowieść z tomu i nic dziwnego, bo jego fabuła rozgrywa się w najmroczniejszym stanie Ameryki Północnej, czyli Luizjanie. To miejsce najbardziej tajemnicze, bo mieszają się w nim zarówno kultury północne, europejskie, jak i karaibskie, których naleciałości wciąż są widoczne w codziennym życiu. Voodoo, hoodoo, bogowie Afryki, Bóg chrześcijański, Jezus, Dobry Szary Człowiek, a do tego istoty z bagien i bożki żyjące wśród drzew. W tym rejonie można znaleźć wszystko i być świadkiem, jak religie przenikają się i uzupełniają, tworząc zestaw wyznań zwyczajnie współistniejących ze sobą.
W „Viatorze” Shepard oscyluje na granicy powieści psychologicznej i horroru. Na odludnym odcinku alaskańskiego wybrzeża dwadzieścia lat wcześniej utknął na mieliźnie tytułowy Viator – frachtowiec, którego docelowym portem było złomowisko. Teraz, pięciu mężczyzn ze smutną przeszłością zostaje wysłanych z misją rozłożenia statku i zabezpieczenia pozostałości ładunku. Jednak z nową załogą zaczyna dziać się coś dziwnego. Dręczą ich chore sny, omamy, halucynacje, a do tego popadają w apatię i zafiksowanie na punkcie statku. Coś kieruje ich myślami i nie pozwala opuścić skazanego na rozkład Viatora.
Bohaterów tych trzech historii łączy konflikt z rzeczywistością. Jakieś niedopasowanie, zagubienie, niezrozumienie praw, jakimi rządzi się współczesność. Oni są nad wyraz realni, prawdziwi i naturalni w swojej dziwności. Kreują swoje własne światy, wpadają w nie i poddają się im, kierując się ich własnymi prawami. Każdy z nich jest doświadczony przez los, w swoisty sposób naznaczony przez cierpienie i ciągnie za sobą swoją przeszłość. Łączy ich także próba wyrwania się z codzienności, postawienie siebie samego w sytuacji ostatecznego wyboru, na krawędzi. Bohaterowie Sheparda to badacze i kusiciele losu, którzy nie boją się eksperymentować z własnym szczęściem, by znaleźć poszukiwane przez nich odpowiedzi i ścieżki, którymi pragną podążać.
Autor „Modlitewnika amerykańskiego”, „Luizjańskiego Bluesa” i „Viatora” w piękny i wyrafinowany sposób przekracza znane nam zasady i ćwiczy wyobraźnię swojego czytelnika. Wtłacza swoich bohaterów w sytuacje bez wyjścia, w których jedynym rozwiązaniem jest nagięcie swojego zdrowia i psychicznego komfortu. Udowadnia, że świat rządzi się swoimi, dziwnymi prawami. Jednocześnie nie daje odpowiedzi i pokazuje, że nic nie jest przesądzone – każdy jest twórcą własnego losu i tylko od niego samego i jego wyobraźni zależy, jak potoczą się jego dalsze dzieje w tej mglistej, onirycznej rzeczywistości z pogranicza jawy i snu.
O.
* Recenzja napisana dla portalu Gildia.pl