„(…) od razu zorientował się, że pod całą tą szarością tętni jakaś niewidzialna siła, że miejskie zdarzenia i cuda są wyłącznie jej efektem, że to ona wszystko nasyca, że właśnie ona wyrzeźbiła miasto, nim zdążyło otworzyć oczy. Czuł, jak ta siła pulsuje we wszystkim naokoło, i wiedział, że wszyscy mieszkańcy miasta, choć szczycą się niezależnością, podlegają jej całkowicie i dogłębnie jak instrumenty wielkiej orkiestry. Przemykali obok niego, dając upust swym namiętnościom: walczyli, szarpali się, podrygiwali jak marionetki.”
Fenomen miasta, wielkiej nowoczesnej metropolii, na obrzeżach której skrywają się setki tysięcy ludzkich istnień, fascynuje pisarzy od lat. Jest coś przyciągającego w tych wielkich skupiskach, które wydają się nigdy nie spać, wibrując tętniącym na okrągło życiem. Zarazem brutalne, jak i delikatne. Zawsze pełne kontrastów. O miastach pisało wielu i wielu próbowało uchwycić ich prawdziwą naturę, ale tam nic nigdy nie jest stałe. Takie miasto to kalejdoskop wrażeń i doznań. Wielokulturowy tygiel wspomnień, historii i legend. Nieuchwytny i nieosiągalny.
Jedną z takich opowieści próbujących zatrzymać, chociaż na chwilę, miejski pęd jest „Zimowa opowieść” Marka Helprina wydana w 1983 roku. Ta ni baśń, ni przypowieść dzieje się w odrealnionym, nieco magicznym Nowym Jorku, w którym wciąż zderzają się i walczą ze sobą tradycja z nowoczesnością, czystość z niemoralnością i dobro ze złem. Wszystko rozpoczyna się w czasie największych przemian – nadchodzi wiek maszyn, wielkich technologii i ogromnego kapitału. Ludzie kotłują się tutaj zagubieni, próbując znaleźć punkt zaczepienia, ale wnętrze tego miasta-potwora nie pozwala im na pewność, ani na jakąkolwiek stabilność.
Z początku może się wydawać, że „Zimowa opowieść” to historia ponadczasowej miłości. Jednak głębokie uczucie Petera Lake’a i Beverly Penn jest przede wszystkim pretekstem, by opowiedzieć historię tajemniczego miasta i pokazać mechanizmy, jakie nim rządzą. Miasta wyjątkowego, innego niż wszystkie inne na świecie. Mark Helprin na każdej stronie powieści składa hołd metropolii Nowy Jork, ukazując ją w całej swej okazałości. Co rusz porównuje miasto do żywej istoty, bezwzględnej, ale sprawiedliwej i pełnej miłości do swoich mieszkańców. Pulsującej kreatury z epok poza czasem, wywodzącej się z eonów wieczności. Wielkiego zwierzęcia pożerającego energię życiową tych, którzy zagubili drogę wśród jego zaułków. Wymaga wielu ofiar, ale zawsze w zamian oferuje schronienie i dobrą zabawę.
Ludzie są tutaj wyłącznie symbolami, narzędziami dokarmiającymi opowieść o sprawiedliwym miejskim tworze. Chwilami przypominają jedynie zbitkę nic nieznaczących, często ekscentrycznych i odrealnionych postaci, kierujących się mistycznymi pobudkami. Kobiety u Helprina są zawsze piękne, zawsze kochające i zdolne do nieludzkich poświęceń. Stanowią dopełnienie praktycznych, silnych mężczyzn, przybitych poczuciem odpowiedzialności za wszystko, co słabsze i bardziej delikatne od nich. Idealne pary kontrastują ze zezwierzęconymi bohaterami z pogranicza tego, co realne i nierealne, postaciami poza nawiasem, należącymi do ciemnej strony ludzkiej natury i zapomnianych dzielnic Nowego Jorku.
