Site icon Wielki Buk

„Obca” Diana Gabaldon – Recenzja

Bombla_Obca

Jeszcze dwadzieścia pięć lat temu romanse i erotyki,  czyli powieści  stereotypowo uznawane za typowo „kobiece”, odnajdywały  swoje miejsce w literaturze pod skrzydłami gigantycznych uróżowionych wydawnictw jak Harlequin, czy Ellora’s Cave. Były to specyficzne publikacje, czasami dłuższe, ale zazwyczaj ograniczone do maksymalnie trzystu stron, oparte na podobnym schemacie fabularnym, których główny wątek skupiał się wokół związku, rodzącej się miłości, czy w ogóle cielesnym kontakcie dwojga ludzi. Namiętność, gorączka zmysłów, miłość na przekór wszelkim przeciwnościom losu – tysiące opcji, tysiące lokacji, wymyślne konstrukcyjne piramidy, które sprawiały, że każdy czytelnik mógł odnaleźć odpowiedź na swoją fantazję. Jednak podobnie jak dział erotyki filmowej, tak i ta miłosna gałąź literatury trafiała raczej na odosobnione sypialniane półeczki, ukryte, nawet wstydliwe regały koneserek tych wzburzających krew opowieści, do podczytywania przed snem, w chwilach samotności, dla lepszego efektu. Zawsze potrzebne, zawsze obecne, jednak zdystansowane względem książkowego mainstreamu. I minęło dwadzieścia pięć lat…

Jak wielkim kulturowo-obyczajowym zaskoczeniem powinna być obecność erotycznych tytułów na topowych księgarnianych półkach, bo nie ma co ukrywać – romans trafił pod strzechy i zadomowił się na dobre we współczesnej popkulturze.  A zaskoczeniem nie jest. Raczej oddechem ulgi dla wszystkich tych, którzy przez lata ukrywali swoje uwielbienie do tego tak bardzo popularnego gatunku i teraz nie muszą już grzebać po najniższych regałach, bo wyczekiwane tytuły rzucają się w oczy od samego wejścia do jakiejkolwiek sieciowej księgarni, tak wirtualnej, jak i tradycyjnej. Zniknęły tandetne okładki, zniknęły najtańsze wydania – największe wydawnictwa walczą o kolejne serie miłosne, proponując swoim czytelnikom ucztę tak dla umysłu, jak dla wzroku. Już niczego nie trzeba się wstydzić, a wybór jest większy niż kiedykolwiek w historii. Nawet Harlequin przestał być niszowy, wyszedł naprzeciw młodszym czytelnikom i otworzył dział Harlequin TEEN, czyli dla nastolatków.

O romansach się dyskutuje, o romansach się pisze, romanse się reklamuje na wielkich bilbordach. Już nie samotna lektura w czterech ścianach, ale miłosne perypetie w komunikacji miejskiej, na szkolnych korytarzach, w parkach i w poczekalniach. Publiczne wypieki, zbiorowe plotkowanie o fabule i czytelnicze kluby komentujące losy ukochanych bohaterów. Trójkąty, czworokąty, w baśniowych królestwach, pośród mglistych cmentarzysk, w miejskiej dżungli i w dalekiej przeszłości – do wyboru, do koloru – w tej tematyce nie ma żadnego tabu. Współcześni czytelnicy romansów stali się wyjątkowo wybredni, bo nie wystarczy schematyczne, tanie romansidło, ale świat, który porwie, wciągnie i zostanie na dłużej. Nie wystarczy jedna krótka historyjka, ale wielotomowa saga, pełna zakrętów i tajemnic, fabularnych szaleństw na wszystkich możliwych poziomach. Tylko podstawa musi pozostać ta sama – miłość. Miłość ponad czasem, ponad wartościami, ponad zmianami kulturowymi.

