Site icon Wielki Buk

„Była sobie rzeka” Diane Setterfield – recenzja PATRONACKA

Opowieść o sile opowieści, o narodzinach mitu i legendy, która meandruje, pędzi naprzód i przekształca się tak, jak mija czas – „Była sobie rzeka” Diane Setterfield.

Była sobie rzeka, a nad rzeką Gospoda pod Łabędziem, miejsce, w którym zbierają się ludzie spragnieni smakowitego kufla piwa i dobrej opowieści. Pewnego zimowego wieczoru 1887 roku, w czasie przesilenia, próg owego wyszynku przekracza ranny nieznajomy, który w rękach trzyma… martwą dziewczynkę. Jak wielkie jest zdziwienie, gdy dziecko po niedługim czasie odzyskuje przytomność, lecz tajemnica pozostaje. Bo przecież ludzie tak po prostu nie wracają z krainy umarłych, dzieci nie budzą się z wiecznego snu. Mijają dni, mnożą się opowieści, a sekret rośnie, pęcznieje, rozdyma się im więcej opowiadających, im więcej domysłów. A dziewczynka nie mówi ani słowa, staje się natomiast bohaterką życia innych ludzi, innych rodzin, które pragną wziąć ją pod swoją opiekę.

przeł. Izabela Matuszewska

Opowieść zaczyna się domysłów, zaczyna od plotki, zaczyna od cudzej opowieści. Niby nie jesteśmy świadkami konkretnego wydarzenia, a nawet jeśli nimi jesteśmy, to mamy subiektywne odczucia względem konkretnych wydarzeń. Martwi nie wracają z zaświatów, a jednak… czasami powracają, gdy wydarzy się cud, gdy matka natura da kolejną szansę, gdy przewoźnik nie pozwoli duszy przekroczyć progu krainy umarłych. I tak rodzi się opowieść, tak rodzi się mit, tak rodzi się historia.  Diane Setterfield w swojej powieści garściami czerpie właśnie z mitów i z tradycji opowieści ustnej, pokazując jak taka opowieść meandruje, jak się zmienia, przekształca, jak rodzi się i jak wreszcie odchodzi w zapomnienie. Jej rzeka to symbol, to metafora, to alegoria płynących słów, to także siła, która napędza wszystkich bohaterów, która odpowiada na ich pragnienia, na ich sny, ale także, która spełnia ich koszmary.

„Była sobie rzeka” to cudownie tajemnicza opowieść, w której i my meandrujemy między historiami, wyłapujemy kolejne wątki, próbujemy połączyć je w całość, ale nigdy nie będziemy mieć pewności, czy faktycznie poznaliśmy odpowiedzi na wszystkie dręczące nas pytania. W końcu legenda to legenda, mit to mit, a opowieść to opowieść, tym bardziej, gdy dotyczy tych, którzy odeszli, którzy zniknęli, którzy żyją jedynie w naszych wspomnieniach.

Zachwycająca. To słowo najlepiej opisuje „Była sobie rzeka” Diane Setterfield. Zachwycająca. Odurzająca. Wciągająca w swoje wiry. Czytajcie, zapomnijcie się, oczarujcie!

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Albatros.
**Zapraszam na film i na KONKURS!

Exit mobile version