Niemniej każdy z bohaterów „Zimowej opowieści” ma do odegrania szczególną rolę. Jest jednym z bardzo konkretnych trybików wspierających cały skomplikowany miejski mechanizm. Nie przez przypadek zostali dobrani tak, by reprezentować wybrane grupy społeczne i obyczajowe. W ich opisach króluje dualizm, podobnie jak w charakterze całego Nowego Jorku. Najbogatsi spacerują jedną ulicą z tymi najbiedniejszymi, których w spowitym wieczną zimową aurą mieście, jest niezliczona ilość. Z zakazanych zaułków, mrocznych zakątków i uliczek bez nazwy wychylają się żebracze dłonie, pełzają schorowane, osierocone dzieci, a nocą królują gangi z okrutnymi Krótkimi Ogonami, na których czele stoi niepokonany i niedotykalny Pearly Soames. Bogactwem i dobrocią dzieli się rodzina Pennów, której ojciec odpowiedzialny jest za założenie gazety The Sun. A z nizin grupy robotniczej wyłania się zagubiony w czasie-bezczasie Peter Lake. Każdy z nich skazany jest niejako na piękno bądź szpetotę, bogactwo lub biedę. Muszą podejmować skrajne wybory i zachowywać się w równie skrajny sposób, na życie lub śmierć, jak gdyby nie miało być już przed nimi jutra. Miasto tworzy ich, by zaraz potem hojnie obdarować lub z czasem poddać całkowitej degeneracji i zniszczeniu.
A należy pamiętać, że w zimowym mieście stworzonym przez Marka Helprina zarówno czas, jak i przestrzeń są całkowicie względne. Nie zależą od niczego, po prostu dla każdego mijają inaczej i inaczej wyglądają. Czas w „Zimowej opowieści” jest kwestią umowną. Jednocześnie może być to początek XX wieku, jak i połowa lat pięćdziesiątych, czy dziewięćdziesiątych. Przestrzeń załamuje się, wygina i przekształca pozwalając wędrować między epokami, otwierając nowe drogi ucieczki i nowe możliwości. Symbolem takiej zmiany jest tajemnicza biała ściana, którą tylko nieliczni zdołali bezpiecznie przekroczyć, w tym Peter Lake na swoim anielskim białym koniu, a tuż za nim szalony Pearly, w odwiecznym pościgu. W niepewnym świecie wiecznego lodu tylko uczucia i wspomnienia pozostają stałe i to właśnie one motywują każdego z bohaterów do działania. Kluczem do tej dziwnej rzeczywistości jest miłość, której udaje się przetrwać wszelkie przeciwności losu, wszelkie czasowe załamania i epokowe zmiany. Tylko ona jest pewna i tylko ona pozwala przetrwać głównym bohaterom.
W „Zimowej opowieści” Mark Helprin zabiera czytelników w szaleńczą podróż po buzującym sekretnym życiem i pulsującym namiętnościami tysięcy ludzi organizmie miasta tajemnic, jakim jest Nowy Jork. Cała powieść jawi się jako triumfalny pean na jego cześć i na rzecz sekretnej mocy tworzenia, jaka wypływa z jego wnętrza. To hymn napisany dla metropolii, która jest bytem samym w sobie, a nie jedynie miejscem pełnym martwych budynków i ulic. Tworem pełnym sprzeczności, gdzie sposobu życia nie wyznaczają wcale jego mieszkańcy – anonimowe, samotne tłumy. Helprin poprzez poszczególne historie bohaterów, skacząc w czasie i epokach udowadnia, że miasto żyje, ma swój wyjątkowy charakter i to nie miasto dostosowuje się do nas, ale to my musimy dostosować się do niego, nieświadomi zachodzących w nim mechanizmów, nieuchwytnych zmian i ulotnych chwil, które przeżyte raz, już nigdy się nie powtórzą.
