Site icon Wielki Buk

„Czas Żniw” i „Zakon Mimów” Samantha Shannon

Bombla_CzasZniw

Historia niejednokrotnie udowodniła i wciąż przypomina, niemal każdego dnia, że inność, odmienność rzadko bywają w cenie. Unikatowość zazwyczaj bywa czyimś przekleństwem, a zysk przynosi wszystkim, tylko nie tym, których dotyczy. Bowiem inność może stać się bronią, narzędziem manipulacji w rękach silniejszego, sprytniejszego, tego, który jest w stanie i ma możliwość poświęcić wiele i pozbawić się skrupułów. Idealnie sprawdzają się tutaj obrazy krain totalnych, autorytarnych, których reżim opiera się na strachu i wbijaniu w błoto tych, którzy mają odwagę być sobą. Inwigilacja, propaganda, publiczne egzekucje. I jeszcze tortury, obozy pracy i karne kolonie, w których znikają ludzie.  To rzeczywistość, która była, jest i będzie powracać, tak w realnym świecie, jak na łamach popkulturowych fikcji.

Po taką wizję przyszłości sięgnęła właśnie Samantha Shannon w swojej niepokojącej, imponującej serii zatytułowanej „Czas Żniw”. Autorka stworzyła niesamowicie rozbudowany, totalitarny świat oparty o historyczne, symboliczne skojarzenia, pełen unikalnych odwołań i z własną, wyjątkową mitologią. To alternatywny świat, którego reguły opisała w słowniczku, w mapkach, w dodatku, który określa jego podstawowe założenia. Niezwykle dopracowana wizja z dystopijnym sznytem, który wyrzyna się gdzieś spod fantastycznej otoczki. Samantha Shannon wykreowała zupełnie nowatorski świat, o autorytarnych założeniach, z elementem kosmicznym i eterycznym, w którym podziemia nie stanowi odmienna klasa społeczna, a raczej odmienne postrzeganie świata rzeczywistego.

Jest rok 2059. Miejsce wydarzeń to Sajon, dawniej zwany Wielką Brytanią, rządzony twardą ręką Wielkiego Inkwizytora. Podobno „nie ma bezpieczniejszego miejsca”, chyba że akurat należysz do jasnowidzów. To oni tworzą podziemie. To oni kryją się w cieni, bo ich wyjątkowe umiejętności karane są w tym kraju śmiercią. Jedną z najrzadszych odmian jasnowidzenia posiada Paige Mahoney, dziewiętnastoletnia i wyjątkowa dziewczyna o czerwonej aurze – należy do śniących wędrowców i potrafi włamywać się do cudzych umysłów. Co więcej, ona potrafi zabijać wchodząc w głowę drugiej osoby. Pracuje w przestępczym syndykacie, a podobni do niej „odmieńcy” tworzą jedną, zgraną rodzinę. Jednak pewnego dnia, przypadkiem, Paige zostaje pojmana i trafia do kolonii karnej Szeol I i tam wkrótce okaże się, że świat, jaki zna od dwustu lat rządzony jest przez dominującą rasę panów Refaitów, która walczy z podległą, krwiożerczą rasą Emmitów. W niewoli, Paige będzie musiała stoczyć bitwę o własną tożsamość, o swoją godność i własną odmienność.

Samantha Shannon w swojej serii „Czas Żniw” stworzyła niezwykle niepokojącą wizję przyszłości, która w jakiś sposób wydaje się być znajoma, gdzieś na tym symboliczno-historycznym poziomie. Pewne fakty się zgadzają, zamysły powielają – jest kolonia karna, niczym złowieszczy obóz, jest ta lepsza rasa panów, która rządzi jednostką, są numery zamiast imion. Wyjątkowi osobnicy ludzkiej rasy są poddawani rozlicznym testom, a ci o unikatowych zdolnościach… badani i sprawdzani na wszelkie możliwe sposoby. A wokół świat okupowany przez lęk, przez twarde zasady, które odrzucają jakąkolwiek inność, sieją grozę i zniszczenie. Strach to podstawa tego świata, na której zbudowano każdą kolejną regułę, postawiono bazę społeczeństwa i nowego państwa – doskonałego Sajonu.

To historia o zniewoleniu, o odbieraniu tożsamości, o upodlaniu człowieka i wyrywaniu mu tego, co sprawia, że pozostaje w nim ludzka istota. Wydzieranie imion, uprzedmiotowianie, tortury fizyczne i psychiczne. Czerpanie przyjemności z zadawania bólu i osłabiania już i tak osłabionych więźniów. To kolonia karna, w której nie ma przestępców, ale ludzie skazani za swoją inność. Ich wyjątkowa cecha okazała się być ich największą słabością, a jednocześnie, paradoksalnie, pozwala ona im przetrwać tam, gdzie zwyczajny człowiek nie ma już szans. Każdego dnia skazańcy poddawani są próbom, które za zadanie mają złamać ich kruchą psychikę, udowodnić im, że nie są stworzeni dla tego świata, ale są jedynie pionkami wśród tych, którzy chcą nimi rządzić. Walka zaczyna się każdego dnia i trwa nieprzerwanie, od dzwonu, do dzwonu, od świtu do zmierzchu i całe noce.

„Czas Żniw” Samanthy Shannon to wizjonerska, pełna rozmachu seria o świecie, który jeszcze się nie wydarzył, ale który znamy w urywkach, w historycznych fragmentach, w elementach codzienności. To opowieść o tworzeniu siebie od nowa tam, gdzie odbierana jest osobowość, a przekleństwem staje się własna dusza. To opowieść o dojrzewaniu w zniewoleniu, o próbie parcia naprzód, pomimo ucisku. O życiu na przekór tłamszącej sile wszechogarniającego zła, które wciąż przybiera inne maski, ukrywa się i przemieszcza, wciąż umykając konkretnej definicji. To historia, która wciąga bez reszty, trzyma w napięciu, a jej widowiskowość i rozbudowany świat fascynują bardziej i mocniej z każdą kolejną stroną. To groza i dystopia w jednym. Połączenie historii i fantastyki w zupełnie innym wymiarze. Przejmująca do bólu, gdy uświadomimy sobie jak blisko można być wiecznych ciemności. Symboliczna opowieść do odkrywania wciąż na nowo z każdym kolejnym tomem.

O.

*Polecam zapolować na „Czas Żniw” i „Zakon Mimów” w ten weekend!

**Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Sine Qua Non.

***A po więcej serii Samanthy Shannon koniecznie zajrzyjcie na VLOGA!

Exit mobile version