Miasto oddycha. Miasto pulsuje. Miasto zmienia się i przekształca, często na gorsze. To żywy organizm. Istota o setkach tysięcy par oczu, uszu i milionach głosów. O pazurach, które rozszarpują na strzępy. Łapach, które miażdżą nieuważnych. Daje życie, a jednocześnie jednym stąpnięciem potrafi je odebrać. Nie zna litości. Nie zna umiaru. O mieście jak o żywym potworze pisało już wielu, m.in. H.P. Lovecraft, Clive Barker, czy Mark Helprin. W ich opowieściach miasto jest próżne. Kapryśne. Niczym jakaś olbrzymka bawiąca się tymi, którymi daje schronienie. Królowa, która zaledwie skinieniem strąca głowy swoim poddanym. Miasta jednak bywają tak różne, jak społeczności, które je definiują. Raz są dobre, jaśniejące, miłosierne. Kiedy indziej brudne, nieprzyjazne, złe. Często przywdziewają maski i kamuflują się, tak jak ich mieszkańcy. Ukrywają pod przykrywką pozorów, grają dla siebie i dla innych.
„Miastem, powiedział kiedyś ojciec Boba, nie rządzi się z ratusza, tylko z piwnicy. Pierwsze Miasto – to, które widzisz – to ubrania, które się wkłada, żeby wyglądać lepiej. Ale Drugie Miasto jest ciałem. Tu się robi zakłady, sprzedaje kobiety, narkotyki, telewizory i wszystko, na co może sobie pozwolić pracujący człowiek. Taki człowiek słyszy o Pierwszym Mieście tylko wtedy, kiedy jest przez nie dymany. Ale Drugie Miasto otacza go każdego dnia jego życia.”
Opowieść o człowieku, który skrywa się za maską pokutnika i mieście, które daje mu szansę na schronienie snuje Dennis Lehane w najnowszej, doskonałej powieści zatytułowanej „Brudny Szmal” (oryg. „The Drop”). Przedmieścia Bostonu nigdy jeszcze nie były tak okrutne, tak bardzo pozbawione nadziei, obrazując brutalny upadek amerykańskiej wizji współczesnej miejskości. Podróżując po stronach powieści Lehane’a natykamy się na gnijące już truchło amerykańskiego snu, potykając się co rusz o naiwne nadzieje i marzenia o lepszym jutrze członków tej miejskiej wspólnoty. Nie liczy się już kreatywność, nie liczy pomysłowość, nie liczy się błysk w oku i ta sławna amerykańska przedsiębiorczość. Zostaje jedynie prawo ulicy, tak bardzo odmienne od prawa stanowionego, tak bardzo dzikie, bezlitosne jak prawo dżungli. Upadają wartości, upadają marzenia. Giną ludzie, giną rodzinne biznesy. Giną wszyscy ci, którzy wciąż próbują żyć według starych kodeksów.
Bob Saginowski wraz z kuzynem Marvem prowadzi bar gdzieś na tych przedmieściach, właśnie w tej rzeczywistości. Bar ten ma już swoją mroczną historię, która niejako obrazuje postępujący rozpad dzielnicy. Dawniej rodzinny biznes, teraz część przestępczego półświatka, od chwili, gdy dziesięć lat wcześniej czeczeńska mafia wkroczyła w jego barowe progi i przejęła dosłownie wszystko. Od tej pory Bob i kuzyn Marv uwikłani są w mafijne układy, muszą podporządkowywać pod nowe szefostwo każde swoje działanie, a przede wszystkim prać brudne pieniądze, które przepływają w jedną i drugą stronę. Brak motywacji, strach przed zemstą, tajemnice z przeszłości – zarówno Bob, jak i Marv nie korzystają za bardzo z życia. Szczególnie Bob, który jest zamkniętym w sobie, bardzo samotnym mężczyzną, który nie może znaleźć szczęścia. Po części los uśmiecha się do niego w dniu, gdy na śmietniku znajduje ledwie żywego szczeniaczka, a chwilę później poznaje Nadię – kobietę o mrocznej przeszłości. Ta przeszłość już wkrótce na nowo zacznie nawiedzać tak jej rzeczywistość, jak i Boba.