Czego doskonałym przykładem jest bestsellerowa, bijąca na nowo triumfy wielokrotnie nagradzana powieść Diany Gabaldon zatytułowana „Obca” (oryg. „The Outlander”). Pierwszy tom wielotomowej sagi pod tym samym tytułem o pełnym pasji, żaru i wewnętrznego ognia uczuciu Claire – kobiety z przyszłości i Jaimego – osiemnastowiecznego Szkota, którego zadaniem jest ujarzmienie nieokrzesanej, nowej kochanki. Fenomen tej powieści jest jak najbardziej zrozumiały – pierwszy tom to ponad siedemset stron wydłużonej w czasie seksualnej fantazji okraszonej doskonale skonstruowanym światem, dopracowanym tłem społeczno-obyczajowym oraz nutką fascynującego szkockiego folkloru. Wydana w 1991 roku, „Obca” z miejsca zdobyła jedną z najważniejszych nagród dla pozycji romantycznej, czyli RITĘ dla amerykańskich autorów romansów. Co intrygujące, „Obca” tak prawie dwadzieścia pięć lat temu, jak i dzisiaj pozytywnie wyróżnia się na harlequinowym tle, na gruncie którego powstała.

Jest rok 1945. Wojna już się skończyła. Claire Randall, była polowa pielęgniarka brytyjska, wraz z mężem Frankiem próbuje nadrobić stracony na froncie czas. Decydują się przeżyć swój drugi miesiąc miodowy i wyruszają na szkocką prowincję, w okolice Inverness. Pragną przywrócić utraconą namiętność, odzyskać miłość i na nowo poczuć się małżeństwem. Spacerują po okolicach, kochają się na łonie natury, odzyskują siebie, jednak pewnego dnia Claire przytrafia się coś nieoczekiwanego. Natrafia na kamienny krąg, pamiętający jeszcze czasy tajemniczych druidzkich rytuałów, a kiedy wkracza samotnie pomiędzy kamienie… cofa się w czasie do 1743 roku. Niemal od razu trafia na rosłych członków klanu MacKenzie, w tym na przystojnego, młodego Szkota – Jamiego Frazera. Wkrótce losy tych dwojga połączą się i rozpocznie się ich długa, pełna ognia i namiętności przygoda.

Diana Gabaldon stworzyła spójną, fascynującą opowieść, pełną historyczno-folklorystyczno-obyczajowych perełek, realistycznych drugoplanowych postaci, które zapadają w pamięć, jednak wszystko to ginie w nadmiarze cielesności. „Obca” to przede wszystkim seksualne rozgrywki pomiędzy Claire i Jamiem. Nie ma tu podchodów, zalotów, machania rzęsami – jest seks, czysty i zwierzęcy. Są dwa ciała. Są ich emocje, gdy poznają się nawzajem. Cielesność przede i nade wszystko. Niemal na każdej stronie, w każdym rozdziale, w każdej myśli naszej narratorki. I z jednej strony to jest niby to, czego należałoby oczekiwać od powieści tego gatunku, jednak ze względu na objętość, umiejętność kreowania świata i styl autorki, aż szkoda, że tak bardzo skupiła się ona jedynie na seksualnych wrażeniach, bo odbiera to bardzo tej opowieści. Jej proporcje wydają się być zaburzone, a potencjał stracony w splocie dwóch spoconych ciał.

„Obca” Diany Gabaldon to historyczny romans i opowieść o namiętności. Należy o tym pamiętać sięgając po ten tytuł i wziąć pod uwagę swoje oczekiwania względem cyklu. Dla koneserów gatunku spragnionych gorących wrażeń w pięknej historycznej i dopracowanej otoczce, „Obca” będzie prawdziwym klejnocikiem, ucztą wypełnioną po brzegi najlepszymi kąskami, tym bardziej wspaniałą, bo kontynuowaną w siedmiu kolejnych tomach. Jednak dla czytelników nieobeznanych z romansem, a raczej nie do końca świadomych, co kryje się pod okładką „Obcej”, ci mogą albo zostać pozytywnie zaskoczeni, albo zawieść się na jej niewykorzystanym potencjale. Jedno trzeba przyznać Dianie Gabaldon – stworzyła historyczny romans na miarę naszych czasów. Fascynujący, wciągający, wielotomowy, czyli taki, który aż prosi się o pierwsze miejsce na nowych listach książkowych przebojów. I nie ma co udawać – miłość z impetem wróciła pod księgarniane strzechy, uciekła z alkowy i na nowo podbiła serca czytelników.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Księgarnią Internetową Bonito:

**Po więcej Diany Gabaldon, szkockich beretów i KONKURS koniecznie zajrzycie na VLOGA! 🙂

Exit mobile version