Lipiec na Wielkim Buku był nieco spokojniejszy, trochę wakacyjny, ale mimo wszystko zaczytany, bo inaczej się przecież nie da!
Nadszedł więc czas na podsumowanie miesiąca, a w nim: książkowi ulubieńcy, odkrycia lipca i zdobycze książkowe na dokładkę!
ULUBIEŃCY MIESIĄCA:
„To, co utraciłyśmy w ogniu” Mariana Enriquez
Ten zaskakujący zbiór makabresek i opowieści niepokojących trafił w moje ręce przypadkiem – książka, którą upolowałam za grosze w outlecie okazała się być… cóż – NIEZAPOMNIANA.
Ktoś porównał prozę Enriquez do Roberto Bolano i wcale się nie dziwię (zresztą, uważam, że to SKANDAL, że książki Bolano są u nas niewznawiane, bo są hardcorowo mocne i myśli się o nich latami, nie żartuję). Teksty Enriquez są dosadne, odważne, nie cackają się z czytelnikiem. Zaburzają rzeczywistość, wytrącają z równowagi, drażnią zmysły.
Dom, w którym można zgubić się, zniknąć i nigdy nie wrócić. Drapieżna tajemnica skrywana w domu sąsiada. Dorastające dziewczęta, które nie znają przebaczenia… I wioska z zatrutą rzeką, wokół której czasami słychać hipnotyzujące iä! iä! Ale to nie wszystko!
U Martinez nie opłaca się być litościwym, nie ma sensu pochylać się nad drugim człowiekiem – świat jej prozy jawi się jako zbyt okrutny, zbyt obrzydliwy, wykorzystuje łatwowiernych do cna i wysysa z nich wszystko, do samego szpiku.
Jeśli natraficie na ten zbiór – nie wahajcie się ani chwili! A ja mam smaka na więcej Enriquez i nie odmówię sobie, co to, to nie!
„Pieśń o Achillesie” Madeline Miller
Hołd złożony starożytnym i mistrzowski uwspółcześniony retelling opowieści o Wojnie Trojańskiej. Historia wojny ludzi, bogów i herosów, a także nieśmiertelnego oddania, które stało się legendą samą w sobie. Co ważne – to opowieść napisana pięknym, żywym, dopracowanym językiem, za którym podąża się z przyjemnością. Recenzja TUTAJ
„Dom głosów” Donato Carrisi
Donato Carrisi jest jednym z niekwestionowanych mistrzów prawdziwych, pełnokrwistych dreszczowców – jego powieści przerażają, paraliżują, wywołują ciarki niepokoju. Tym razem przeraził mnie tajemniczą opowieścią o rozgrywce między pacjentką a jej terapeutą. Dla mnie to jedna z najwspanialszych, mrocznych opowieści, która zagląda głęboko do wnętrza ludzkiej duszy i zakorzenia się w wyobraźni. Nawet jeśli czasami przekracza pewne granice prawdopodobieństwa. Recenzja TUTAJ
„Shuggie Bain” Douglas Stuart
Jedna z najlepszych i najprawdziwszych powieści tego roku! Niesamowita opowieść o miłości, o rozszarpanych w strzępy snach, o życiu w oparach niepokonanego uzależnienia. O przyspieszonym dorastaniu, od którego nie było ucieczki. Douglas Stuart zachwycił mnie tak, jak przed kilku laty Gabe Habash i jego „Nazywam się Stephen Florida“. Ta powieść to cios między żebra, który nawet w doskonałej literaturze, nawet w najlepszej prozie nie zdarza się za często. Recenzja TUTAJ
ODKRYCIA MIESIĄCA:
Bo warto czytać.
O.