„(…) wszędzie raczono nas widokami półnagich, sprośnych kobiet paradujących po chodnikach i wychylających się z okien, pijanych mężczyzn wymiotujących na ulicach, rabusiów i pratów wszczynających burdy na każdym kroku i…
– Piratów? – przerwał mu ostro Almont.
– Istotnie, tylko piratami mogę nazwać tych morskich rzezimieszków.
– W Port Royal nie ma piratów – oświadczył Almont stanowczym tonem.”
Ach, piratem być, po morzach tułać się, grabić, walczyć, kraść i opijać się do nieprzytomności rumem! Na maszcie łomocząca w najlepsze czarna flaga Jolly Roger, we włosach wiatr, w uszach szum nieokiełznanych kipieli, za pazuchą nieodłączny pistolet i sztylet za pasem. Szelmowski uśmiech na ustach, pijacki krok, a w głowie marzenie o zaginionych skarbach. A wszystko to na lazurowych, gorących wodach karaibskich mórz. Złota era piractwa trwała tam w najlepsze przez prawie sto lat od połowy XVII wieku. Czas rabunku, krwawego abordażu i kuszących hiszpańskich galeonów, które namiętnie krążyły na szlakach, mijając pod drodze takie korsarskie przyczółki jak Nassau na Bahamach, Tortugę na Haiti, czy Port Royal na Jamajce. Porty dwuznaczne, angielsko-francuskie, których mieszkańcy, raz na rzecz samej Korony, raz na własny koszt, organizowali pirackie napady na hiszpańskie osady rozsiane po okolicy. To era widowiskowych pojedynków, prawdziwych złotych dublonów i galerii legendarnych postaci pirackiego światka. Czas i miejsce niezwykle pobudzające wyobraźnię wielu twórców kultury i popkultury, w tym także Michaela Crichtona, który karaibską przygodę prosto z Port Royal umieścił w swojej powieści zatytułowanej „Pod Piracką Flagą”.
Jest początek października 1665 roku. Port Royal kwitnie, chociaż to nietypowy rodzaj rozkwitu pełen błocka, wszechobecnych wyziewów, brudnych szynków, burdeli i ogólnej przemocy, która przetacza się przez port. Niemniej dobrze prosperuje i przynosi zyski Królowi. A wszystko to dzięki specyficznemu układowi gubernatora Jamajki, który ni to otwarcie, ni to pokątnie, robi interesy z miejscowymi kapitanami. Taki właśnie korsarski w zamyśle biznes połączy go z Kapitanem Hunterem, który planuje wypad na krwawy skrawek wyspy zwany Matanceros. Ciągnie go tam potrzeba zemsty i pragnienie porządnego zysku. W końcu w tej zatoce zakotwiczony jest hiszpański galeon wypełniony skarbami. Hunter gromadzi niezwykłą załogę najlepszych z najlepszych (również najbezwzględniejszych) i pieczołowicie organizuje wyprawę. Wkrótce, wraz z sześćdziesięcioma ludźmi i statkiem pełnym zapasów oraz nowatorskiej broni rusza na spotkanie przeznaczenia, jak na prawdziwego korsarza przystało.
„Pod piracką flagą” Michaela Crichtona to kawał porządnej morsko-wyspiarskiej przygody. Pędząca fala za falą akcja, świetnie odwzorowane realia portowo-okrętowe, prześwietnie wykreowane postacie, każda z nich warta zapamiętania. Z każdej strony wypływa karaibska atmosfera, może niekoniecznie tak perfekcyjna, jak w cukierkowych pirackich wizjach kinowych, ale mroczniejsza i o wiele krwawsza. Opowieść zapewnia moc wrażeń, bez przerysowania i bez przesytu. Każdy szczegół dopracowany, każdy dialog na miejscu, a wszystko to w powieści przygodowej, którą powinien poznać każdy miłośnik pirackich historii, który swojego czasu zakochał się w takiej klasyce jak chociażby „Wyspa Skarbów” Luisa Stevensona.