Życie bohaterów „Brudnego Szmalu” obserwowane przez nas w skali mikro – Lehane bowiem ogranicza perspektywę czytelnika do kilku osób, za ich pomocą snując bardziej globalną, uniwersalną wizję, przerażającą teorię upadku i śmierci ideałów. Jego bohaterowie nie mają wyjścia. Znaleźli się w potrzasku erodujących struktur społecznych. Nie są jednakże całkowicie niewinni. Każdy z nich współuczestniczył w procesie niszczenia, dołożył swoją cegiełkę. Teza, którą zdaje się stawiać Lehane mówi, że ten upadek nie wziął się znikąd. On wcale nie został narzucony odgórnie. Proces gnicia rozpoczął się od każdej z warstw społeczności.
Miasto, które pod pozorami pozytywnej zwyczajności ukrywa brudną podszewkę zbrodni i kary, po części idealnie odzwierciedla podwójną naturę Boba Saginowskiego. Bob ma dobre intencje. Ma życiową inteligencję kogoś, kto od lat ciężko haruje, został wychowany w etosie pracy i szacunku dla tego, co robi. Jego klątwą, a jednocześnie rodzajem pozytywnej wartości jest pokuta, którą sam sobie narzucił, a która nadaje jego egzystencji znamię tajemnicy. W obliczu zniszczenia, moralnego rozkładu, który również był jego udziałem, Bob ucieka w mury kościoła, nowoczesnej twierdzy, ostatniego bastionu porządku zbudowanego na moralności. Ci, którzy próbują jeszcze ostatkiem sił trzymać się starego ładu, widzą to miejsce jako jasny punkt na zaczernionej mapie dzielnicy. Kościół pozostaje dla nich czymś na kształt latarni morskiej, mimo, że jej światło coraz ciężej dostrzec.
Dzięki pozostałościom wiary i przeczuciu, że gdzieś jeszcze istnieje i czeka na niego coś dobrego, w Bobie wciąż tli się coś, co wybucha z pełną siłą w momencie, gdy słyszy pisk dochodzący z pobliskiego śmietnika. Dzięki pieskowi Rocco i Nadii wierzy, że w końcu może odnaleźć swoją garstkę szczęścia i miłości w miejscu, gdzie trudno o pozytywne uczucia. Bob przestaje być samotny. Łamie klątwę, zakładając swoją małą, mikro-społeczność: on, ona i pies. To, co uda im się z czasem zbudować poddane zostanie licznym próbom, tak tym wywodzącym się z przeszłości, jak i teraźniejszości. Nowy porządek wokół nich jest porządkiem feudalnym, mafijnym, w którym Bob obwieszczony został wasalem, nawet jeśli wbrew swojej woli. W tym świecie przestępczość zorganizowana nie tylko wyznacza zasady, ale pilnuje również ich wypełniania, stając się krzywym odbiciem oficjalnych władz, które nie mają w tej dzielnicy już zbyt wiele do powiedzenia.
„Brudny Szmal” Dennisa Lehane’a zaskakuje niejednoznacznością i wciąga czytelnika zarówno na poziomie emocjonalnym, jak i intelektualnym. W dziejach bohaterów odbija się wyjątkowo pesymistyczna analiza upadających społeczności, natomiast cała powieść kładzie nacisk przede wszystkim na kryminalną opresję, nie na kryminalną przygodę. Czytelnik nie znajdzie tutaj wybuchowej akcji, strzelanin, czy pościgów. Znajdzie jednak coś o wiele głębszego, nad czym bardzo często nawet nie mamy ochoty się zastanawiać. A może powinniśmy? Ta czarna wizja upadającej miejskości nie jest jedynie fantazją autora i być może warto przyjrzeć się jej z bliska, by móc rozpoznać pierwsze symptomy postępującej choroby. Rozkładu Drugiego Miasta, którego nigdy już nie ukryje żadna maska.
O.
*Niniejsza recenzja powstała w ramach współpracy z Księgarnią Internetową Bonito.pl, której dziękuję również za przesłanie książki do recenzji.
A na dokładkę, na kanale YouTube Wielkiego Buka znajdziecie wideo-recenzję “Brudnego Szmalu” w innej odsłonie – do pooglądania, subskrybowania i komentowania: