„(…) życie to straszliwa zachłanność, a świat to zamknięty krąg istot zachłannych, ścigających i ściganych, tropiących i tropionych, pożerających i pożeranych – wszystko to zaś dzieje się na ślepo, w zamęcie, w gwałcie i krwawym żarłocznym bezładzie, rządzone trafem, bezlitosnym, bezmyślnym i niepojętym.”
„Biały Kieł”
W kultowym już, Disneyowskim filmie „Król Lew”, chór afrykańskich zwierząt wychwala pod niebiosa wspaniały „wieczny życia krąg”, który prowadzi nad od rozpaczy po nadzieję. Śpiewa o sensie życia, jakimś życiodajnym planie, który skrywa się w każdym zakątku ziemi i dzięki któremu wszystko trwa niezmienne, piękne i harmonijne. O tym, że los każdej istoty wpisany jest w ten krąg i nic nigdy nie idzie na marne. Wydawać by się mogło, że faktycznie tak jest w rzeczywistości. Ale tylko w pozytywnych i przyjemnych momentach egzystencji. W te gorsze dni, gdy nieszczęście i ból zbierają swoje żniwo, doskonała wizja świata z piosenki załamuje się, a z ciemności wyłania się chaos i niezrozumienie. Tym bardziej, gdy dotyczy tego co dzikie, nieujarzmione, wywodzące się leśnej, niezbadanej głuszy.
Opowieść Jacka Londona zatytułowana „Biały Kieł” (tytuł oryginału „White Fang”) należy do jednej z takich historii, która przy lekturze wywołuje skurcze smutku i niedowierzania. Jeśli do tego jesteśmy wrażliwi na los naszych braci mniejszych, a w szczególności psów i innych kudłaczy z rodzaju psowatych, możemy od razu przygotować się na lekturę wzruszającą, gdzie nadzieja częściej zastępowana jest przez dojmujący smutek. Czasami życie, lub opowieści życie przypominające, niosą za sobą grozę straszniejszą od najstraszniejszego horroru, bo wiemy, że najbardziej realną. Taką, która mogła przytrafić się tak sto lat temu, jak i dzisiaj, czy za lat dwieście. Taki właśnie jest „Biały Kieł” zainspirowany przez obserwacje Londona, zasłyszane legendy i osobiste doświadczenia z jednej z wypraw na zimną północ, na pogrążoną w gorączce złota Alasce.
Historia rozpoczyna się w czasie wielkiego zimowego głodu, gdzieś w gęstych lasach Alaski, gdy na krwawe polowanie zbiera się wataha wilków. Pomiędzy nimi jest także zdziczała suka indiańskiego psa zaprzęgowego, która dołącza do grupy i na ten trudny okres staje się równoprawnym towarzyszem morderczej grupy. Razem atakują psie zaprzęgi, śledzą osamotnionych traperów i zastawiają na nich śmiertelne pułapki. Na wiosnę, gdy świat północy powoli wraca do ustalonego porządku, suka, której udało się zdobyć jedną z najwyższych pozycji w stadzie, odłącza się od grupy wraz ze swoim partnerem – szarym, jednookim wilkiem. Niedługo powija młode, ale z całego miotu pozostaje jej tylko jeden mały wilczek. Gdy zew krwi przemija, a matka ze szczeniakiem natrafiają na indiańską wioskę, okazuje się, że suka to zaginiona Kiche, ulubiony pies jednego z wodzów. Powraca pomiędzy ludzi, a jej mały wilk, któremu dopiero co udało się powoli poznać otaczający go świat, zyskuje imię Biały Kieł. Zdobywając imię dołącza tym samym do stadła człowieka, a my zaczynamy śledzić jego smutne dzieje.
Biały Kieł nie jest ani do końca psem, ani w pełni wilkiem. Po ojcu odziedziczył pragnienie wilczej wolności, potrzebę przebiegania głuszy, polowania i wycia do księżyca. Po matce wiarę w siłę człowieka, jego moc i władzę na innymi żyjącymi istotami. To właśnie jej geny zdominowały wilczy zew i Biały Kieł ostatecznie pozostał psem. Wyjątkowym, dzikim i bardzo silnym, który przez całe swoje psie życie będzie musiał sam ujarzmiać swoją dziką naturę, podporządkowując się prawom człowieka. Te prawa zostaną mu narzucone bardzo brutalnie – przemocą i siłą. W tym wybranym przez niego świecie, wilk nie może liczyć na miłość, przyjaźń towarzyszących mu psów, bo zawsze w ich oczach pozostaje intruzem, którego instynkt ochronny karze wyrzucać poza obręb domowego stada. U ludzi, białych traperów, czy nastawionych na praktyczne, surowe życie Indian, zagubiony pies nie może liczyć na uczucie, pomoc, ani wzbudzenie silnych więzi. Dla nich zwierzę to narzędzie, jak każde inne.
Tym samym Biały Kieł ciągle musi walczyć ze swoją tożsamością. W głębi duszy, gdzieś głęboko czuje uśpiony w nim zew i wpisane w jego krew odwieczne prawa natury. Z drugiej strony, pozwolił się tej wilczej części zagubić i oswoić, w zamian zyskując schronienie, ciepło ogniska i posiłek na zawołanie. Zaufał człowiekowi, a to właśnie człowiek w świecie opisanym przez Jacka Londona jest jedną z najokrutniejszych i zmiennych istot na ziemi. Gdy w życiu Białego Kła pojawia się czynnik ludzki nic nie jest już takie jak dawniej. Wieczny krąg życia zamienia się w piramidę, z człowiekiem jako największym, najbrutalniejszym i mściwym drapieżnikiem. Ludzie są niestali, okrutni i władczy. Nie okazują zwierzęciu uczuć, a wyłącznie swoją dominację. Wilk poznaje ich najgorsze strony, ale wiele lat minie zanim pozna prawdziwą, pozytywną stronę człowieka, czyli współczucie i ludzkie serce. Dopiero wtedy Biały Kieł stanie się prawdziwym psem, gotowym zrobić wszystko, by uchronić swojego jedynego pana.
Opowieść Jacka Londona to przejmująca historia zwierzęcia, który dokonując wyboru i poddając się władzy człowieka, skazuje samo siebie na samotność, wygnanie z własnego gatunku i morze cierpień, dopiero pod koniec okraszone błogą szczęśliwością. To opowieść o naturze ujarzmionej, wtłoczonej w tryby ludzkiej mentalności, gier i złośliwości człowieka. Biały Kieł żyje by służyć innym, traci siebie, by oddać się w pełni swoim bogom, panom, którzy często nie znają litości. To także historia o wielkiej psiej samotności, niezrozumieniu i walce, którą toczyć trzeba samemu ze sobą każdego dnia, wbrew przeciwnościom losu. I olbrzymiej wierze, że może pewnego dnia pojawi się na zimnym, lodowym horyzoncie słońce. Ktoś kto pokocha i da drugą szansę złamanej duszy, a ta odwdzięczy się całym sobą i odda na zawsze, na śmierć i życie, poświęcając wszystko po raz ostatni.
O.
Jedna z moich ukochanych książek! Planowałam ją ponownie przeczytać w czasie świąt dla relaksu (serio serio) 🙂
Zawierzam całkowicie, bo to piękna opowieść 🙂 Jeszcze tej zimy czeka mnie „Zew Krwi” – już czuję nadchodzący dramat i wzruszenia…
Wspaniałości! Najpiękniejsze książki mych młod(sz)ych lat 🙂 (razem z utworami Curwooda, Coopera i Maya)
😀