Niewielka malownicza wyspa na Morzu Śródziemnym, pisarz, którego życie owiane jest tajemnicą i zbrodnia, która odmienia wszystko – „Sekretne życie pisarzy” Guillaume’a Musso. Między opowieścią o sile literatury, gdzieś na granicach kryminału… To moje pierwsze spotkanie z autorem i jednocześnie moja nowa literacka obsesja.
SEKRETNE ŻYCIE PISARZA
Nathan Fawles w wieku trzydziestu pięciu lat osiągnął wszystko czego tylko mógłby zapragnąć pisarz. Był rozpoznawalny, sławny, uwielbiany, a jego książki rozchwytywane, nagradzane i omawiane przez rzesze czytelników i krytyków. Jednak Nathan pewnego dnia zakończył karierę, usunął się w cień i skończył z pisaniem. Zaszył się na małej, niedostępnej francuskiej wyspie, której mieszkańcy słyną z dyskrecji i stał się legendą za życia. Niejednokrotnie ktoś próbował rozwiązać zagadkę jego odejścia, ale bez skutku. Dopiero teraz, po latach, przeszłość powróci do Nathana, a nad jego spokojną wyspą rozpęta się prawdziwa medialna burza.
POŚRÓD TAJEMNIC, POŚRÓD KSIĄŻEK
Wielbiciele literatury dobrze wiedzą, że nie ma to jak książka o książkach, jak opowieść, w której odnaleźć można moc nawiązań do literatury światowej, w której to właśnie książki odgrywają główną rolę. Sama nie potrafię oprzeć się takiej historii! „Sekretne życie pisarzy” zaczyna się tajemniczo, jednak niespiesznie – Nathan Fawles jawi się od pierwszych stron jako twórca, którego chcielibyśmy poznać, trochę niczym Donna Tartt, której prywatne życie również skąpane jest w cieniu. Wyspa Baumont, na której Fawles się ukrywa (aż żal, że to jedynie fikcyjny wymysł autora!), od razu przywodzi na myśl francuską riwierę, te zapierające dech w piersiach widoki, tę lazurową wodę… Guillaume Musso buduje atmosferę, podsyca ciekawość, a tajemnica rodzi tutaj kolejne tajemnice.
MIĘDZY SŁOWAMI
Guillaume Musso zachwyca nietypowym stylem, tym, jak potrafi snuć opowieść, bez zbędnego dramatyzowania, nieco leniwie, skupiając uwagę czytelnika na najistotniejszych detalach. Nic się w tej opowieści nie prześlizgnie. Tutaj liczy się rozmowa, liczy się dialog, liczy się to, co ukryte między słowami, a co na razie pozostaje niedopowiedziane. Byłam przekonana, że Musso – podobnie jak wielu twórców kryminałów – skupi się wyłącznie na pędzącej na łeb na szyję akcji, będzie trzymał się znanych gatunkowych schematów, a jego bohaterowie okażą się nieco toporni, jakby tylko naszkicowani. Przy lekturze spotkała mnie więc przemiła niespodzianka, bo nawet scena wychodzącej z samochodu młodej kobiety zdaje się być tutaj pięknym, wizualnym kadrem, a Musso słowami maluje przed nami cały widowiskowy obraz. Czujemy zapach jej szamponu, widzimy miękkość sukienkowej tkaniny, delikatność gestów, gdy odpala papierosa… To właśnie dzięki takim szczegółom lektura „Sekretnego życia pisarzy” staje się prawdziwą, niemal rozkoszną przyjemnością.
NIEPRZEWIDYWALNA PRZYJEMNOŚĆ
Warto tu wspomnieć, że podczas lektury nie sposób wyprzedzić samego pisarza, nie sposób przewidzieć, w jakim kierunku potoczy się ta opowieść. Musso dawkuje emocje, odsłania kolejne karty, ale robi to na swoich zasadach, nie uprzedzając faktów. Radość z czytania narasta tu z każdą kolejną stroną i nie ma się co dziwić, że ten francuski twórca odniósł tak wielki sukces.
Guillaume Musso trafia na listę pisarzy, których muszę poznać bliżej, bo czuję, że jeszcze niejednokrotnie mnie zachwyci, niejednokrotnie mnie uwiedzie. Wy również dajcie sie uwieść „Sekretnemu życiu pisarzy”.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Albatros.
**Zapraszam na film i na KONKURS!