„Na każdym rogu miasta odgrywane są sceny tryumfu i sceny upadku. Miasto jest jak kalejdoskop światła i cienia, obrazuje nasz stan umysłu dużo lepiej niż koło fortuny, które choć ma dwa odpowiednie bieguny, nie dzieli właściwie czasu i zdarzeń. (…) Ci, którzy o tym wiedzą, są gotowi cierpieć, bo mają pewność, że nic nie dzieje się na próżno.”
O.
*Recenzja napisana dla portalu Gildia.pl, która ukazała się 14 lutego, a którą można przeczytać także TUTAJ.
ciekawa analiza.. książkę już mam załadowaną na czytniku.. jestem ciekaw konfrontacji z tymi dobrymi głosami…swoją drogą długo trzeba było czekać na polskie wydanie.. ale lepiej późno niż wcale 🙂
Z „Zimową opowieścią” jestem tak bardziej po środku tym razem, umiarkowane podejście – tzn. dobra powieść, ale to na pewno nie jest „arcydzieło literatury amerykańskiej”, jak próbuje się tę książkę wypromować. To jest dobra powieść urban fantasy, z intrygującym pomysłem, ciekawymi bohaterami i fabułą ze szczyptą filozofii.
Rozczarowuje naiwne zakończenie, ale to może tylko z mojej strony takie odczucia. Czytając trzeba pamiętać, że napisana została w 1983 roku, lata przed 9/11 i to po prostu czuć. Nowy York jeszcze wtedy a dzisiaj to dwa zupełnie różne miasta. To już nie jest gigant nie do pokonania, „istota”, która decyduje sama za siebie, jak pisał Helprin. Ale raczej warto znać 🙂
no ciekawe spostrzeżenie z tym 9/11 ale też można dzięki temu poczuć co tam w USA było przed tym wydarzeniem.. jacy to byli Iniemamocni 🙂
Tu bardziej chodzi o główne cechy okresu pre 9/11, jakimi kierował się Helprin – naiwność, złudne poczucie bezpieczeństwa, siłę płynącą z potęgi miasta. To wszystko właśnie wychodzi z z jego prozy. Idea „miasta sprawiedliwego” upada w konfrontacji z dzisiejszymi realiami. Jestem bardzo ciekawa, jak Ty tę historię odbierzesz 🙂
spoko.. mozliwe ze w tym miesiacu uda się wygospodarowac troche wiecej czasu na ksiażki..:)
O. Mój. Boże.
Tak czy tak chciałam przeczytać, ale po Twojej recenzji „Zimowa opowieść” wskakuje na podium książek nakazanych! Świetny tekst 😉
Dziękuję 😀 Jestem bardzo ciekawa Twoich wrażeń z lektury! Spodziewałam się opowiastki o miłości, a dostałam nasycony pean na cześć Nowego Jorku z miłością w tle, jako siłą, która napędza bohaterów. Warto znać 🙂
Właśnie też mi się wydawało, że to taka miłostka-czułostka, a tu tyle miejskich cudowność, coś w sam raz dla mnie-mieszczucha 😀
To na pewno się ucieszysz, bo (przynajmniej w moim odczuciu) to miasto jest głównym bohaterem 😀
Głośno o tej książce ostatnio. 🙂 Póki co nie ciągnie mnie do niej, więc na siłę jej poszukiwać nie będę. jak wpadnie mi do rąk szczęśliwym zrządzeniem losu to się skuszę. 🙂
Szału nie ma, ale warto poznać dla samego konceptu autora i jego poetyckiego stylu 🙂 Jak trafisz – zerknij 🙂
Przeglądałem tę książkę wczoraj w księgarni – ładnie wydana i pokaźna objętościowo. Myślę, że następnym razem skuszę się 🙂
Warto poznać 🙂 Porządna powieść o mieście i miłości, jako uniwersalnej, ponadczasowej idei pchającej nas przez życie, z intrygującym zamysłem filozoficznym w tle 🙂