„Bo my ludzie byliśmy tu intruzami. Tą ziemią władały smoki, mantikory, gryfy i amfisbeny, wampiry, wilkołaki i strzygi, kikimory, chimery i latawce. I trzeba było im tę ziemię odbierać po kawałku, każdą dolinę, każdą przełęcz, każdy bór i każdą polanę. I udało nam się to nie bez nieocenionej pomocy wiedźminów. Ale te czasy minęły, Geralt, minęły bezpowrotnie.”
„Ostatnie życzenie” Andrzej Sapkowski
Nadszedł czas, by zacytować pierwsze słowa z magicznej gry Fable2, którymi rozpoczynałam rozgrywkę, a które pamiętam do dziś: „And so our story begins…”. Początek przygody i zarazem początek opowieści idealnie odnosi się do tego, czym chcę się z Wami dzisiaj podzielić – po latach mijania się i zwlekania, na mojej bukowej, czytelniczej drodze w końcu stanął… Wiedźmin! Nie jestem dokładnie pewna dlaczego tak długo zajęło mi zapoznanie się, z pierwszym tomem serii Andrzeja Sapkowskiego, ale najwidoczniej były ku temu jakieś bardzo ważkie powody. Wiedźmin zawitał na moich półkach i już wiem, że jeszcze dużo czasu spędzę zaczytując się w jego przygodach.
Zbiór opowiadań „Ostatnie życzenie” to jednocześnie wstęp i pierwszy tom serii, który poprzedza sagę i powoli wprowadza w świat Geralta z Rivii. To wojownik-hybryda stworzony w Wiedźmińskim Siedliszczu Kaer Morhen, gdzie od dziecka był szkolony i przystosowywany do walki. Dzięki odpowiednim eksperymentom i eliksirom, poddawany mutacjom i wielu próbom, Geralt jako jeden z nielicznych, a zarazem najlepszych rusza w świat. Jest inny. Wyjątkowy. Zawieszony między tym co ludzkie i magiczne, niespokojnie przewalające się na okrągło po zmieniającym się świecie. Zyskał nadludzkie zdolności – jest silniejszy, szybszy i zwinniejszy. Ma lepszy wzrok, słuch i refleks. Jego celem jest pilnowanie zachowania biologicznej równowagi, czyli polowanie i zabijanie potworów, które zagrażają bądź niepokoją napotkane po drodze siedliska.
Wiedźmińskie życie wydaje się być dokładnie zaprogramowanym. Doskonałym i doprecyzowanym. Geralt ma wędrować, śledzić i zabijać, w zamian otrzymując odpowiednią zapłatę. Nie mieszać się w sprawy ludzi, ich konflikty i niesnaski. Bo nie takie jest jego powołanie. Tyle tylko, że ludzie sami stają wiedźminowi na drodze. Jedni są dobrzy i gościnni, inni, uprzedzeni do jego „gatunku”, próbują wykorzystać jego niezwykłe zdolności. Jeszcze inni – zupełnie obojętni. Geralt nie jest młody, więc widział i przeżył już swoje, a obserwacja otaczającej go rzeczywistości przyniosła jedynie smutne wnioski, prowadzące do jeszcze smutniejszych rozważań. Kończy się czas wiedźminów. Kończy się czas elfów. Kończy się czas potworów i czarów. Nadchodzi epoka ludzi – straszna i okrutna w swojej potrzebie zniszczenia.
W nowym, nadchodzącym świecie nie będzie miejsca na magię, legendy i pradawne mitologie. Nie będzie nawet miejsca dla bohaterów. Wszystkie stwory będą musiały zniknąć prędzej czy później, bo panowanie człowieka to wieczny rozwój, poprzez zabijanie i postępującą dewastację. Geralt zdaje sobie z tego sprawę, dostosowuje się do nowych realiów, ale wie, że to właśnie on jest niejako narzędziem tego zniszczenia. Odpowiedzią na nieznane i tajemnicze. Jedyną siłą, która może i która potrafi ujarzmić tajemne moce wciąż kryjące się wokół. Kieruje się swoimi zasadami, jest nieufny i wycofany. Przez lata wyrobił sobie niewielu, ale za to szczerych i oddanych mu przyjaciół. Są lojalni wobec niego i zdolni do wielkich poświęceń. On odpłaca im tym samym, bo bardzo dobrze wie, że niełatwo wśród zagubionych ludzi znaleźć tych najlepszych, którzy dla wiedźmina będą gotowi oddać to co najcenniejsze, nawet swoje życie.
A wiadomo, że wiedźmiński fach nie jest łatwym kawałkiem chleba. Wyzwalanie zamienionych w strzygi księżniczek, które nocami zamieniają się w żarłoczne potwory („Wiedźmin”), przypadkowe spotkania z krwiożerczymi rusałkami („Ziarno prawdy”), czy ratowanie wiosek przed żartami sylvanów („Kraniec świata”), to tylko nieliczne, ale jakże typowe dla Geralta przygody. Do tego niechęć mieszkańców ludzkich osiedli również nie ułatwia mu codziennej pracy. Wiedźmin, nieważne jak bliski i pomocny, nigdy nie zostanie zaakceptowany przez prostych, pogrążonych w tępych zabobonach ludzi. W ich oczach ma taką samą wartość, jak te bazyliszki, czy upiory, na które od lat poluje. Najchętniej pozbyliby się go i tylko nabożny strach przed jego siłą i mieczami chroni Geralta przed ostatecznym wykluczeniem.
W „Ostatnim życzeniu” Sapkowski zarysował świat balansujący na krawędzi, tuż przed wielkimi zmianami. Jest to świat zagubiony i zniszczony, który trwa w wiecznym konflikcie zarówno sam ze sobą, jak ze wszystkim co inne, tajemnicze, niewytłumaczalne. Geralt stoi gdzieś na przecięciu świata ludzi i magii. Brnie naprzód, godzi się z tym co nieuchronne, bo zdaje sobie sprawę ze zmienności kolei losu. Z jednej strony, gdy nastąpią zmiany, sam odszedłby tam, gdzie wszystkie relikty dawnego świata, a z drugiej jednak, odczuwa w sobie pewne pierwiastki, które na zawsze połączyły go ludźmi – miłość i przyjaźń. Tak bliskie, a zarazem tak obce. Więc Wiedźmin trwa, a jego opowieść dopiero się rozpoczyna.
„Ludzie (…) lubią wymyślać potwory i potworności. Sami sobie wydają się wtedy mniej potworni. Gdy piją na umór, oszukują, kradną, leją żonę lejcami, morzą głodem babkę staruszkę, tłuką siekierą schwytanego w paści lisa lub szpikują strzałami ostatniego pozostałego na świecie jednorożca, lubią myśleć, że jednak potworniejsza od nich jest Mora wchodząca do chat o brzasku. Wtedy jakoś lżej im się robi na sercu. I łatwiej im żyć.”
O.
Interesujące podejście do tematu. Chociaż powiedziałbym, że nieco przeintelektualizowane, przez co budzące skojarzenie z nadinterpretacją.
Aczkolwiek nie żałuję, że przeczytałem tekst – co to, to nie! Miło wiedzieć, że są wśród miłośników przygód Geralta osoby, które potrafią spojrzeć na nie w taki sposób. 😉
😀 A Ty nie wyczułeś tej nostalgii i tego smutnego poczucia, że coś się właśnie kończy, pomimo, że to dopiero początek opowieści o Wiedźminie? Hm… Wiesz, może to dlatego mam takie odczucia, bo dopiero teraz Wiedźmina poznaję zupełnie od początku, od zera.
Ale zgodzę się z Tobą w jednym, że doszukiwać się lubię bardzo 😉 Pozdrawiam 🙂
Nie, raczej nie.
Zresztą, nawet sam Sapkowski mówi, że to tylko czarne znaczki na kartce, toteż i tak darzę tych bohaterów większym sentymentem od autora. Co – jak sądzę – widać. 🙂
Również pozdrawiam i życzę miłej lektury pozostałych opowiadań i powieści Sapkowskiego.
No tak – czarne znaczki, a wszystko marność 😉
Oj lektura będzie miła -będę się zaczytywać, już niebawem (i doszukiwać też) 😀
Wiem, że pewnie mnie za to zlinczujesz ale Ostatnie życzenie podobało mi się najbardziej z całej serii 🙂
Moja Droga, ja nie linczuję za szczere opinie!
Dopiero zaczęłam przygodę z Wiedźminem i „Ostatnie zyczenie” jest jak na razie jedynym przeczytanym tomem 😀 niedługo pędzę dalej i sama jestem ciekawa jak to się rozwinie, ale czuję fajność 🙂
Uff ulżyło mi 🙂 Ogólnie saga jest fajna ale mi z każdą książką zaczynała nudzić się coraz bardziej ale nie słuchaj mnie, bo moja opinia jest osamotniona 🙂
😀 To fakt, że Wiedźmin uznawany jest za narodowe cudo i lepiej na głos nie krytykować 😉 Ale nic się nie martw – będę czytać i będę szczera w moich opiniach, tak jak Ty, więc nic nie jest jeszcze przesądzone 🙂
Do Sapkowskiego i Wiedźmina też zbieram się jakiś czas.. trudno powiedzieć kiedy nastąpi ten moment.. ale ciekawa opinia Twoja na temat tego początku..
Mi też trochę to zajęło czasu, zmotywowała głównie gra, bo nie cierpię wchodzić do świata, o którym w ogóle nie mam pojęcia 😉 Po pierwszym tomie chce się czytać dalej, a czyta się godnie, no a poza tym to jest już klasyka, więc polecam!