O.
AHOJ PRZYGODO dla: piratów z Karaibów, galeonu pełnego ukrytych skarbów, granadoes, mitycznego krakena, krwawych kanibali, nieustraszonego Kapitana Huntera i czterech niesamowitych bohaterek: piratki Lazue, przebiegłej prostytutki Anne Sharpe, namiętnej pani Hacklett i parającej się czarną magią Lady Sary Almont. Dodatkowe YO HO dla doskonale odrysowanych realiów życia korsarza.
O.
*”Pod Piracką Flagą” to ostatnia powieść w dorobku Crichtona, wydana już pośmiertnie przez rodzinę zmarłego. Być może można doszukiwać się w niej braku elegancji, stuprocentowej perfekcji, tym bardziej jeśli porównać ją z najlepszymi tytułami, które wyszły spod pióra pisarza. Niemniej, według mnie, to kawał porządnej przygody, a przygoda to zabawa i podróż w nieznane. A do tego „Pod Piracką Flagą” sprawdzi się idealnie. 🙂
**Tak tylko na dokładkę, żeby jeszcze bardziej Was zachęcić, ekranizację zabukował jakiś czas temu już STEVEN SPIELBERG i wraz ze swoim scenarzystą, z którym współpracował przy tworzeniu „Parku Jurajskiego”, już niebawem zabierają się za filmową wizję „Pod Piracką Flagą”! Pewnie nie muszę nawet Wam dodawać, jaka to dla mnie ekscytacja 😀
No proszę, w ogóle nie kojarzyłam Crichtona z tym gatunkiem literackim! A przecież nie powinnam się dziwić, skoro jest on autorem „Parku Jurajskiego”… Tak czy siak, z twojego opisu wynika, że jest to kawał smakowitej przygody, więc na pewno sięgnę po tę książkę 😀
Smakowita przygoda jak najbardziej – piracko, morsko – mniam mniam 😀
Wpisuję na listę „do kupienia” 😀
Ooo, to już widzę, jak zaraz po premierze, biezysz do kina z wielkim uśmiechem na twarzy 😉
W podskokach i ekscytacji 😀 Ja już nawet nie mówię, że w czerwcu szykuje się premiera „JURASSIC WORD” – umrę z nadmiaru szczęścia 😀
O rany! To bedzie sie dzialo 😀
😀
ostatnio wypożyczyłem „Kulę” Crichtona, a tu chyba jeszcze coś będę musiał, bo ostatnio do takich przygodówek jak Ci piraci mam ciągoty… 😀
O! Uwielbiam ekranizację „Kuli” 😀 Czekam na Twoje wrażenia i sama muszę nadrobić lekturę, bo Crichton jest świetny 😀
książkę już mam w domu więc niedługo się za nią zabiorę (chyba) 😉
Coś Cię ostatnio wzięło na piratów. A może kręci się koło Ciebie jakiś „pirat”?
Haha, że niby w domu? W domu to mam Wikinga tuż obok 😀
No a piracko-morskie opowieści uwielbiam od zawsze 😀
Jak dobra przygoda, to trzeba przeczytać koniecznie 🙂
Naprawdę dobra – polecam 🙂
A już miałam ją w rękach! Była w Biedronce, dość tanio. Obawiałam się o poziom, ale chyba klimat ważniejszy. Eh, te moje „wyczucie” 😉
– Luka Rhei
No właśnie mam z Biedrony – jak zobaczyłam, że Crichton + piraci, to wzięłam bez wahania 😀
Któż nie lubi takich opowieści? 🙂
Nie wiem 🙂
Ja też zakupiłam tę książkę w Biedronie 🙂 Nigdy nie interesowałam się takimi klimatami, ale dam jej szansę 😛
Prześwietna książkowa rozrywka 🙂
Nie dajcie się nabrać na te entuzjazmy poniżej i powyżej.
Ta książka to gniot jakich mało.